Co takie dziecko mogło samo zrobić? Szczerze powiedziawszy nic. Byłam jak mała bezbronna róża, wśród chwastów rosnących wokół. Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem, dlaczego ludzie tak bardzo chcą mnie zabić czy zrobiłam coś nie tak? Czy uczyniłam coś, za co muszę ponieść karę? Czyż to nie anielskie dzieci są stworzeniem bożym narodzonym bez grzechu? A może na tym świecie nie ma sprawiedliwości i choć strasznie wieże w to, że kiedyś to wszytko się zmieni, na razie będę musiała bardziej się pilnować, aby nie umrzeć z rąk ludzi lub demonów nie biorąc pod uwagę tego, że jeden z nich właśnie jest przy mnie i jeśli się nie zgodzę, on mnie zabije, a przecież nie po to przyszłam na świat, aby dać się tak szybko zabić.
Patrzyłam w milczeniu na dłoń demona, nie wiedząc co w takiej sytuacji zrobić. Logicznym wyjściem jest zgodzić się na jego propozycje, aby nie zginąć, jednakże z drugiej strony nie mogę, a raczej nie powinnam zbliżać się do demona, który teoretycznie jest moim wrogiem, ale w tej chwili chyba również moim jedynym ratunkiem..
Nie mając wyboru, podałam mu dłoń, patrząc na węża, który wpełzł na moją dłoń i choć usta ciągle się łagodnie uśmiechały, serce waliło jak szalone, wewnętrznie strasznie się bałam, jednak nie chciałam tego pod żadnym względem pokazywać.
Okazywanie emocji przerażało mnie bardziej niż śmierć, to może wydać się dziwne i zabawne jednakże taka jest żałosna prawda.
W milczeniu oczekiwałam ciągu dalszego następujących wydarzeń, które potoczyły się bardzo dynamicznie, nawet nie wiem, kiedy mężczyzna wziął mnie na ręce, a obraz wokół zaczął się diametralnie, zmieniać nawet nie wiem, kiedy znalazłam się w jakimś domu, podejrzewam, że dom należał do nieznajomego, któremu od teraz będę musiała służyć. Lepsze to niż ulica, na której jesteś łatwym celem każdego nie tylko wroga.
Mężczyzna bez słowa postawił mnie na ziemi, przyglądając mi się kilka chwil.
- A więc jak się nazywasz? - Zapytał nagle, przerywając milczenie, które przez chwilę między nami panowało.
- Harmony - Odpowiedziałam krótko i zwięźle ściskając misia. Mężczyzna kiwnął głową, mówiąc mi dwa słowa.
- Alister i chodź - To mi wystarczało, aby ruszyć za nim do pokoju, który jak stwierdził, będzie od dziś mój, mruknął coś w stylu " Tam jest toaleta, a ubrania skołujemy jutro" Na tym skończył swoją wypowiedź, pozostawiając mnie samą, sobie wychodząc z pomieszczenia.
***
Wieczorem, gdy na niebie lśniły piękne gwiazdy, stałam w salonie, uśmiechając się delikatnie, myśląc o swoich kochanych rodzicach.
W milczeniu stałam przy oknie, wpatrując się w księżyc, ściskając w dłoni swojego misia, nie wiedziałam co mam zrobić, nie mogłam spać nie żeby było mi to potrzebne, tak po prostu tego chciałam. To znaczy, chciałam być jak ludzie, chociaż nie potrafiłam.
- Nie możesz spać? Za pleców rozszedł się niedawno poznany mi głos. Powoli odwróciłam się w stronę ciemnowłosego, przyglądają mu się w milczeniu, uciekając wzrokiem w stronę okna.
- Nie - Która treściwą odpowiedz na taką mnie stać. - Nie po wiedziałeś mi, co mogę, a czego nie mogę, tu robić - Zauważyłam, nie będąc pewna czy mogę nawet pytać go o cokolwiek.
( Alister?)
495
Patrzyłam w milczeniu na dłoń demona, nie wiedząc co w takiej sytuacji zrobić. Logicznym wyjściem jest zgodzić się na jego propozycje, aby nie zginąć, jednakże z drugiej strony nie mogę, a raczej nie powinnam zbliżać się do demona, który teoretycznie jest moim wrogiem, ale w tej chwili chyba również moim jedynym ratunkiem..
Nie mając wyboru, podałam mu dłoń, patrząc na węża, który wpełzł na moją dłoń i choć usta ciągle się łagodnie uśmiechały, serce waliło jak szalone, wewnętrznie strasznie się bałam, jednak nie chciałam tego pod żadnym względem pokazywać.
Okazywanie emocji przerażało mnie bardziej niż śmierć, to może wydać się dziwne i zabawne jednakże taka jest żałosna prawda.
W milczeniu oczekiwałam ciągu dalszego następujących wydarzeń, które potoczyły się bardzo dynamicznie, nawet nie wiem, kiedy mężczyzna wziął mnie na ręce, a obraz wokół zaczął się diametralnie, zmieniać nawet nie wiem, kiedy znalazłam się w jakimś domu, podejrzewam, że dom należał do nieznajomego, któremu od teraz będę musiała służyć. Lepsze to niż ulica, na której jesteś łatwym celem każdego nie tylko wroga.
Mężczyzna bez słowa postawił mnie na ziemi, przyglądając mi się kilka chwil.
- A więc jak się nazywasz? - Zapytał nagle, przerywając milczenie, które przez chwilę między nami panowało.
- Harmony - Odpowiedziałam krótko i zwięźle ściskając misia. Mężczyzna kiwnął głową, mówiąc mi dwa słowa.
- Alister i chodź - To mi wystarczało, aby ruszyć za nim do pokoju, który jak stwierdził, będzie od dziś mój, mruknął coś w stylu " Tam jest toaleta, a ubrania skołujemy jutro" Na tym skończył swoją wypowiedź, pozostawiając mnie samą, sobie wychodząc z pomieszczenia.
***
Wieczorem, gdy na niebie lśniły piękne gwiazdy, stałam w salonie, uśmiechając się delikatnie, myśląc o swoich kochanych rodzicach.
W milczeniu stałam przy oknie, wpatrując się w księżyc, ściskając w dłoni swojego misia, nie wiedziałam co mam zrobić, nie mogłam spać nie żeby było mi to potrzebne, tak po prostu tego chciałam. To znaczy, chciałam być jak ludzie, chociaż nie potrafiłam.
- Nie możesz spać? Za pleców rozszedł się niedawno poznany mi głos. Powoli odwróciłam się w stronę ciemnowłosego, przyglądają mu się w milczeniu, uciekając wzrokiem w stronę okna.
- Nie - Która treściwą odpowiedz na taką mnie stać. - Nie po wiedziałeś mi, co mogę, a czego nie mogę, tu robić - Zauważyłam, nie będąc pewna czy mogę nawet pytać go o cokolwiek.
( Alister?)
495
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz