niedziela, 22 grudnia 2019

Od Keyi CD Mordimera

Mój oddech zdołał się uspokoić, ale ciało nadal buzowało. Opętał mnie dziwny amok i zatraciłam logiczne myślenie, co wcale mi się nie zdarzało. Nie działałam tak jak powinnam  i dopiero teraz odzyskiwałam świadomość czynów. 
Tak oto skończyłam na kanapie człowieka całkowicie mi obcego i na dodatek kogoś, kto wyraźnie mnie nie lubi. Rzadko prosiłam o pomoc, a teraz nawet nie miałam nad tym pełnej kontroli. Zdziwiło mnie własne zachowanie, ale mocniej zaskoczyłam się jego postawą.  Wpuścił mnie do mieszkania, zaoferował nocleg i nie pozostał obojętny. Okazał dobro, które z pewnością do niego wróci. 
Leżąc bezwładnie, usłyszałam jedynie przekręcony w drzwiach klucz. To akurat była dla nie najbardziej naturalna rzecz z całego tego dnia. Naturalnym było, że boi się o własne życie. Tym bardziej biorąc pod uwagę moje ostatnie zachowanie. Mimo tego nie do końca wiedziałam dlaczego się zgodziłam i tutaj śpię. Może podświadoma potrzeba obecności drugiej osoby? A może jestem po prostu zbyt głupia, żeby w końcu zrobić coś sama. 
Nie mogłam teraz cofnąć czasu i zaplanować coś lepszego. Nie miałam wyboru, musiałam żyć z tym jaka jestem.  A raczej zaakceptować to co już się stało. 
Przekręciłam się na drugi bok, patrząc wprost na ścianę. Były gołe, a wystrój pokoju dość prosty. Wygląd pasował do tego jak postrzegałam samego Mordimera. On sam sprawiał wrażenie opanowanego, ale nieco zbyt zapatrzonego w swoją inteligencję. Czuję się głupio, że mi pomaga. W głowie rodziło się wiele scenariuszy, w tym też tych najgorszych, które wplątały we mnie wątpliwości. Może jest w zmowie z Michaiłem i dlatego chciał mnie przenocować, a potem skończę martwa na podłodze? Nadal musiałam pozostać czujna.
Nie mogłam przestać myśleć i szukać dobrego rozwiązania z tej sytuacji. Niestety zamiast pomysłów miałam jedynie pustkę. Po chwili bezowocnych poszukiwań, zamknęłam oczy i oddałam się ciemności, która ukołysała mnie do snu.
Kiedy się obudziłam było już jasno. Do pokoju wszedł gospodarz, niosąc gorący napój. Miałam ogromne poczucie winy, ale nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. 
- Jak się spało? – zapytał mimochodem, kładąc kubek na stoliku.
Naciągnęłam niżej koszulkę i jedynie spuściłam niemo wzrok. 
- Przepraszam. – wycedziłam. – To nie miało tak wyglądać. 
Kiedy zdałam sobie sprawę, że mówiłam teraz od serca jeszcze pardzie poczułam upokorzenie. Byłam niemal pewna tego, że mężczyzna triumfuje w duchu i wyzywa mnie od szmat. A jeśli nawet nie, to z pewnością widzi we mnie coś obrzydliwego. 
- Zbyt mądre posunięcie to nie było. – wzruszył ramionami.
- Zdaje sobie z tego sprawę. – westchnęłam. - Straciłam panowanie. 
Przygryzłam dolną wargę, chowając twarz za nieuporządkowanymi włosami. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Po prostu zniknąć. 
- Dziękuję za nocleg i naprawdę przepraszam. – kontynuowałam, powoli wstając i zabierając swoje ciuchy. 
Nie czekałam na odpowiedź, po prostu szybko wybiegłam na pole. Zżerały mnie emocje i nie potrafiłam ich opanować. Zachowywałam się jak dzikie zwierzę, ale potrzebowałam odciąć się od jego karcącego spojrzenia. Ten człowiek mieszał w moich uczuciach bardziej niż osoba, którą mogłam kochać. Wiedziałam, że musi teraz czuć się jakbym była idiotką. Jednak nie to mnie najbardziej martwiło. Dalej nie wiedziałam co mam zrobić.
Kiedy przystanęłam na zewnątrz, poczułam uderzający chłód. Szybko więc zawróciłam i z powrotem znalazłam się w jego domu. 
- Tak właściwie, to dalej nie wiem co mam robić. – rzuciłam. – Poza tym zamierzam porzucić mój teraźniejszy zawód. 
Z jakiegoś powodu chciałam z nim porozmawiać i mu to powiedzieć. Być może to jego postawa najbardziej wpłynęła na taką decyzję.


Mordimer? Keya wpada w chaos ;p

550

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz