Jego zapewnienia niezbyt mnie uspokoiły. Dobijała mnie świadomość, że tuż za ścianami znajdują się istoty, które zapewne pragnęłyby mojej natychmiastowej śmierci gdyby tylko dowiedziały się, że tutaj jestem. Żaden zakaz wejścia do sali pewnie by ich nie powstrzymał.
Kousuke wiedział o tym doskonale. I zamiast poprzeć moją decyzję o opuszczeniu tego budynku, chce, bym tu pozostał. Najpierw demony, teraz cała horda wygnańców wokół mnie. Z deszczu pod rynnę. Westchnąłem cicho, zdając sobie sprawę, że jestem na przegranej pozycji i żadne argumenty nie przekonają go do zmiany zdania.
- Niech ci będzie – burknąłem, wywracając oczami. – Ale jak znajdziesz mnie jutro z poderżniętym gardłem, to nie bądź za bardzo zszokowany.
- Chyba trochę histeryzujesz – z piersi demona wyrwało się ciężkie westchnięcie. Oczywiście, dla niego jedynie wyolbrzymiam, ale on nie jest w mojej skórze i nie ma pojęcia, jak się czuję. Kousuke jest potężny i nie musi się obawiać zebranych w tym miejscu wygnańców, w przeciwieństwie do mnie.
Nie skomentowałem jego słów. Odrzuciłem cienką, szpitalną kołdrę i położyłem bose stopy na posadzce. Kamienne płytki były nieprzyjemnie zimne, ale musiałem to przeboleć. Spałem prawie dwa dni i odczuwałem silną potrzebę skorzystania z łazienki. Demon obserwował moje starania z uniesioną brwią. Kiedy wstałem, lekko zakręciło mi się w głowie i musiałem podeprzeć się o łóżko, by nie upaść. Przyznaję, może faktycznie oboje mieli trochę racji w tym, że jestem jeszcze za słaby, ale nie powiem im tego na głos.
- Może pomóc? – spytał w końcu, a kąciki jego ust drgnęły w lekkim uśmieszku. Posłałem mu nieprzyjemne spojrzenie. Oczywiście, moja słabość musiała go bawić.
- Dam sobie radę – mruknąłem, robiąc kilka niepewnych kroków. Demon pomógł mi aż za bardzo ostatnimi dniami, muszę wreszcie zrobić coś samemu. Chociażby dla polepszenia swojego samopoczucia.
- Jak sobie chcesz – demom wzruszył ramionami. – Odwiedzę cię jutro. Nie rób niczego głupiego pod moją nieobecność i słuchaj się lekarza.
Poczułem pewną ulgę, kiedy demon zniknął. Będąc tak słabym, czułem się żałośnie w jego towarzystwie. Muszę jak najszybciej wrócić do pełni sił, bo każda noc spędzona w tym szpitalu wiąże się z dużym ryzykiem.
***
Przeżyłem tę noc, następną i jeszcze następną, co oczywiście za każdym razem sarkastycznie komentował Kousuke, nawiązując do mojej wcześniejszej „histerii”. Każdy dzień tutaj wyglądał bardzo podobnie. Rano przychodził medyk, dawał mi jakieś nieprzyjemne w smaku lekarstwa. Chwilę później zjawiał się Kousuke i to była chyba najprzyjemniejsza część każdego dnia – nawet jeżeli demon rzucał w moją stronę lekko uszczypliwe komentarze, było to lepsze niż gapienie się w ścianę.
W końcu, po dniach pięciu, albo sześciu lekarz powiedział, że mogę opuścić budynek. Jak tylko usłyszałem tą wiadomość, mimowolnie uśmiechnąłem się. Może powrót do domu demona nie był szczytem moich marzeń, ale był zdecydowanie lepszy niż szpital.
- Oszczędzaj się jeszcze przez jakiś czas, a powinno być wszystko dobrze – kontynuował, a ja tylko kiwałem głową. – Skontaktuję się z Kousuke, by mógł cię stąd odebrać.
Kiedy tylko mężczyzna wyszedł, zacząłem przebierać się w ubrania uprzednio przez niego pozostawione. Może nie wracam jeszcze do kwater i swojego starego, zwiadowczego życia, ale przynajmniej stąd wychodzę. Szczerze, chyba już przestało mi tak bardzo zależeć na powrocie. Mam wrażenie, że jestem z demonem tak długo, że stało się to dla mnie trochę naturalne. Chyba zaczynam wreszcie przyzwyczajać się do tej sytuacji, co trochę mnie przeraża.
<Kousuke? c:>
531
531
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz