Byłem szczęściarzem, mając tak fantastycznego narzeczonego, jakim była moja Karocia, nie potrzebowałem już nic do szczęścia naprawdę nic, całe moje życie było pasmem niepowodzeń do chwili, w której nie pojawił się on, zmieniając wszystko, co dotychczas myślałem, lub robiłem, stałem się innym człowiekiem, powiedziałbym nawet lepszym człowiekiem a wszystko to właśnie dzięki niemu, jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało.
- Bardzo się cieszę, bo bez ciebie i tak nigdzie bym nie poszedł - Wyznałem, chwytając jego chłodną dłoń, którą od razu ucałowałem. Nie mogę już żyć bez niego, nie mógłbym więc nigdzie odejść bez niego, jest częścią mojego życia, której nie chce zmieniać ani z której nie chcę rezygnować już nigdy.
Mój narzeczony w odpowiedzi również się do mnie uśmiechnął, przytulając do mnie mocniej, aby najwidoczniej ogrzać swoje ciało, które pewnie już trochę zmarzło, a wywnioskować mogłem to z jego zimnych dłoni, rany jesteśmy tu tylko chwilę, a mój skarb już umiera z zimna, temu to dopiero zimno przeszkadza.
- Wracamy? Chyba jest ci już zimno - Nie musząc długo czekać, dostałem odpowiedz narzeczonego, która była sygnalizowana kiwnięciem głową, to w zupełności wystarczyło, abym wstał, zaciągając mojego skarba z powrotem do domu. - To, co gorąca kąpiel? - Zaproponowałem, od razu zauważając nieśmiały uśmiech mojego liska. To zabawne, że mimo tego ile już jesteśmy razem, ten ciągle z jakiegoś powodu się mnie wstydzi, a może nie mnie tylko tego, co robimy razem. Nie rozumiem tego, jednakże w zupełności akceptuję, taki już jest i nic na to nie poradzę i tak nie chcąc tego w nim zmieniać, jest wyjątkowy taki jaki jest i nie chcę, by stał się kimś innym.
Nie dodając ani słowa zaciągnąłem mojego partnera do łazienki, gdzie wspólnie przygotowaliśmy ciepłą kąpiel, by wspólnie również jej zażyć mogąc nacieszyć się prywatnością bez zwierzaków, które znajdowały się w moim, a raczej już chyba naszym pokoju.
Do wspomnianego wcześniej miejsca wróciliśmy po niecałej godzinie rozgrzani, umyci i zadowoleni mogliśmy położyć się do łóżka, by odpocząć, przygotowując się psychicznie do następnego, podejrzewam ciężkiego dnia ze względu na jego rodzinę. Mam tylko nadzieje, że nie będzie aż tak źle, nie chce się niepotrzebnie denerwować, gdy nie ma to najmniejszego sensu tym bardziej z powodu takich ludzi, którzy nie są tego warci. Przyjdziemy tam jutro, powiemy co powiedzieć musimy i wyjdziemy, cała reszta nie będzie miała dla nas znaczenia..
Następny dzień nadszedł szybciej, niż przypuszczałem i, mimo że przespałem całą noc i tak byłem jakiś niewyspany i strasznie zmęczony mam tylko nadzieję, że dziś za bardzo się nie zdenerwuję, bo z powodu zmęczenia potrafię być bardzo nerwowy, a takiego na pewno nie chcą mnie znać.
Z trochę gorszym humorem zacząłem nowy dzień, zupełnie nie mając ochoty na żadne spotkania z rodziną mojego narzeczonego, niestety nie mogłem, a nawet nie chciałem zostawić mojej Karotki z tym wszystkim samego, pójdę z nim nawet mimo braku chęci.
- Taiki coś się stało? - Mój narzeczony widząc moją skwaszoną minę, od razu chciał zrozumieć, co się wydarzyło i dlaczego.
- Nie, nic się nie stało mam gorszy dzień - Wyznałem, zalewając kawę gorącą wodą, mając nadzieje, że chociaż ona pomoże mi poprawić trochę sobie humor.
- Oj, skoro tak to może sam pójdę dziś na spotkanie z mamą - Gdy wypowiedział te słowa, od razu energicznie pokiwałem przecząco głową, nie ma mowy, aby poszedł sam, nie chcę znów przeżywać jego zniknięcia, nie poradzę sobie z tym już drugi raz.
- Nie, nie ma nawet o tym mowy. Naprawdę nie puszczę cię samego. Pójdziemy tam razem, a ja obiecuję, że będę się zachowywał, nie zrobię niczego głupiego ani niestosownego przysięgam - Nie mogłem pozwolić, aby sam tam poszedł, muszę go pilnować i chronić ten świat jest zły, a on jest taki słabiutki i bidny nie chcę, aby zrobił sobie krzywdę lub nie daj panie ktoś mu. Dopilnuje, aby wszystko było tak, jak być powinno, już moja w tym głowa, by nic głupiego nie zrobić.
<Karotko? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz