wtorek, 16 listopada 2021

Od Mikleo CD Soreya

Czułem się trochę winien, tej całej sytuacji, gdybym nie opóźnił, aż tak naszej podróży mojemu mężowi nie zaczęłoby brakować pożywienia na resztę podróży. Rany musimy jutro z samego rana wyruszyć i iść cały dzień, by nadrobić chociaż trochę ten stracony czasu.
- Od jutra wyruszamy w drogę i to z samego rana - Zadecydowałem, nie chcąc nawet słuchać żadnego, ale, ja czuje się już dobrze i dlatego nie będę opóźniał podróży, o to martwić się nie musi.
- Jesteś pewien, masz siłę, aby znów podróżować? - Na to pytanie uśmiech sam pojawił mi się na ustach, Sorey zawsze się o mnie martwi zdecydowanie niepotrzebnie, jestem na tyle silny, by dać sobie radę ze wszystkim, z czym radę powinienem sobie dać.
- Oczywiście, czuje się już dobrze - Wyznałem, naprawdę czując się dobrze, nie kłamałem, te dni wystarczyły mi, abym nabrał siły do podróży której i tak odkładać już dłużej nie mogliśmy, musimy wracać jak najszybciej do zamku nie tylko z powodu jedzenia, ale i zimy, która powoli już nadchodzi, a my nie chcemy, ale przypadkiem nas dopadła.
- Dobrze, w takim razie chyba nie mamy wyjścia, jutro z samego rana wyruszamy w podróż powrotną do zamku - Zadowolony z jego wypowiedzi poczułem się lepiej, nie chciałem jeszcze bardziej opóźniać podróży, z powodu którego nie było, a który widział mój mąż. Czułem się dobrze i dlatego bez problemu mogliśmy wrócić do podróży bez względu na to, co myśli mój mąż.
Z ulgą kiwnąłem głową, ciesząc się z powrotu do dalszej podróży, tym bardziej że miałem na uwadze męża, który niepotrzebnie miałby głosować, gdybyśmy zostali tu jeszcze kilka dni.
- W takim razie musimy porządnie wypocząć - Uznałem, gdy mój mąż spokojnie jadł przygotowany przeze mnie posiłek.
- Masz racje, dlatego ty odpoczywasz, a ja biorę cało nocną warte - Słysząc jego słowa, prychnąłem cicho pod nosem, nie mając zamiaru się z nim zgadzać, uruchamiając barierę, która miała chronić nas całą noc przed wszelakim niebezpieczeństwem.
- Oczywiście już pokornie się zgadzam - Prychnąłem, w żadnym wypadku nie mając zamiaru się na to zgodzić, bądź co bądź bariera nie bez przyczyny ma nas dziś chronić. Oboje bowiem musimy wypocząć i może kto wie nacieszyć się trochę sobą. Długo czekałem aż wróci mój mąż, chyba zasłużyłem sobie tym samym na nagrodę.
- Miki, powinieneś odpocząć - Zaczął, gdy skończył swój posiłek, podchodząc do mnie, by usiąść po mojej prawej strony, skupiając tym samym całą moją uwagę na sobie.
- Mam lepszy pomysł - Wymruczałem, zadowolony siadając okrakiem na jego nogach, popychając go na koc, mając ochotę na chwilę doznań, na których oboje skorzystamy, odrobinkę się relaksując, a jak wiadomo, relaks teraz bardzo nam się przyda.
- Jesteś pewien? Nie chcę, abyś się, do czego zmuszał - To było troszeczkę dziwne. I to zdecydowanie musiałem przyznać. Czy mój mąż naprawdę myśli, że się do czegoś zmuszam? Jeśli tak muszę zrobić wszystko, aby przestał tak myśleć.
- Nigdy nie zmuszam się do niczego, a już w szczególności do seksu z tobą, wręcz przeciwnie ciągle mi ciebie mało - Zapewniłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, nie musząc długo czekać na konkrety ze strony męża, który bez większej dyskusji przyjął, moją propozycję dając mi to, o co prosiłem. Muszę przyznać, ten dzień zakończył się bardzo przyjemnie i tak szczerze mówiąc, mógłby się kończyć każdy mój dzień z człowiekiem, którym chcę spędzić resztę swoich dni.
Rano obudziłem się dziwnie rozpalony i pełen energii nawet mimo bardzo wczesnej pory. Czyżby to zasługa naszych wspaniałych nocnych doznań? Prawdopodobnie tak innego wytłumaczenia nie ma... A jednak jest. Pełnia, która wyjaśnia rozpalenie i nadmiar energii. Rany i to akurat dziś? Z dwojga swoją złego lepiej teraz niż gdyby Sorey jeszcze nie był sobą.
Rozciągając swoje mięśnie, wstałem z koca, zabierając się od razu za przygotowania do podróży, pozwalając tym samym troszeczkę dłużej wypocząć mężowi, nim wyruszymy w długą podróż.
- Sorey, czas wstać - Wyszeptałem, bardzo delikatny wybudzając go ze snu, starając się zachować spokój, mimo że mój mózg szalał, chcąc w tej samej chwili skupić się na kilku rzeczach naraz.
- Jeszcze pięć minut - Mruknął pod nosem, nakrywając się kocem.
- Dobrze, w takim razie idę nad wodę - Stwierdziłem, wstając z kolan, ruszając w stronę wody. - Nie, nie idę, a ty wstajesz, ale już - Wróciłem do niego, wybudzając go tym razem ostrzej ze snu. Mamy ruszać w drogę a ja nie dam się tak szybko spławić, przygotowałem mu śniadanie, przygotowałem konia do drogi, koniec spania wstaje, zjada śniadanie i ruszamy w drogę i to jak najszybciej dłużej nie wytrzymam tego czekania, muszę ruszać i to już. - Sorey no - Burknąłem jak to miałem w zwyczaju, gdy coś mi podczas pełni nie pasowało. - Wstawaj no już - Niezadowolony z powodu tego ociągania się mojego męża miałem już wielką ochotę wstać i wyruszyć w drogę sam i tylko zdrowy rozsądek trzymał mnie jeszcze w ryzach, nie pozwalając zrobić niczego głupiego.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz