Nie do końca byłem za tym, aby rozmawiać z Lailah na temat jego złego ja, sami w końcu sobie świetnie poradzimy z tym drobnym problemem, nie musimy od razu angażować w to panią jeziora.
- Jesteś pewien? - Spytałem, przyglądając się mężowi, aby upewnić się, że na pewno tego chce.
- Jestem pewien, muszę zrobić to przede wszystkim dla ciebie - Gdy to powiedział, ciche westchnięcie wydostało się z moich ust ukazujące moje niezadowolenie.
- Sorey, nie rób tego dla mnie a dla siebie, jeśli tego chcesz, to powiedz o tym pani jeziora tylko dlatego, że ty tego chcesz dobrze? - Na to pytanie mój mąż pokiwał głową i chociaż nie do końca wierzyłem w to, że wziął sobie moje słowa do serca, odpuściłem, drążenie tego tematu wstając z łóżka, aby przygotować się do wyjścia z pokoju, i spotkania z Lailah która musi wytłumaczyć nam przede wszystkim sprawę dziecka, chcę wiedzieć z czystej ciekawości czy to, co mówił Yuki to prawda. Oczywiście, nie żebym od razu chciał miedź, o tym nigdy nie myślałem i nawet jeśli, potrzebowałbym troszeczkę czasu, aby to przetrawić.
Mój mąż naturalnie ociągał się, jak tylko mógł, robiąc wszystko bardzo powoli, nie do końca mając jeszcze siły na wstawanie.
- Idziemy? - Zadałem to pytanie, gdy mąż wyszedł z łazienki ogarnięty i gotowy do wyjścia, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
- Tak, możemy już iść - Odpowiedział, uśmiechając się do mnie ciepło, podchodząc do drzwi, w których przepuścił mnie przodem, to było zabawne, bo nie byłem kobietą, jednakże nie miałem ochoty narzekać, jeśli poczuł się lepiej, przepuszczając mnie w drzwiach, to w porządku miał pełne prawo to zrobić.
Nim jednak zjawiliśmy się u pani jeziora, po drodze spotkaliśmy Alishe, która zaciągnęła nas na śniadania, za co byłem jej wdzięczny, przynajmniej raz to nie ja musiałem zaciągać męża siłą do jadalni, tylko zrobił to ktoś inny. Ktoś, komu nie odmówi tak łatwo, jak mi...
Po dobrym śniadaniu, którym i ja z chęcią się poczęstowałem, trochę zestresowany wszedłem do pokoju Lailah, mając zaraz się dowiedzieć czy to, co powiedział Yuki, jest prawdą czy tylko zmyśloną bajką.
- Sorey, Mikleo jak miło was wiedzieć co was do mnie sprowadza? - Po tym pytaniu już zapragnąłem się wycofać, to jednak był głupi pomysł, aby przejść tu i zapytać Lailah o coś takiego.
- Chcieliśmy poruszyć dwie sprawy - Zaczął, mój mąż, widząc, że ja sam nie bardzo chcę mówić.
- Słucham was, usiądźcie - Pani jeziora zaprosiła nas, byśmy wygodnie się rozsiedli, czekając na tematy, które chcieliśmy z nią poruszyć.
- Przede wszystkim chcielibyśmy się dowiedzieć, co Yuki miał na myśli, mówiąc nam o bezpłciowości aniołów - Wyjaśniłem, zaczynając temat, który najwidoczniej bardzo go zainteresował, to znaczy mnie również to interesowało, tylko wstydziłem się o to zapytać.
- Tak podejrzewałam, że Yuki przyjdzie do was z tą sprawą. Anioły są istotami bezpłciowymi i mogą mieć potomstwo bez względu, na jakiej to płci się urodziły - Wyjaśniłem, od razu dostrzegając nasze zaskoczenie, które było ogromne.
- Wiec to znaczy, że i my możemy mieć dziecko? - Spytałem, wreszcie nie ukrywając zaskoczenia
- Tak, możecie mieć, jeśli tylko będziesz tego chciał, musisz tylko bardzo skupić się na tym, by twoje ciało się zmieniło i sami wiecie co dalej - Zdumiony uważnie wsłuchiwałem się w słowa pani jeziora, kiwając głową, nigdy o tym nie wiedziałem to naprawdę ciekawa informacja i dla mnie i dla Soreya.
Kiwając głową, przyjąłem do informacji to, co zostało mi, a nawet nam powiedziane co uczynił również mój mąż, otwierając usta, by coś powiedzieć, gdy to przerwał mu nasz mały Yuki, który chciał się bawić, bo to mu w końcu obiecaliśmy.
- Porozmawiajcie, a ja pójdę z Yukim a dwór - Nie chcąc, by chłopiec poczuł się przez nas ignorowany, zabrałem go na dwór, podstawiając Soreya z Lailah.
- Śnieg? - Zaskoczony zobaczyłem pełno śniegu, który musiał nasypać w nocy po naszym przybyciu, jak dobrze, że udało nam się tak szybko przybyć do zamku, jak widać, wystarczył jeden dzień, by spadł śnieg, a my mogliśmy w nim wracać. Jak dobrze, że już jesteśmy w zamku, gdzie żadnemu z nas nic nie zagrozi.
- Ulepimy bałwana? - Głos chłopca ściągnął mnie na ziemię, przypominając o dziecku, który czekał, byśmy wspólnie się pobawili.
- Oczywiście chodźmy - Z uśmiechem na ustach ruszyłem z chłopcem do królewskiego ogrodu, gdzie wspólnymi siłami ulepiliśmy bałwana, rzucając się śnieżkami, musząc nacieszyć się przyjściem zimy, która la nas serafinów wody była najlepsza. Zimno i bardzo ładnie czego więcej nam potrzeba?
Rozbawieni i zadowoleni ze wspólnej zabawy nawet nie dostrzegliśmy przybycia Soreya, który poinformował nas o swojej obecności, rzucając w nas śnieżkami, czym zapoczątkował wojnę na śnieżki. Ach jak miło było znów poczuć się jak dziecko, bawiąc i śmiejąc bez opamiętania.
Nasza zabawa trwała z dobrą godzinę nim Yuki zapragnął iść do Emmy, na co oczywiście mu zezwoliliśmy, niech idzie i dobrze się bawi, im więcej będzie miał kolegów i koleżanek tym dla niego lepiej, życie zawsze jest lepsze, gdy ma się kogoś przy sobie.
- I jak się czujesz po rozmowie z Lailah? - Zapytałem, gdy oboje wróciliśmy do sypialni z kupkami gorącej herbaty, aby rozgrzać się po zabawie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz