To co zrobiła, a raczej co powiedziała matka Karotki, zabolało na pewno moją małą perełkę, jak ona w ogóle mogła zrobić coś takiego, on nie jest jej synem? To chyba jednak on może się cieszyć, że nie ma tak okropnej matki, która tak podle traktuje swoje własne dziecko.
- Nie, zaczekaj chwileczkę. Ja możesz? Jak możesz tak mówić? Co z ciebie za matka? To twój syn, jedyny syn, jakiego masz, może nie tak doskonały, na jakiego liczyłaś podczas porodu, ale to wciąż twoje dziecko, nie wiem, jak możesz być tak podła i nie mieć serca mówiąc i robiąc coś takiego własnemu dziecku. Cały czas myślałem, że to twój mąż był dupkiem, ale ty wcale lepsza od niego nie jesteś. Zapatrzona w siebie kobieta, którą nawet mąż zdradzał, nie mogąc jej znieść - Wycedziłem, mówiłem, że mam dziś fatalny humor sprowokowała mnie i wybuchem a wszystko to dlatego, że nie potrafi być matką. Takim od razu powinno się odbierać dzieci, głupia zapatrzona w siebie szlachta myśląca, że wszystko może. Rany jak ja nienawidzę tych wszystkich ludzi jej pokroju.
- Jak śmiesz? Wynoście się stąd, nie chce was widzieć - Prawie że krzyknęła na nas, a może raczej na mnie w końcu to ja ją zdenerwowałem, a nie mój narzeczony.
- I tak nie planowaliśmy tu zostać ani minuty dłużej, chodź Karotka nic tu po nas, twoja rodzina i tak nie jest cię warta - Chwyciłem dłoń narzeczonego, wychodząc z biura kobiety, której widoku nie mogłem już znieś, jak można być tak podłym człowiekiem, jak ona, jak można zrobić coś takiemu dziecku. To nawet ja nielubiący dzieci w życiu nie zrobiły takiej krzywdy swojemu dziecko. Co mój nadrzeczny jej takiego zrobił, że aż tak go nienawidzi? Głupia nic niewarta kobieta, nie ma się co taką przejmować.
- Wszystko dobrze? - Od razu zainteresowałem się moim narzeczonym, gdy tylko wyszliśmy z jego dawnego rodzinnego domu, martwiąc się o niego, doskonale w końcu wiedząc, jak przeżywa każde spotkanie z matką, a tym bardziej, teraz gdy tak go potraktowała, jak biedaczek musi się czuć, naprawdę mi go szkoda.
- Jest dobrze, trochę mi przykro, ale czego mogłem się po niej spodziewać - Niby starał się być silny, gdy to mówił, co nie do końca mu wychodziło, od razu było widać, że słowa jego matki go zabolały, a on czuje się z tym naprawdę źle.
- Nie przejmuj się, to znaczy wiem, że to boli w końcu to twoja matka. To znaczy. Wiem, że łatwo się mówi, nie martw się, kiedy to naprawdę ciężkie, jednak mimo wszystko pamiętaj, że masz mnie i bez względu na to cokolwiek by się stało, ja nigdy cię nie odtrącę - Obiecałem, delikatnie całując jego dłoń.
Mój narzeczony uśmiechnął się delikatnie na moje słowa, mocno się do mnie przytulając.
- Tak bardzo cię kocham - Wyszeptał, chowając twarz w moich ramionach, zapewne po to bym nie zobaczył jego łez.
- Ja ciebie również - Zapewniłem, całując go w czoło, trwając tak z nim kilka chwil nim nadeszła pora, aby wrócić do domu, w końcu ja sam miałem jeszcze iść do króla, a stanie tutaj nie miało najmniejszego sensu. - Wracamy do domu? - Karocia na to pytanie kiwnął głową, spokojnie ruszając w drogę, powrotną do naszego domu zagłębiając się we własnych myślach, na pewno było mu teraz bardzo źle i z pełnym szacunkiem rozumiałem to, nie mając zamiaru nawet się odzywać, niech na spokojnie to wszystko sobie przetrawi, nim dojdziemy do domu.
Przez całą drogę pilnowałem się, aby nie przerwać mojemu narzeczonemu swoich rozmyśleń, na temat rodziny odzywając się, dopiero gdy na horyzoncie pojawił się dom a ja, cóż musiałem skręcić w zupełnie inną stronę.
- Karotka, muszę cię już zostawić i iść na spotkanie z królem - Przypominałem mu, zapewne wyrywając go z kłębiących się w jego głowie myśli.
- Dobrze, proszę, tylko bądź ostrożny i wracaj jak najszybciej - Poprosił, siląc się na uśmiech, mój biedaczek będzie miał traumę, odrzucony przez własną matkę, tego chyba nikt by się nie spodziewał.
- Oczywiście, wrócę tak szybko, jak to tylko będzie możliwe - Obiecałem, nim pozostawiłem go samego pod naszym domem, znikając mu z pola widzenia, by jak najszybciej spotkać się z królem, który miał dla mnie jak się później okazało misję specjalną, a mianowicie miałem udać się do miasta oddalonego na wschód od nas, by tam jakoby zwykły obywatel poobserwować królestwo i ludzi, którzy zdaniem króla spiskowali przeciwko niemu i chociaż bardzo nie chciałem, musiałem się zgodzić, rozkaz króla jest rzeczą świętą. Mam tylko nadzieję, że Karotka dobrze to przyjmie i może wyruszy ze mną, to dobrze zrobi naszej dwójce praca i przyjemności w jednym, nie ma chyba na co narzekać. Nim jednak wróciłem do domu, kupiłem mojemu skarbowi kwiaty, które miały być małym pocieszeniem po tym dzisiejszym wydarzeniu mam tylko nadzieję, że już czuje się lepiej i nie zacznie zadręczać się tym, co powiedziała mu jego matka, to dla niego niezdrowe.
- Wróciłem - Zawołałem, czując, że w domu nikogo nie ma prócz mojego narzeczonego. Najwidoczniej każdy z domowników miał co robić, dzięki czemu mogliśmy o wszystkim spokojnie porozmawiać, nie angażując do tego osób trzecich.
<Karocia? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz