sobota, 8 lutego 2020

Od Keyi CD Kadohi'ego

Nabrałam nieco więcej powietrza, skupiając uwagę na słowach towarzysza. Było to dla mnie dość problematyczne, gdyż czułam jak jego ciało przywiera do mojego. Mimowolnie wciągałam jego delikatny zapach, który nigdy wcześniej nie dano mi poznać.  Mogłabym nawet powiedzieć, że wydawał się mało ludzki, ale bardzo przyjemny.
Jego czerwone ślepia zradzały niepokój, ale w żadnym wypadku strach. Świdrowały we mnie dziurę i powodowały uczucie nagości. Z trudem panowałam nad zmyslami.
- Nie miałeś zbyt wielkiego wyboru. – Początkowy gniew i szok minął, przynosząc teraz zrozumienie wobec jego działań. Zdecydowanie był kimś cennym i inteligentnym. – Możesz mi zaufać. Nic nie zdradzę, ale teraz proszę, choć ze mną. Hemofilia jest problematyczna, ale znajdę zioła, które pomogą.
Poruszyłam niespokojnie dłońmi, które spoczywały na jego brzuchu. W takiej pozycji przypominał jak wysoki i silny jest. Nie miałabym z kimś takim szans. Jednak mimo to wciąż wydawał się delikatny i przypominał bardziej księcia, aniżeli kogoś, kto ma wysokie umiejętności bojowe lub zwykłego profesora. Tylko, że on naprawdę nie był zwykły.
Kadohi jedynie przytaknął, odsuwając się ode mnie. Pozwolił mi prowadzić, ciągle obserwując otoczenie. Nie mieliśmy daleko, a ryzyko spotkania ludzi na szczęście było niewielkie. Mróz skutecznie odstraszał przechodniów. Nasze kroki były szybkie, ale nie niespokojne.
Już po chwili znaleźliśmy się przed drzwiami sklepu zielarskiego, a następnie szybko weszliśmy do środka. W środku powitał nas przyjemny zapach ususzonych roślin, a delikatny półmrok nie zdradzał obecności.
- Usiądź gdzieś, a ja znajdę potrzebne rzeczy. – Powiedziałam, zamykając drzwi na klucz.
Miałam zamiar potraktować to, jako sprawdzian swoich umiejętności. Teorię miałam opanowaną, ale rzadko używałam jej w praktyce. Więcej zabijałam, niż ratowałam.
Podeszłam do lady, zapalając przy niej świeczkę. Zauważyłam, że Kadohi spogląda na półki z lekami, więc lekko się uśmiechnęłam. Nie byłam pewna jak powinnam teraz się do niego zwracać. Wyglądał na młodego, ale zajmował poważne stanowisko. Nie chciałam żeby myślał o mnie jak o człowieku niemyślącym, tym bardziej, że nie ukończyłam edukacji. A raczej nie ukończyłam szkoły, bo księgi Lorena umożliwiały mi posiadanie wiedzy.
Szybko pojawiłam się obok mężczyzny, trzymając w dłoniach kilka bandaży i fiolki z odpowiednio rozcieńczonymi lekami, ziołowymi maściami oraz miskę z dokładnie oczyszczoną wodą. Przygotowałam też specjalną mieszankę, która miała działanie wewnętrzne.  Musiałam jedynie czekać, aż nastawiona woda zacznie wrzeć.
- Zacznę od oczyszczenia rany. Jest niewielka, ale zakażenie może wystąpić praktycznie zawsze. Pamiętasz moment, w którym się pojawiła? – Zapytałam, namaczając wacik i przybliżając ją do skóry białowłosego. Dopiero teraz dostrzegłam jak jasną ma karnację. Była bardzo specyficzna i wyjątkowa.
- Niestety nie. – Odpowiedział, nieco przechylając głowę pod wpływem mojego dotyku.
W momencie kiedy moje palce dotknęły bladej skóry nie poczuły ani gorąca, ani zimna. Kolejna rzecz, która mnie zafascynowała.
- W takim razie podam Ci odtrutkę. Nie zaszkodzi, a może pomóc. Potrzymaj wacik. – Rozkazałam, mogąc teraz sięgnąć po nalewkę z wrotyczu. Było to silne ziele, ale niezwykle skuteczne. Nalałam odpowiednią dawkę, podając Kadohiemu. – Wypij.
Wróciłam do opatrywania rany. Po odkażeniu zaaplikowałam maść z ziela krwawnika oraz liści pokrywy. Miały one wspomóc zatamowanie krwi. Wtedy też zalałam specjalnie przygotowaną mieszankę i podałam białowłosemu do picia. Miałam wrażenie, że każdy mój ruch jest przez niego analizowany, a czerwone ślepia upewniają się, że nie podaję nic, co może mu zaszkodzić. Albo to kolejna moja paranoja i nadwrażliwość.
Krwawienie powoli malało, więc wzięłam kolejny wacik i mocniej przyłożyłam do rany, owijając następnie bandażem.
- Na razie nic więcej nie mogę zrobić, ale krwawienie ustaje. – Odetchnęłam, delikatnie się uśmiechając. – Musisz pić tę mieszankę jeszcze przez cały dzień. Na pewno dam Ci jej więcej, bo działa również profilaktycznie, a nawet jest używana do leczenia hemofilii. To zbiór siedmiu ziół, więc zapewniam, że nie zaszkodzi.
Starałam się powiedzieć mu wszystko i zapewnić, że nie mam złych zamiarów. Kadohi odetchnął, patrząc w moje oczy.
- Dziękuję. – Przejechał palcami po bandażu, a ja rozpoczęłam sprzątnie.
- To ja dziękuję. – Odpowiedziałam. – Sam bym sobie z nimi nie poradziła.
Powiedziałam zgodnie z prawdą. Ostatnio moje ciało osłabło, a motywacja całkowicie znikła.
- Poza tym twój płaszcz… Zapłacę za niego, powiedz tylko ile. – Przeniosłam wzrok na poplamiony materiał. – I jeszcze jedno. Musisz odpocząć, a do mojego domu jest jakieś pół godziny drogi. Prowadzi do niego nieuczęszczana droga, więc będziesz bezpieczny.  Chyba, że wolisz spać u mojej znajomej w motelu, mogę to załatwić.
Zaproponowałam, nie dając mu przerwać moje gadaniny. Posłałam jednocześnie przepraszający uśmiech, oczekując na odpowiedź.

<Kadohi? :> >
701

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz