sobota, 13 listopada 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Gdyby się tak poważniej nad tym zastanowić, to z powodu zaproszenia mojej rodziny wyniknie więcej nieprzyjemnych komplikacji, niż pozytywów. Jak nie same komplikacje... na pewno będzie niezręcznie pomiędzy moją mamą, a panią Kato, Shingo też zachwycony nie będzie, no i jeszcze Natsu może być przerażona, jeżeli zauważy Shingo. Co prawda to porwanie było dawno i nie wiem, w jakim stanie psychicznym jest teraz, ale biorąc pod uwagę to, jak bardzo to przeżywała, nadal może żywić do niego urazę. W zupełności ją rozumiałem, gdybym to ja spotkał jednego ze swoich porywaczy, też byłbym przerażony. Co prawda jej sytuacja była nieco inna, ale nie jest jeszcze na tyle dojrzała, by móc wytłumaczyć jej tę całą sytuację. 
- Jak tak teraz sobie myślę, to chyba nie jest najlepszy pomysł – odpowiedziałem, cicho wzdychając. Więc wyjdzie na to, że na nasz ślub z mojej strony nie będzie nikogo. To trochę smutne, ale co mam poradzić, jak nie znam nikogo. Znaczy, może nie tak, że absolutnie nikogo, ale po prostu nie znam nikogo na tyle dobrze, by odczuwać potrzebę zaproszenia kogokolwiek. 
- Od razu nienajlepszy, może tylko odrobinkę ryzykowny, ale nie jest on jakiś zły – pocieszył mnie Taiki, ale na marne. Te słowa tylko bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że jest źle. 
- Masz rację, jest tragiczny – odparłem, cicho wzdychając. 
- Nieprawda, chcesz pogodzić się ze swoją mamą, a to jest przecież całkowicie normalne – powiedział, poprawiając kosmyki, które opadły mi na czoło. 
- To może najpierw z nią porozmawiamy, a później zdecydujemy, czy ją zaprosimy – zadecydowałem, uważając to za najbardziej bezpieczną decyzję. Nie chciałem zrobić niczego pochopnego, by przypadkowo nie zniszczyć naszego ślubu. To w końcu miało być niesamowite wydarzenie, więc to jasne, że nikt nie chciałby, aby taka chwila została zniszczona. 
- My? – spytał ze zmarszczonymi brwiami. 
- No... tak. Myślałem, że pójdziesz jutro ze mną. Chyba, że nie chcesz, to wtedy pójdę spać – wyjaśniłem, czując się troszkę głupio. Myślałem, że to jasne, że pójdziemy razem, w końcu to jest sprawa nas obydwóch, ale... no cóż, najwidoczniej źle myślałem. 
- Nie, nie, oczywiście, że chcę – odpowiedział szybko, uśmiechając się do mnie szeroko. Przyznam, odetchnąłem z ulgą, a to z dwóch powodów; nie chciałbym iść sam, bo kiedy ostatni raz gdzieś wyszedłem bez nikogo, kiepsko się to dla mnie skończyło, to po pierwsze, a po drugie nie chciałbym sam na sam rozmawiać z mamą. Kiedy ostatni raz z nią rozmawiałem, nie poszło mi najlepiej, a skoro Taiki jutro tam ze mną będzie, na pewno pójdzie mi lepiej. 
- Dziękuję – powiedziałem, odwzajemniając delikatnie uśmiech. 
- Nie masz za co dziękować, nie puściłbym cię tam samego – odparł, całując mnie w policzek, a zaraz po tym położył się na łóżku obok mnie. W końcu, po jedzeniu wypadało troszkę odpocząć, zwłaszcza, jeżeli było ono bardzo syte. Poza tym, ja i tak nie za bardzo mogłem się ruszyć, Łatka zasnęła mi na rękach i wyglądało to tak strasznie uroczo, że nie miałbym serca jej budzić. Poza tym, skoro zaraz mamy iść na spacer z Kodą to lepiej, aby była wypoczęta, szczeniaki tak samo jak dzieci, potrzebują dużo snu. – Zdecydowanie wolę, kiedy poświęcasz uwagę jej, a nie dziecku. 
- Ale to też jest dziecko. Tylko innego gatunku – odpowiedziałem rozbawiony, nie za bardzo rozumiejąc tej jego niechęci do małego Sachiko. Przecież to dziecko nic mu nie zrobiło, a on go tak strasznie nie lubi. 
- Może, ale ten gatunek lubię – odpowiedziałem, uśmiechając się do mnie głupkowato. 
- Właśnie, mam do ciebie jeszcze jedno małe pytanko. Jak rozpakowywałem zakupy, to wśród nich znalazłem kremową, falbaniastą sukienkę. Nie pamiętam, abyśmy ją kupowali – powiedziałem, patrząc na niego uważnie i może tak odrobinkę się przy tym rumieniąc, co i tak było dużym wyczynem jak na mnie. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz