Mój narzeczony miał racje, musimy kupić nie tylko nowe legowisko, ale i obroża, smycz, miseczka na wodę i jedzenie, nie wspominając już o jedzeniu dla szczeniaków no i może jakieś z dwie trzy zabawki by miała się czym bawić, tym jednak zajmiemy się jutro, dziś i tak nic nie kupimy ani nigdzie nie pójdziemy, jest noc, a w nocy się śpi, oczywiście nie zawsze, ale się śpi.
- Masz rację, jutro kupimy i rzeczy dla psa i dla ciebie, ale dziś zajmijmy się przygotowaniem do snu co ty na to, by zażyć wspólnej kąpieli? - Zaproponowałem, uśmiechając się do Karotki, która spojrzała na mnie, kiwając delikatnie głową. Rozumiem się bez słów i mimo tak długiej rozłąki nic się nie zmieniło. Tyle nam trzeba, by nasz związek był trwały, silny i szczęśliwy. Drobne rzeczy a tak ważne dla dobra stałego związku.
Z uśmiechem na ustach skierowałem się do łazienki, gdzie przygotowałem gorącą kąpiel dla naszej dwójki, w czasie której to mieliśmy się zrelaksować, ciesząc jednocześnie swoim towarzystwem.
- Karocia chodź już, gorąca kąpiel czeka - Otwierając drzwi, zawołałem mojego narzeczonego, który nie pozwolił mi długo czekać, zjawiając się w łazience, tak szybko, jak to było tylko możliwe, z czego niezmiernie się ucieszyłem, w końcu byłem dziś troszeczkę ignorowany przez narzeczonego z powodu dziecka i chyba dlatego bardzo chciałem to nadrobić. Nie może być tak, że jestem ignorowany z powodu dziecka, tym bardziej że to nie nasze dziecko, gdyby tak było. Cóż może bym się zastanowił, a tak nie muszę ukrywać niezadowolenia z powodu spaceru z nie swoim dzieckiem, nawet jeśli to mój kuzyn a przybrany brat mojego narzeczonego. Cholera, gdy teraz tak o tym myślę, to przyznać muszę, że brzmi to okropnie troszeczkę patologicznie a wszystko to zasługa ojca Karotki, który miał romans z moją ciocią, która cóż święta też w tej sytuacji nie była dobrze wiedziała, że ma żonę, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Mój narzeczony z uśmiechem na ustach zamknął drzwi, zdejmując swoje ubrania, dołączają do mnie, z czego się bardzo ucieszyłem, nadszedł czas, w którym to mam moją Karotkę tylko dla siebie nikt ani nic nie miało prawa nam w tej chwili przeszkodzić.
Podczas kąpieli z moim narzeczonym wykorzystaliśmy ten czas, najlepiej jak się tylko dało, przyjemnie było uzyskać atencje narzeczonego, którą się tak bardzo lubiło i czego się zupełnie nie ukrywało przynajmniej nie przed nim.
To pozwoliło nam zaspokoić swoje potrzeby, męcząc ciała na tyle, byśmy zmęczeni mogli szybko zasnąć, wtuleni w swoje ciała.
Następnego dnia wczesnym rankiem obudziła mnie Vivi, co lekko mnie zaskoczyło, lisica rzadko, kiedy to robiła, najczęściej grzecznie czekając, aż sam się obudzę, tym razem jednak jak się okazało, to Łatka chciała wyjść na dwór lub bardziej nasikać w domu, przed czym chciała uchronić nas i ją Vivi. Mądra lisica dobrze, że czuwa nad tym maluchem.
Nie mając wyjścia, wstałem z łóżka, zabrałem psiaka na dwór, dając naszej małej kruszynce się załatwić. Pilnując, by Koda nie zrobił jej krzywdy, zbyt entuzjastycznie podchodząc do małego szczeniaka, który cóż przez wielkość białego niedźwiedzia trochę się go wystraszył.
Koda wreszcie się uspokoił, spokojniej zaznajamiając się z Łatką, merdając swoim ogonem, co pozwoliło mi dać mu szanse na krótki zaznajomienie się z nowym psiakiem, który już zostanie z nami, nie widzę bowiem innego wyjścia nie oddam jej nikomu, by później martwic się o nią tu jest bezpieczna i na pewno będzie jej tu z nami dobrze.
Zamyślony przyglądałem się psu, po chwili dostrzegając, pojawiając się znikąd lisice, która odgoniła Kode jak wroga, chwytając w pyszczek Łatkę, zabierając ją do domu. No proszę, chyba komuś się tu instynkt macierzyński włączył, tego akurat można się było spodziewać.
- Wybacz stary, z tym nie wygrasz - Podrapałem psa za uchem, wracając do domu, zostawiając może odrobinę zaskoczonego zachowaniem lisicy Kode na dworze, wracając do narzeczonego, który już nie spał, bawiąc się z Łatką, którą musiała mu przynieść Vivi.
- Dzień dobry jak się spało? - Przywitałem się, całując go w policzek, mając zamiar opowiedzieć mojemu narzeczonemu o sytuacji z Lisicą, ale to za chwilę najpierw jego samopoczucie.
- Dobrze, bardzo dobrze, a ty? Czemu tak wcześnie wstałeś? - Wyznał, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Bardzo się cieszę. Ja wyspałem się. A czemu tak wcześnie? Cóż Vivi mnie obudziłabym wypuścić Łatkę na dwór i chyba włączyło się jej macierzyństwo. Wyobraź sobie, że odgoniła Kode od Łatki, najwidoczniej widząc w nim jakieś niebezpieczeństwo. Przyznam, zabawnie to wyglądało - Gdy to mówiłem, głaskałem szczeniaka po łebku, wciąż rozbawiony tym, co zobaczyłem tam na dworze.
<Lisku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz