No i się wreszcie dostało mi się za moje nieposłuszeństwo, wobec innych starszych demonów tego mogłem się spodziewać, po moich rodzicach dowiedzieli się, że mam u siebie człowieka co było zabronione i mam za swoje obym szybko się z tego wylizał ten gość, może wrócić. A wtedy w niebezpieczeństwie jest chłopak, który jest, mimo wszytko zemną. Teraz sam nie wiem, czy powinienem go uwolnić.
Jedno co mnie dziwi to, to że sam nie uciekł i tak niebyłym w stanie go ścigać, zanim moje rany się zagoją, trochę potrwa za długo, jestem na głodzie, aby moje rany szybko się zagoiły, byłby więc wolny, dlaczego nie skorzystał z takiej możliwości? Jest głupi? Nie to chyba nie to coś innego musi się za tym kryć. Tylko nie wiem co, co prawda potrafię czytać w myślach, jednak teraz nie mam nawet siły, by to uczynić.
- Powinieneś uciec, gdy tylko miałeś ku temu dobrą okazję - Wydusiłem, czując, że przez ranę i sporą ilość utraconej krwi mam nie tylko problem z poruszaniem się, ale i problem z mówieniem, czy również oddychaniem.
- Uwierz mi, że chciałem - Nie okłamywał mnie, podchodząc do kanapy, na której leżałem, wpatrując się we mnie, w milczeniu.
- Ale nie mogłeś co? Twoje serce by ci nie pozwoliło - Odparłem, nie musząc czytać tego z jego myśli, oczy, którymi na mnie patrzył, mówiły wiele, nawet wiele niż by tego chciał. Musi poćwiczyć nad zakładaniem maski na swoją twarz, to mu wiele ułatwi.
- A ty znów czytasz w moich myślach - Burknął, niezadowolony siadając w fotelu, która znajdowała się nieopodal kanapy, na której leżę, cholera właśnie sobie uświadomiłem, że ujebałem całą kanapę swoją krwią i teraz będę musiał ją wywalić, przecież nie wypiorę tej krwi, a tak bardzo ją lubiłem, niech to szlak.
- Nie czytam, tym razem twoje oczy zdradziły co czujesz, uwierz mi nie mam siły, czytać twoich myśli - Przyznałem, starając się znów wstać, nie mogę tak leżeć cholera, nie mogę, muszę się ruszyć przynajmniej spróbować.
- Mówiłem ci, nie ruszaj się - Upomniał mnie, wiem, że miał racje, nie powinienem się ruszać, ale nie mogę też tak bez celu tu leżeć, czas odwiedzić swoich rodziców wiem, że matka na pewno jest w to zaplątana, a co do ojca tego nie wiem. Może i wyrzucili mnie jak śmiecia, jednak jestem synem bardzo potężnych demonów, które nie mogą pozwolić sobie na zniszczenie swojej reputacji, a ja swoim zachowaniem właśnie to robię, kiedyś mnie za to zabiją. Rodzicami nigdy nie umieli być, ale katami byli dla każdego, kto łamał ich zasady, nawet ich własny syn stał się ich wrogiem, nigdy mi to nie przeszkadzało, jednakże teraz przegięli, zrewanżuje się z to na pewno, jeszcze tego pożałują. Nie dam się tak traktować na pewno nie im.
- Muszę wstać, moi rodzice muszę do nich iść. A ty, ty powinieneś uciekać, ten gnój na pewno jeszcze tu wróci - Odparłem, podnosząc się z trudem do siadu, trzymając dłoń na brzuchu, ciężko przy tym oddychając z bólu, który rozszedł się po moim ciele.
- W coś ty się do cholery wpakował? - Zapytał, trochę wkurzony chłopak co muszę przyznać, nieco mnie zaskoczyło, nie spodziewałem się, że ma jaja, aby się tak na mnie unieść, co prawda czasem mruczał coś pod nosem, jednak nigdy nie był aż tak odważny. Myśli, że jestem ranny, to może się tak ozywać?
Westchnąłem cicho, kładąc rękę na twarz, musząc właśnie wyciągnąć na świat dzienny wszystkie brudy. Nie chce tego robić, ale nie mam chyba w tej chwili wyboru.
- Moi rodzice to dupki, ale w jednym mają rację, nigdy nie powinienem mieć przy sobie człowieka, nie od tego jesteście, byśmy was lubili, tylko zabijali, nie potrafię zabijać ludzi, nawet trochę ich lubię, dopóki mnie nie wkurzają. Nie w tym rzecz oni "rodzice" wyrzucili mnie z domu, jak zwykłego śmiecia a mimo to prześladują mnie na każdym kroku, gdy tylko łamie zasady spotyka mnie "kara" przywykłem do tego, ale nigdy nie będę takim demonem, jakiego chcą, wyrzucili mnie, więc całe swoje życie będę robił im w brew bez względu na wszystko - Wyjaśniłem, może to było głupie, ale byłem mściwy i nie miałem zamiaru tak tego zostawić.
<Keith? xD>
672
Jedno co mnie dziwi to, to że sam nie uciekł i tak niebyłym w stanie go ścigać, zanim moje rany się zagoją, trochę potrwa za długo, jestem na głodzie, aby moje rany szybko się zagoiły, byłby więc wolny, dlaczego nie skorzystał z takiej możliwości? Jest głupi? Nie to chyba nie to coś innego musi się za tym kryć. Tylko nie wiem co, co prawda potrafię czytać w myślach, jednak teraz nie mam nawet siły, by to uczynić.
- Powinieneś uciec, gdy tylko miałeś ku temu dobrą okazję - Wydusiłem, czując, że przez ranę i sporą ilość utraconej krwi mam nie tylko problem z poruszaniem się, ale i problem z mówieniem, czy również oddychaniem.
- Uwierz mi, że chciałem - Nie okłamywał mnie, podchodząc do kanapy, na której leżałem, wpatrując się we mnie, w milczeniu.
- Ale nie mogłeś co? Twoje serce by ci nie pozwoliło - Odparłem, nie musząc czytać tego z jego myśli, oczy, którymi na mnie patrzył, mówiły wiele, nawet wiele niż by tego chciał. Musi poćwiczyć nad zakładaniem maski na swoją twarz, to mu wiele ułatwi.
- A ty znów czytasz w moich myślach - Burknął, niezadowolony siadając w fotelu, która znajdowała się nieopodal kanapy, na której leżę, cholera właśnie sobie uświadomiłem, że ujebałem całą kanapę swoją krwią i teraz będę musiał ją wywalić, przecież nie wypiorę tej krwi, a tak bardzo ją lubiłem, niech to szlak.
- Nie czytam, tym razem twoje oczy zdradziły co czujesz, uwierz mi nie mam siły, czytać twoich myśli - Przyznałem, starając się znów wstać, nie mogę tak leżeć cholera, nie mogę, muszę się ruszyć przynajmniej spróbować.
- Mówiłem ci, nie ruszaj się - Upomniał mnie, wiem, że miał racje, nie powinienem się ruszać, ale nie mogę też tak bez celu tu leżeć, czas odwiedzić swoich rodziców wiem, że matka na pewno jest w to zaplątana, a co do ojca tego nie wiem. Może i wyrzucili mnie jak śmiecia, jednak jestem synem bardzo potężnych demonów, które nie mogą pozwolić sobie na zniszczenie swojej reputacji, a ja swoim zachowaniem właśnie to robię, kiedyś mnie za to zabiją. Rodzicami nigdy nie umieli być, ale katami byli dla każdego, kto łamał ich zasady, nawet ich własny syn stał się ich wrogiem, nigdy mi to nie przeszkadzało, jednakże teraz przegięli, zrewanżuje się z to na pewno, jeszcze tego pożałują. Nie dam się tak traktować na pewno nie im.
- Muszę wstać, moi rodzice muszę do nich iść. A ty, ty powinieneś uciekać, ten gnój na pewno jeszcze tu wróci - Odparłem, podnosząc się z trudem do siadu, trzymając dłoń na brzuchu, ciężko przy tym oddychając z bólu, który rozszedł się po moim ciele.
- W coś ty się do cholery wpakował? - Zapytał, trochę wkurzony chłopak co muszę przyznać, nieco mnie zaskoczyło, nie spodziewałem się, że ma jaja, aby się tak na mnie unieść, co prawda czasem mruczał coś pod nosem, jednak nigdy nie był aż tak odważny. Myśli, że jestem ranny, to może się tak ozywać?
Westchnąłem cicho, kładąc rękę na twarz, musząc właśnie wyciągnąć na świat dzienny wszystkie brudy. Nie chce tego robić, ale nie mam chyba w tej chwili wyboru.
- Moi rodzice to dupki, ale w jednym mają rację, nigdy nie powinienem mieć przy sobie człowieka, nie od tego jesteście, byśmy was lubili, tylko zabijali, nie potrafię zabijać ludzi, nawet trochę ich lubię, dopóki mnie nie wkurzają. Nie w tym rzecz oni "rodzice" wyrzucili mnie z domu, jak zwykłego śmiecia a mimo to prześladują mnie na każdym kroku, gdy tylko łamie zasady spotyka mnie "kara" przywykłem do tego, ale nigdy nie będę takim demonem, jakiego chcą, wyrzucili mnie, więc całe swoje życie będę robił im w brew bez względu na wszystko - Wyjaśniłem, może to było głupie, ale byłem mściwy i nie miałem zamiaru tak tego zostawić.
<Keith? xD>
672
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz