poniedziałek, 3 lutego 2020

Od Keitha CD Kousuke

Pierwszym, co poczułem, to pragnienie. Duże pragnienie. Próbowałem otworzyć oczy by zorientować się, gdzie jestem, co było nie lada wyzwaniem. Powieki wydawały mi się dziwnie ciężkie i w dodatku były zaropiałe. Czułem, że leżałem na czymś miękkim, nie opuszczał mnie także nieprzyjemny ból w okolicach brzucha. Próbowałem skupić się na słuchu, ale nic nie słyszałem i nie byłem pewien, czy brać to za dobry znak, czy wręcz przeciwnie.
Wziąłem głęboki wdech i powoli otworzyłem oczy. Widoczność była mocno ograniczona – kontury były bardzo rozmazane, przez co miałem poważny problem z rozpoznaniem czegokolwiek. W końcu powoli świat zaczął się wyostrzać i dopiero po dłuższej chwili udało mi się dostrzec stojącego nade mną nieznanego mi mężczyznę.
- Jak się czujesz? – głos nieznajomego był niezwykle opanowany i sprawiał, że czułem się nieco spokojniejszy.
- Chyba dobrze – wychrypiałem, delikatnie poprawiając swoją pozycję. Nawet tak ostrożny ruch powodował lekkie nasilenie bólu, ale nie dałem tego po sobie poznać. – Gdzie ja jestem? – spytałem, rozglądając się po pomieszczeniu. Salka była schludna i wydawała się jednocześnie taka mała. Możliwe, że to przez te parawany, które stały zarówno po mojej lewej jak i prawej. Zauważyłem na stoliku obok łóżka szklankę wody, z której skorzystałem do ugaszenia swojego pragnienia.
- W szpitalu, przyniósł cię tutaj twój przyjaciel – zmarszczyłem lekko brwi na te słowa, powoli analizując je sobie dokładnie w głowie. Takiego gestu ze strony Kousuke się nie spodziewałem. – Miałeś złamane trzy żebra, byłeś nieprzytomny przez prawie dwa dni, co było spowodowane zapewne utratą dużej ilości krwi.
- Miałem? – spytałem, mrużąc brwi w zastanowieniu. Kości zrastają się kilka tygodni, nie powinien zatem użyć czasu teraźniejszego?
- Już temu zaradziłem, chociaż radziłbym uważać i zażywać więcej wapnia, kości są jeszcze kruche.
Zaradził… czyli mam do czynienia z wygnańcem. Wyjątkowo miłym i ufnym, skoro mnie uzdrowił i wyraźnie zasugerował, że jest czymś więcej niż zwykłym człowiekiem . A może ufał mi tylko dlatego, że znał Kousuke – ta możliwość była wysoce prawdopodobna.
- Czyli skoro wszystko w porządku, to mogę już stąd wyjść? – poprawiłem lekko opadające mi na oczy kosmyki, które zaczynały mnie niesamowicie irytować.
- Byłeś nieprzytomny prawie dwa dni – w dotychczas opanowanym głosie wychwyciłem nutkę irytacji. – Porozmawiamy o tym jutro rano. Zawołać twojego przyjaciela?
Pokiwałem lekko głową, cicho wzdychając. Lekarz odszedł, pozostawiając mnie na chwilę samego. Czułem się już znacznie lepiej niż te kilka minut temu. Czułem jedynie ból w okolicach nacięć, ale przecież zawsze mogłem wziąć coś przeciwbólowego i problem z głowy. Nie rozumiem, czemu lekarz każe mi tutaj zostawiać. Niepotrzebnie zajmuję tylko łóżko.
Kiedy Kousuke zbliżył się do mojego łóżka, zmieniłem swoją pozycję z leżącej na półsiedzącą, pomimo lekkiego bólu. Zamknąłbym jeszcze na chwilę oczy, ale przy gościu wypadałoby być przytomnym. Przyjrzałem się demonowi – wyglądał jedynie na trochę zmęczonego. Aż byłem ciekaw, jak bardzo tragicznie jest ze mną.
- Jak się czujesz? – dziwnie było usłyszeć takie pytanie ze strony demona. W ogóle czułem się nieswojo, kiedy ktoś się o mnie troszczy. Raczej niewiele osób obchodziło to, jak się czuję.
- Jest w porządku, bywało ze mną gorzej. Po prostu nie chcę tutaj zostawać – burknąłem, lekko pusząc poliki. Nie przepadałem za szpitalami, a nawet jeżeli już koniecznie musiałem wypoczywać, mogłem to robić w innym, o wiele przyjemniejszym miejscu. – Jak tam twoi rodzice? Bez obrazy, ale oni są okropni.

<Kousuke?>
526

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz