Uśmiechnąłem się na słowa Mikleo, które bardzo, ale to bardzo mi się spodobały. Faktycznie, byłem odrobinkę zmęczony przez późne pójście spać i wczesną pobudkę, ale dla niego zawsze znajdę trochę siły. A może raczej zwłaszcza dla niego, w końcu wiedziałem, jak bardzo mnie w tej chwili potrzebuje. Ostatnio strasznie go zaniedbałem, więc teraz musiałem to odpracować.
- Dla ciebie zawsze mam siłę – odpowiedziałem, kładąc dłonie na dole jego pleców i unosząc kąciki ust w zadziornym uśmiechu.
Mikleo odwzajemnił mój uśmiech, po czym popchnął mnie na koc. Oczywiście poddałem się mu bez walki, strasznie podekscytowany tym, do czego zaraz dojdzie. Kiedy mój Miki zawisł nade mną, bez wahania wsunąłem dłonie pod jego koszulę, by móc podrażnić go odrobinkę. Od razu poczułem, jak jego ciało zaczyna przyjemnie drżeć. To było niesamowite, jak niewiele potrzebował, by ten całkowicie mi się oddał. Mimo, iż choć bardzo mnie korciło, by się troszkę się z nim podroczyć, ale finalnie pozwoliłem, by pokazał mi, jak ładnie czaruje. A kiedy już się wykazał, przyszła pora na mnie. Zmęczenie nadal się mnie trzymało, i było jeszcze większe niż przed stosunkiem, ale nie mogłem tak po prostu pozwolić na to, by Miki był jednym, który tak dobrze się mną zajął. Też chcę mu dać coś od siebie.
Po wszystkim Mikleo położył się na posłaniu obok mnie, nie do końca ubrany. Troszkę martwiłem się, że mi zmarznie czy coś, w końcu robiło się coraz to zimniej, ale nim zdążyłem się odezwać, ten już spał. Może to nawet lepiej, nie wiem, czy miałbym siłę jeszcze dawać mu atencję, sam miałem ochotę pójść spać. W sumie, miałem właśnie zamiar to zrobić, tylko najpierw zdecydowałem się ubrać. Co jak co, ale ja nie jestem aniołem i mi zimno było. Dodałem także jeszcze trochę do ognia; co prawda do rana na pewno ono wygaśnie, ale wtedy będę już spał i tego nie odczuję. W sumie, to jeszcze bym coś zjadł, ale nie mogłem sobie na to pozwolić, wolę już jeść jeden posiłek dziennie niż później nie jeść nic cały dzień. Ponieważ że nie pozostało mi nic innego, jak tylko położyć się obok męża, to dokładnie to zrobiłem, mocno się do niego przytulając i okrywając nas szczelnie kocem. Ciało Mikleo było jeszcze zimne, ale zaraz ogrzeję je tym swoim i będzie dobrze.
Obudziłem się pierwszy, ku mojemu zaskoczeniu, i zdecydowanie za późno. Teoretycznie powinienem się obudzić wczesnym rankiem, a zamiast tego... cóż, ranek to był, tylko nie wczesny. I jeszcze było tak strasznie zimno... nie chciało mi się wychodzić spod koca, ale musiałem. Wczoraj Miki przygotowywał wszystko, nim ja wstałem, więc teraz pora na mnie. Wziąłem głęboki wdech, po czym odsunąłem się od Mikleo, który po całej nocy przytulania był cieplutki. Nie spodziewałem się żadnej reakcji ze strony Mikleo, w końcu wyglądało na to, że spał mocnym snem, ale wystarczyło, że zabrałem swoje ręce, a ten od razu się przebudził.
- Jeszcze pięć minut, jest strasznie zimno – wymamrotał, odwracając się w moją stronę z półprzymkniętymi oczami i mocno się do mnie przytulił.
- Czy ja dobrze słyszę? Czyżby mój najukochańszy Serafin wody, który nienawidzi ciepła, zmarzł? – spytałem z niedowierzaniem i może delikatnym rozbawieniem. Zawsze powtarzał, że jemu nigdy nie jest zimno, a tu proszę, co za odmiana.
- A tobie niby nie jest zimno? – burknął, pusząc przeuroczo swoje policzki.
- Jest, jest i to bardzo, ale ja jestem zwykłym, szarym człowieczkiem, a ty wspaniałym aniołem. To jest znacząca różnica. No i też ja jestem ubrany, w przeciwieństwie do ciebie – mówiłem cierpliwie jak do małego dziecka, gładząc go po plecach. – Skoro tak bardzo ci zimno, to poleż jeszcze chwilkę pod kocem, a ja się wszystkim zajmę. Co ty na to? – zaproponowałem, nie widząc w tym żadnego problem. Znaczy, nie za bardzo miałem ochotę, pod kocem było całkiem ciepło, ale trzeba było wstać i się zbierać. Mimo wszystko nie chciałby, aby zastała nas zima. Mikleo może by się to spodobało, ale mi już tak nie koniecznie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz