niedziela, 22 grudnia 2019

Od Yasu CD Mordimera

Westchnąłem cicho, słysząc jak próbuje mnie pouczać, szczerze powiedziawszy, nie słyszałem nic oprócz dobrze mi znany „Ble, ble, ble” Na tym kończyła się, jego wypowiedz, to miało mnie czegoś nauczyć? Wątpię. Tak, tak wiem, że mówił normalnie, ale ja nie chcąc go słuchać, słyszałem tylko to, co było przeze mnie najbardziej akceptowalne, czyli tak naprawdę nic. Nie jest moim rodzicem, więc nie ma prawa mnie pouczać, niech sobie za wiele nie wyobraża, jeśli myśli, że zmienię się tylko dlatego, że jeden dzień jestem z nim na łańcuchu, to się grubo myli. Lisy kradną, aby przeżyć, ja nie mając rodziców ani ciepłego lokum muszę kraść, aby żyć.
- Wyluzuj - Ziewnąłem, mając dość jego gadania, które i tak do mnie nie dojdą. - Muszę jeść, by żyć, muszę kraść, by jeść, nie ma w tym nic nadzwyczajnego - Odparłem, wzruszając ramionami.
- Rabuś, żeby tak okradać starszych ludzi - Mruknął, nie był zadowolony, ale dobrze, bo ja też nie najlepiej bym stąd uciekł, gdyby nie te kajdany już by mnie tu nie było, nienawidzę żyć na łańcuchu, może właśnie dlatego, żadna rodzina nie mogła mnie przygarnąć, nie chce, nie potrzebuję schronienia, chce wolności, tylko tego mi trzeba.
- Ty nigdy nie zrozumiesz - Odparłem, odwracając głowę w stronę drzwi, które właśnie powoli się otwierały, wpatrywałem się w nie jak zaczarowany, słysząc za plecami brzęczenie, ten gość chyba nigdy nie odpuszcza. - Zamknij buzie, idzie - Mruknąłem, zeskakując z murka, chowając ręce na plecy, rozglądając się dokoła, udając wyluzowanego gościa, który po prostu jest. Mordimer postanowił zrobić to samo, starając się nie patrzeć na gościa, który niepewnie szedł przed siebie.
- Idziemy za nim? - Na to pytanie kiwnąłem głową, trzymając odpowiednią odległość, aby gość przypadkiem niczego nie zaczął podejrzewać. Boże jak bawią mnie tacy ludzie, pamiętam moje szczenięce kradzieże, dla ludzi z boku musiało wyglądać to zabawnie, szybko jednak nauczyłem się, jak to wszytko powinno wyglądać i nie chwaląc się, okradnę każdego, jeśli tylko tego chcę.
Spokojnie szliśmy za nic nieświadomym mężczyzna, który zorientował się, dopiero gdy byliśmy blisko nawet za blisko, aby nam uciekł.
- Kim wy jesteście? - Wystraszony jak mały kociak wyjął, z tyłu nóż myśląc, że niby się go wystraszymy, niech nie będzie głupi może w kilka chwil zostać zabity i nikt nawet za nim nie zapłacze. Szkoda tylko, że jeśli to zrobimy, trafimy za niego do więzienia, sam nie wiem, co jest gorsze więzienie, a potem śmierć czy życie na ulicy.
- Nie pamiętasz? - Spytałem, patrząc wprost w jego oczy, tak by widział moją złość, chyba zrozumiał, po chwili kim jesteśmy, bo od razu wycofał się do tyłu, starając się uciec. Niestety nie było ucieczki, nim się obejrzał dostał w gębę, od początku chciałem to zrobić, przemoc jest potrzebna i nikt nie powie mi, że tak wcale nie jest.
- Zaprowadźmy go do wierzenia mam już dość twojego towarzystwa - Mruknąłem, ogłuszając przeciwnika, przez jakiś czas będzie nieprzytomny i dobrze nie chciałbym jeszcze znosić tego kolesia.

***

Cała nasza droga przebyta aż do straży królewskiej przeminęła w milczeniu, każdy o czymś myślał, a nieprzytomny wciąż był nieprzytomny, co żadnemu z nas wcale nie przeszkadzało, cisza spokój to lubię, tego właśnie przez ten cały cholerny dzień mi brakowało zwyczajnej ciszy, która dzwoni w uszach, pozwalając się skupić na wszystkim dokoła i niczym konkretnym.
- Prawie jesteśmy - Mordimer przerwał cisza, na co uniosłem głowę ku górze, uśmiechając się delikatnie pod nosem.
- Nareszcie nie będziesz mi już matkować - Tym razem byłem znacznie milszy bardziej rozluźniony, szczerze mówiąc. Lubię go tak troszeczkę, jest znacznie inny, niż każdego, kogo znam i to bardzo mi imponuje, a jednocześnie denerwuje, nie mogę przy nim żyć, jak mam jeść jak nie mam, za co dobrze, że to już koniec zaraz zostaniemy uwolnieni i każdy pójdzie w swoją stronę. - Pośpieszmy się mam jeszcze coś do załatwienia - Dodałem, przyśpieszając swoje kroki trochę głodny, a i zmęczony po tej całej przygodzie, której już dawno, naprawdę dawno nie przeżyłem.

<Mordimer?> 

632

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz