niedziela, 22 grudnia 2019

Od Hibane CD Yonkiego

Przyglądałam się badawczo Yonkiemu. Czułam, że coś przede mną ukrywa. Nie ma mowy, by był zwykłym człowiekiem, strasznie dużo wiedział o tym bogu, poza tym zachowywał się, jakby na co dzień obcował z takimi jednostkami jak ja. Przeważnie przeciętni ludzie tak nie reagują. Ta aura tajemniczości sprawiała, że tylko bardziej chciałam zagłębiać się w historie opowiadane przez chłopaka, jednak szybko mnie utemperował, oznajmiając z uśmiechem:
-Dobra, koniec tych pytań, odpowiedziałem na tyle, ile umiałem, teraz twoja kolej. Opowiedz mi nieco o swojej rasie- Poprawiłam się na krześle, czując, jak wbija we mnie zaciekawione spojrzenie. Spojrzałam w bok, by zebrać wszystkie myśli, które krążyły mi po głowie. Sama chciałabym wiedzieć więcej o przedstawicielach swojej rasy, jednak nie zamierzałam zbywać ciekawości Yonkiego:
-Otóż jak już zauważyłeś, w swojej pierwotnej postaci jestem mniejsza i choć posiadam ludzki kształt, to moja osoba nie jest zbudowana z żadnych tkanek, ani organów. Można mnie po prostu opisać jako płomień ze świadomością. Nie wiem, jak wygląda to w przypadku innych żywiołów, jeszcze żadnego nie spotkałam
-W sumie jaką funkcję pełnią żywiołaki? – wyprostowałam się na krześle, by objąć wzrokiem całe pomieszczenie, po czym odparłam, pokazując palcem na jeden ze stołów, na którym leżała przewrócona zapalona świeczka:
-Pilnujemy równowagi w świecie między wszystkimi żywiołami. Gdybyśmy nie sprawowali tej opieki, deszcz padałby rzadziej, rośliny wolniej by rosły, niebo było ciągle przysłonięte chmurami, a ogień albo za bardzo, albo za słabo by się rozprzestrzeniał. Choć mój żywioł wydaje się najbardziej kłopotliwy dla ludzi, potrafi też zdziałać wiele dobrego. Nie lubię tylko niszczyć, ale nie mogę działać, tak jak chcę, tylko jak powinnam. Dlatego sam zobacz.... – Westchnęłam delikatnie, nie dokańczając zdania, by wzbudzić płomień świeczki. Po chwili pijani biesiadnicy dostrzegli, że coraz większa część stołu jest zwęglana przez ogień, który dokarmiany rozlanym alkoholem szybko pochłonął stolik. Wszyscy zebrani w karczmie zaczęli gasić płomienie, co nie zdało się na wiele. Gdy ludzie zrozumieli, że nie wygrają z żywiołem, zabrali w pośpiechu swoje rzeczy i wyszli na zewnątrz. Stojąc przy Yonkim oznajmiłam cicho:
-Muszę utrzymywać wewnętrzną równowagę. Gdybym była dobra i robiła to, co pomaga innym moje płomienie mogłyby wymknąć się spod kontroli. To samo stałoby się z resztą żywiołów, dlatego też musimy pozwolić naszej destrukcyjnej naturze znaleźć ujście. Stąd susze, powodzie, huragany, pożary. Jednak zawsze po katastrofie ma miejsce cykl tworzenia – Oznajmiłam ze słabym uśmiechem, zagłębiając dłoń w ziemi, by zaczerpnąć jej garść na wysokość naszych oczu:
-Popiół użyźnia ziemię, to z kolei pomaga żywiołowi ziemi we wzroście roślin. Rośliny pomagają kontrolować żywiołakowi wody wilgotność otoczenia, a to z kolei sprawia, że żywiołak wiatru może wpływać nieco na pogodę. Nasza jest zamknięta w odwiecznym cyklu zależności, jedno zależy od drugiego, dlatego, jeśli ludzie wybiją któreś z żywiołaków szybko zapanuje chaos. Nie mówię, że jesteśmy wszechpotężni. Ziemia zapewne nadal by trwała, ale w innej formie niż znamy ją obecnie. – Wysypałam ziemię z dłoni, po czym otrzepałam ją i poszłam po mój wóz. Gdy ruszyliśmy w drogę, która zapowiadała się na bardzo wietrzną, a nawet deszczową oznajmiłam zamyślona:
-Żywiołaka bardzo łatwo zabić. Mnie może zgasić woda, wiatr może wysuszyć wodę, ziemia może zostać rozpuszczona przez wodę, a ogień może wypalić powietrze. Skomplikowane i na pierwszy rzut oka bezsensu, jednak po czasie siedzenia w tym wszystkim wydaje się to bardzo logiczne
-Opowiesz mi nieco o swoich umiejętnościach? – Spojrzałam za siebie, by ocenić, jak daleko jesteśmy od miasteczka, póki mogłam dostrzec czarne dymy wydobywające się z kominów, wolałam nie ryzykować:
-Jak się oddalimy od siedlisk ludzkich, dobrze? – Yonki pokiwał twierdząco głową, chyba nie zamierzał mi tego tak łatwo odpuścić. Gdy zrobiliśmy postój gdzieś na skraju lasu, do którego z samego rana mieliśmy wjechać, stanęłam nieopodal swojego wozu i przemieniłam się. Pilnowałam, by zachować bezpieczną odległość między mną a chłopakiem, po czym zaczęłam mu opowiadać, o niektórych aspektach:
-Potrafię w tej postaci podnosić niektóre przedmioty, takie, które nie są ciężkie i łatwopalne. Najgorętsze miejsca to serce i głowa – Pokazałam palcem na dwa skrzące kamyki usadowione w mojej głowie i okolicy serca. By używać swoich mocy, muszę mieć stały dostęp do tlenu. Na razie opanowałam korzystanie z sześciu rodzai płomieni. Krwistoczerwone, które osiągają niezwykle wysoką temperaturę, pomarańczowe pozwalające na ingerowanie w strukturę i stan skupienia przedmiotu, żółte płomienie służą mi do tworzenia iluzji ludzkiej postaci, zielonymi posługuje się, gdy chcę kogoś wyleczyć, niebieskie zamrażają, a raczej odbierają ciepło z otoczenia i fioletowe pozwalający na delikatne cofnięcie lub spowolnienie czasu – Gdy skończyłam mówić, zaczerpnęłam porządny haust powietrza, które ulotniło się ze mnie podczas tych wszystkich wyjaśnień:
-Pokażesz mi, jak działają? – Zastanowiłam się przez dłuższą chwilę, po czym odparłam niezbyt przekonana:
-Skąd mam niby pewność, że nie wykorzystasz tego przeciwko mnie?
-Gdybym chciał ci zaszkodzić, wydałbym cię tamtemu strażnikowi – Odparł Yonki wzruszając przy tym obojętnie ramionami. Miał w tym sporo racji, w końcu mógłby sprzedać ten łuk bez mojej pomocy i tak by dużo zarobił. Z delikatnym uśmiechem zmieniłam swoją barwę na krwistoczerwoną i wycelowałam palcem wskazującym w najbliższą skałę, która została otoczona przez moje płomienie. Po chwili mogliśmy dostrzec tylko coś, co przypominało kałużę magmy. Po krótkiej przerwy moje ciało stało się pomarańczowe, a chwycony przeze mnie metalowy pręt przybrał kształt ptaka, nie czekając na reakcje chłopaka, stworzyłam obok siebie iluzję swojej ludzkiej postaci, która ukłoniła się Yonkiemu, po czym znikła. Z każdym użyciem płomienia nieco zwiększałam swoje rozmiary, co zapewne było łatwe do dostrzeżenia. Gdy moje płomienie rozświetliły otoczenie na zielono, wykorzystałam swoją moc, by uleczyć nadgryziony przez królika listek. Gdy moja barwa przeszła z zielonej do niebieskiej, wykorzystałam niebieskie płomienie, by ochłodzić nieco powietrze wokół Yonkiego, by nie przegrzał się przez moje pokazy. Z uśmiechem ukłoniłam mu się, po czym wróciłam do swojej ludzkiej postaci:
-Fioletowego nie użyję, wykorzystuje go tylko w sytuacjach tego wymagających. Liczę na to, że to zrozumiesz. Poza tym pora spać – Klasnęłam radośnie w rączki, by zgasić każdy wzniecony przeze mnie mini pożar:
-Liczę na to, że się podobało.

(Yonki?)

965

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz