piątek, 6 grudnia 2019

Od Mordimera CD. Yasu

Nie byłem pocieszony faktem, że mamy na nich po prostu czekać. Dla mnie było to tylko marnowanie czasu, ale jednak ten młody człowiek miał rację. Już samo to, że byliśmy zakuci w kajdany, było bardzo podejrzliwe, na miejscu karczmarza od razu wysłałbym kogoś po straż, a na miejscu gości, uważnie bym się przyglądał obcym. Odeszliśmy kawałek od drzwi, aby nie stać pod nimi jak jacyś żebracy. Mając zamiar przygotować się, na nie wiadomo jak długie czatowanie przez budynkiem, usiadłem na jakiejś pustej beczce, a po chwili Yasu usiadł obok mnie, na nieco niższym murku. Czekaliśmy w milczeniu, każde zajęty swoimi myślami. Byliśmy pogrążeni we własnych umysłach, kierowaliśmy wzrok na drzwi tylko wtedy, gdy się otwierały: ani ludzi wchodzący, ani wychodzący, nie przypominali nam żadnego złodzieja. Siedzieliśmy dalej, a cisza coraz bardziej się pogłębiała, aż zaczęła dudnić w mych uszach. Lubię ciszę, spokój i długie myślenie, ale nie przed karczmą, w której się drą do takiego stopnia, że wszystkie przekleństwa słychać na zewnątrz, nie wśród ludzi, którzy podejrzanie się na ciebie gapią i nie na środku, głośnego miasta. To wszystko wytrącało mnie z równowagi; gdy byłem już całkowicie w swoim świecie, nagle docierały do niego odgłosy kół na drodze, głośny śmiech przekupek, pisk dziewczyny w zaułku czy trzaskanie drzwiami i oknami. Raz nawet ktoś wylał jakąś ciecz z okna niedaleko nas i chociaż to coś nas nie dotknęło, poczuliśmy ohydny smród. A mimo to siedzieliśmy dalej.
- Twoi rodzice się nie będę o ciebie martwili? - zapytałem spoglądając na niego, gdy zdałem sobie sprawę, że ten dzieciak nie powiadomił nikogo, że wraca później, chociaż po jego stylu bycia czułem, że raczej nikogo nie ma. I się nie myliłem.
- Nie mam ich i nikt się martwić o mnie nie musi. Radzę sobie sam – powiedział to obojętnie, jakby go to nie obchodziło.
- Nie masz nikogo? - chciałem się upewnić oraz chciałem do kogoś otworzyć gębę. Ten tylko odpowiedział krótko „nie” i wrócił do bawienia się palcami. - Więc gdzie mieszkasz? - zapytałem kolejne pytanie, tym razem z ciekawości. Teraz nie każda przybłęda siedzi w sierocińcu, bo większość sobie stwierdza, że lepiej im będzie na wolności, bez żadnych zasad, w świecie, gdzie mogą robić co chcą. Yasu popatrzył na mnie zirytowany.
- Nie interesuj się – a potem jeszcze bardziej się do mnie odwrócił plecami. Bawił się swoimi palcami, kiedy ja się zastanawiałem, gdzie racy jak on sypiają, co jedzą, jak żyją… na dwa ostatnie pytania znalazłem odpowiedź, kiedy zobaczyłem, jak chłopiec sięga do kieszeni starszego mężczyzny, który trzymał tam nieduży woreczek. Dzieciak od razu to wykorzystał, wyciągnął rękę i szybkim ruchem wyciągnął przedmiot. Dotknął zawartości przez materiał, a na jego ustach pojawił się uśmiech. Mężczyzna przeszedł obok nas, nic nie zobaczywszy. Yasu siedział do mnie tyłem, a dzięki temu, że siedział wyżej i byłem większy, sięgnąłem ręką bez kajdanek nad jego głową i takim samym ruchem jak on, wyrwałem mu pieniądze z zaskoczenia. Jedynie musnął koniuszkami materiał, a kiedy chciał wstać i odebrać swoją „własność”, położyłem mu rękę na głowie i przytrzymałem go tak, że nie mógł się do mnie zbliżyć. - Oddawaj, to nie twoje.
- Ani twoje – odparłem.
- Sam sobie coś ukradnij – mówił dalej rozzłoszczony.
- Nie ma takiej potrzeby – i po tych słowach rzuciłem woreczkiem w stronę mężczyzny. Przedmiot wylądował krok za staruszkiem, który dalej niczego nie usłyszał. - Proszę pana! - krzyknąłem do niego głośno. Yasu w tym czasie przestał się szarpać, zabrałem rękę i teraz tylko stał na murku i przyglądał mi się ze złością, przerzucając wzrok na swój utracony dobytek. - Wypadło coś panu – oznajmiłem mu wyraźnie, kiedy się do nas odwrócił. Powoli spojrzał w dół, a potem uważając na swoje plecy, kucnął i podniósł sakiewkę. Zajrzał do środka, lekko się uśmiechnął, po czym schował go do przedniej kieszeni pod narzutą. Uśmiechnął się w naszą stronę, skinął głową i ruszył dalej w swoim kierunku. Spojrzał na chłopaka, szykując się na mowę.

<Yasu?>
631

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz