niedziela, 1 grudnia 2019

Od Sarethe CD. Yu

Zbliżał się bankiet, organizowany na moją cześć. To było wielkie osiągnięcie dla królestwa, by kobieta została mianowana na rycerza. To było wydarzenie, które z pewnością zapisało się na kartach historii. Obawiałam się protestów wśród dużej część mężczyzn, jednakże obeszło się naprawdę pokojowo. Widać po minach, że część rycerstwa nie była zadowolona, lecz pozwolili sobie to zachować dla siebie. Na całe szczęście, ponieważ zwyczajowo pewnie by skazano mnie na egzekucje, albo w łagodniejszym wymiarze kary, musiałabym się zrzec tytułu rycerskiego.
Przygotowania trwały pełną parą, od czasu doglądałam czy wszystko idzie pomyślnie, lecz namiestnicy króla uspakajali mnie i próbowali odciągnąć od tych spraw. Na mieście również nie spotkałam tej obojętnej twarzy Yu, by mu się pochwalić moim osiągnięciem. Sądziłam, że będę mogła spędzić ten czas ale chyba się spóźniłam i nasz drogi chłopaczyna wyruszył w dalszą drogę. Spędziłam więc sporo czasu z Armetem opowiadając mu o swoich przeżyciach i odczuciach podczas okresu piastowania stanowiska giermka. Cały czas ze mnie pokpiwał doprowadzając mnie trochę do irytacji. A gdy byłam sama, towarzystwa dotrzymywał mi Izmael.
W dzień balu nie miałam jeszcze kreacji. Spokojnym stepem przemierzałam stolicę, ku krawcowej po odbiór stroju. Wybrałam drogę na skróty przez najbogatszą dzielnicę. Ich służba nie zwracała na mnie uwagi, młode arystokratki pozdrawiały mnie skinieniami głowy. Mimo braku zbroi, kolory ubrań zdradzały moją pozycję. Gdy dotarłam na miejsce wesołym okrzykiem powitała mnie starsza kobieta. Uśmiechnęłam się przyjaźnie zeskakując z konia.
-To twój koń? - zagaiła prowadząc mnie do środka. Pokręciłam głową.
-Nie, ale po balu mam zamiar udać się do stadniny Warringtonów, od nich pragnę kompana na wszystkie dni - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
W środku było jasno i roiło się od strojów bogato zdobionych, różnokolorowych materiałów. Wszystkie suknie były szyte najprawdopodobniej na dzisiejszą imprezę i zapewne większość z nich dzisiaj zobaczę. Wepchnięte manekiny z mundurami, oznaczały, że były przygotowane na inne okazje dla panów. Wstrzymałam oddech kiedy zaprezentowano mi dwie kreacje: suknie oraz mundur. Przymierzyłam na początku pierwszy strój. Tiul kaskadami opadał na podłogę tworząc wrażenie, jakby dół sukni był płynną cieczą. Kolor sukni jednak był zimnym, stalowym odcieniem wpadającym w niebieskości. Odcień złudnie przypominał mi ten pochodzący ze zbroi z pasowania. Ten jednak był odcieniem szlachetniejszym i dostojniejszym, które żal ubrudzić krwią. Mundur składał się głównie z czarnego koloru, a guziki i jakieś drobne ozdoby były w kolorze sukni. Czarna koszula opinała w biuście podkreślając kobiecie walory. Marynarka była luźniejsza, ale bardziej krępowała ruchy przez materiał z jakiego został wykonany.
-Jak się panience podoba? -spytała z nutą podekscytowania.
-Są cudowne... naprawdę dziękuję. Nie wiem jak będę mogła się za to odwdzięczyć.
-Wystarczy, że zapłacisz - powiedziała półżartem. Kiwnęłam głową.
-Nie wiem na co powinnam się zdecydować dzisiaj - stwierdziłam lekko zakłopotana.
~Jak chcesz uwodzić mężczyzn, to ubierz mundur.  Będzie ciekawiej -skwitował Izmael cicho podśmiechując.
-Proszę mi uwierzyć na słowo, w obu panienka wygląda szlachetnie ale zdecydowałabym się na suknię. Mogę ręczyć, że żadna z panien na balu nie założy sukni w tym samym kolorze co panienki - uśmiechnęła się do mnie promiennie.

~~~~~~

-Witam wszystkim przybyłych na dzisiejszy bal! Chciałbym uroczyście powitać wszystkich zaproszonych gości: arystokrację, mistrzów, znamienitych rycerzy, a przede wszystkim pierwszą kobietę, którą pasowano na rycerza. Jestem nadal niezwykle wzruszony informacją, że kobiety chcą tak samo jak mężczyźni być lojalni państwu. Losy królestwa Dous Mundos nie są im obce i są w stanie oddać swoje własne życie by bronić jego honoru -rozbrzmiał głos Elzebiusza.
Ludzie odsunęli się ode mnie tak by król mógł spojrzeć na moją osobę. Uniosłam rąbki sukni do góry i dygnęłam tak jak przystało w kulturze.
-Cieszy mnie to, że nasze królestwo się rozwija i staje się ogromną potęgą - tymi słowami rozpoczął się bankiet.
Grajkowie na początku grali spokojne piosenki, by móc w chwili trzeźwości jeszcze zatańczyć klasyczne tańce. Moim partnerem okazał się być Armet, który jak strzała przylgnął do mnie uprzednio zapraszając do tańca. Już na początku mignęła mi znajoma twarz. Podczas przerwy, zasiedliśmy do stołu. Król zasiadł na swoim miejscu wraz z pozostałymi członkami, którzy są najwyżej w hierarchii. Znajoma twarz usiadła gdzieś blisko mojego wzroku. Czułam na sobie... jej spojrzenie. Kiedy nasze spojrzenia się zetknęli, szerzej rozchyliłam powieki. Sztuczne oczy... Yu!
-Coś się stało? - spytał Armet pijąc puchar wypełniony winem.
-Nie, nic, to nic takiego - odparłam kręcąc głową.
Wzięłam swój puchar do ręki i uniosłam do góry.
-Za Dous Mundos i jego sprawiedliwego władcę, Elzebiusza II Ceuzera!

Yu?

Liczba słów: 712

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz