Z szerokim uśmiechem na ustach przyglądałem się, jak mała sunia i Vivi się zaprzyjaźniają. Lisica najpierw dokładnie obwąchała jeszcze wtedy lekko zdezorientowanego szczeniaka, po czym zaczęła machać ogonem i go lizać. Czyli ją zaakceptowała, co w sumie mnie nie dziwiło, miała w sumie tendencję do opieki nad wszystkim, co małe i bezbronne. Podobnie reagowała na Sachiko poza tym lizaniem, ale to tylko dlatego, że pani Kato na to nie pozwoliła.
- Łatka może być, ja zdecydowanie nie mam talentu do wymyślania imion – odpowiedziałem przyglądając się, jak zwierzaki się ze sobą bawią.
Sunia była bardzo mała, więc trzeba będzie nad nią popracować, by nauczyć ją dobrego zachowania. Znaczy, chyba tak się robiło z psami, ja nie wiem, bo Vivi nigdy nie trenowałem. Ona szybko się orientowała, co może, a czego nie może robić, ale to też może dlatego, że dzięki moim umiejętnościom potrafiłem się dogadać, jak z człowiekiem. Tak, coś w tym może być.
- Przesadzasz, wystarczy, że troszkę pomyślisz i na pewno wpadniesz na coś fajnego – powiedział, wracając do pokoju z małą miseczką z jedzeniem, zapewne dla „Łatki”. Dobrze, że nie zdecydował się dać jej dużo, widać było, że sunia nie jadła przez kilka długich dni, więc duże porcje tylko by jej zaszkodziły.
- Nie ma na co czekać, Łatka brzmi dobrze. I uroczo – odparłem, uśmiechając się delikatnie do narzeczonego.
Dobrze, że humor mu wrócił. Na spacerze bałem się, że już do końca dna się do mnie nie odezwie przez to, że wziąłem na spacer małego Sachiko. Gdyby jeszcze przez cały spacer płakał to zrozumiałbym, że mógłby być lekko zdenerwowany, ale nie, dziecko było bardzo grzeczne. Faktycznie, coś sobie mamrotał pod nosem, ale jak to dziecko, w końcu pierwsze słowo jeszcze przed nim, ale to nie było w końcu nic złego. Mam wrażenie, że Taiki czasem przesadza, jeżeli chodzi o Sachiko. To jedynie dziecko, które potrzebuje znacznie więcej uwagi niż dorosły mężczyzna.
- I co, teraz ty pewnie też chcesz coś do jedzenia – powiedziałem do Vivi, kiedy ta przyglądała się wcinającemu posiłek szczeniakowi. – Zauważyłem, że Vivi też jest strasznie chuda – odezwałem się do Taiki’ego, który stanął obok.
- Jak ciebie nie było, nie za wiele jadła. I w żaden sposób nie mogłem jej przekonać do jedzenia – wyjaśnił, drapiąc moją lisią towarzyszkę za uchem.
A więc tak to wyglądało. Nie sądziłem, że Vivi będzie tak bardzo przeżywać moje zniknięcie. Wiedziałem, że będzie zdezorientowana i nie będzie miała pojęcia, co się dzieje, ale żeby głodować...? Zwierzęta są niesamowite. I także odrobinkę przerażające. Patrząc na to pozytywnie, to przynajmniej nie będę sam wracać do poprawnej wagi, Vivi będzie mi w tym towarzyszyć. I Łatka, ona także musi przybrać na wadze.
- Vivi, chodź, dam ci kolację – zawołałem do lisicy, która od razu zjawiła się przy mnie, najwidoczniej bardzo głodna.
Reszta wieczoru minęła nam bardzo spokojnie. Łatka bardzo szybko się zaaklimatyzowała w nowym domu i podbiła serce każdego domownika. Tylko jeszcze Koda nie za bardzo miał okazję bliżej zapoznać się z nowym członkiem rodziny, ale na to będzie jeszcze czas, jak to stwierdził Taiki. Późnym wieczorem szczeniak położył się przy Vivi, która z kolei leżała już na swoim posłaniu przy kominku. Ponieważ, że wszyscy już byliśmy zmęczeni, zdecydowaliśmy już pójść na górę.
- Więc jutro zdecydowanie musimy iść na zakupy i się nie wywiniesz – odezwał się Taiki, kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju.
- A nie będziesz miał problemów? Mówiłeś mi wcześniej, że pracujesz i chodzisz do szkoły, nie chcę, żebyś miał jakiś problem przez taką nieobecność – odpowiedziałem, przebierając się w jego koszulę do spania. – Czekaj – dodałem szybko zauważając, jak otwiera usta, by coś powiedzieć. – Słyszysz to?
- Coś drapie w drzwi – odparł, podchodząc do drzwi i otwierając je.
Okazało się, że była to Vivi, która dumnie trzymała w zębach Łatkę. One przypadkiem nie spały...? Byłem pewien, że kiedy opuszczałem kuchnię, oboje były pogrążone w głębokim śnie. Lisica nic sobie z nas nie robiąc, podeszła do dywanika przy łóżku, położyła na nim Łatkę, a następnie sama zwinęła się w kulkę. Sunia, chyba jeszcze na wpół śpiąca, rozejrzała się ospale po pomieszczeniu, po czym poczłapała w stronę lisicy i wtuliła się w jej ciało. To wyglądało przeuroczo.
- Chyba będziemy musieli załatwić kolejne posłanie – powiedziałem cicho, kucając przed zwierzakami. Vivi od razu zaczęła machać ogonem, bardzo zadowolona z atencji, jaką jej dawałem. Trochę jak Taiki, on też lubił, kiedy zwracałem uwagę tylko i wyłącznie na niego.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz