Oczywiście, że temat ślubu musiał w końcu nastąpić. Jesteśmy narzeczeństwem już jakiś czas, niedługi, ale jesteśmy, i to oczywiste, że będziemy o tym rozmawiać. Nie, żebym tego nie chciał, bo chciałem bardzo, jestem pewien że wspaniale byłoby w końcu mówić do niego „mężu”, problem był po prostu bardziej wstydliwy. Mianowicie, nie miałem żadnego pojęcia na temat tego, jak przebiegają i wyglądają śluby czy wesela. Znaczy, może maluteńkie miałem, ale moja wiedza była znikoma, bo skąd niby miałbym wiedzieć? Nigdy żadnego ślubu nie widziałem, nigdy o żadnym nie rozmawiałem, więc nie miałem prawa wiedzieć... a przynajmniej tak mi się wydaje. Jak na razie zamierzam zdać się na Taiki’ego, żeby było tak, jak on chciał i sobie wymarzył. Może nie wszystko, w końcu sukni ślubnej założyć nigdy nie zamierzam, ale na inne rzeczy mogę się zgodzić.
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł – odparłem, uśmiechając się do niego delikatnie. Skromna uroczystość brzmiała bardzo dobrze, zwłaszcza, że sam nie miałem za bardzo pomysłu, kogo miałbym zapraszać. Na pewno swoją rodzinę, tylko to że chcę ich zaprosić to jedno, a to, czy przyjdą, to już drugie. – Akurat robi się coraz to cieplej, więc to dobra pora – dodałem, naprawdę się z tego ciesząc.
- Jak zabierzemy się do planowania już dziś, to na lato na pewno się wyrobimy – odpowiedział zadowolony, całując mnie w policzek.
Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, ciesząc się jego szczęściem. Właściwie, to jego podekscytowanie powolutku udzielało się i mnie. Co prawda, może też byłem odrobinkę przerażony tym, że całkiem szybko to wszystko się postępowało, ale tylko tak troszeczkę. Ale nad tym będę myślał jeszcze później, bo teraz muszę się skupić na innych rzeczach, jak na zakupach dla Łatki. I teoretycznie jeszcze na swoich, ale one nie są aż tak bardzo ważne. Ja w czym chodzić miałem, a szczeniak potrzebował bardzo dużo rzeczy.
Zakupy zajęły nam bardzo dużo czasu. Gdybyśmy odpuścili sobie rzeczy dla mnie, wrócilibyśmy sobie wcześniej do domu. Nawet mówiłem Taiki’emu, byśmy przełożyli to na inny dzień czy coś, zwłaszcza, że już byliśmy obładowaniu zakupami, ale ten się uparł, a ja jak zwykle nie potrafiłem się mu przeciwstawić. Do domu wróciliśmy dopiero późnym popołudniem i nie wiem, jak mój ukochany, ale ja byłem strasznie zmęczony, zdecydowanie za długo przebywałem wśród ludzi. I głodny. Ostatnio zdecydowanie za szybko stawałem się głodny, miałem nadzieję, że to w końcu mi minie, było to dla mnie troszkę męczące. Jak dobrze, że pani Kato już przygotowała obiad, nie musiałem dzięki temu długo czekać na posiłek.
- Zaniosę zakupy do pokoju, zaraz wrócę – powiedziałem do Taiki’ego, zabierając od niego resztę zakupów. Nie wiem, jakim cudem się za to wszystko zabrałem, to nie mam pojęcia, ale ważne, że się udało.
- Czekaj, tu są rzeczy dla Łatki, więc możesz zostawić – odpowiedział, zabierając ode mnie dwie torby, dzięki czemu od razu miałem lżej.
Pokiwałem głową i skierowałem się na górę, patrząc pod nogi, by przypadkiem nie nadepnąć na rozemocjonowaną Łatkę. Sunia bardzo cieszyła się z naszego powrotu, biegając ode mnie do Taiki’ego i z powrotem, jednocześnie wesoło szczekając. Małe dziecko, mały pies, w tym domu robi się coraz to głośniej i weselej. To bardzo miła odmiana, trochę tu chaotycznie i pewnie jeszcze przez długi czas tak będzie, ale szybko się przyzwyczaję.
W pokoju zacząłem na szybko rozpakowywać i chować swoje rzeczy do szafy. W końcu miałem troszkę czasu, nim kochana pani Kato podgrzeje obiad, więc teraz, póki mam motywację, to wszystko to ogarnę. Spokojnie wkładałem ubrania do szafy, powoli opróżniając torby, aż w końcu w moich rękach znalazła się sukienka... skąd ona się w ogóle tu wzięła? Nie przypominam, aby Taiki mi ją pokazywał, musiał ją kupić, kiedy nie patrzyłem. Czując, jak na moje policzki wkrada się rumieniec, czemu ja o tym nic nie wiedziałem...? Powinien mi wcześniej pokazać, czy coś... albo może i nie, gdyby mnie zapytał o sukienkę przy tych wszystkich ludziach, najprawdopodobniej spaliłbym się ze wstydu. Później go zapytam o tę sukienkę.
Kiedy już rumieniec zszedł z moich policzków, wróciłem na dół do mojego ukochanego, który właśnie zapinał Łatce obróżkę, rozmawiając z ciocią chyba o ślubie i o liście gości. W końcu, to będzie temat który będzie nam towarzyszył przez najbliższe kilka tygodni. Usiadłem naprzeciwko narzeczonego, patrząc z rozczuleniem, jak bawi się on ze szczeniakiem.
- Pewnie będziesz chciał zaprosić rodzinę, co? – odezwał się Taiki, kiedy tylko zająłem miejsce przy stole.
- Tak, najpierw jednak chciałbym z nimi porozmawiać i chyba jutro będę chciał do nich zajrzeć – odpowiedziałem, zaczynając głaskać Vivi, która troszkę pragnęła mojej uwagi. Rozmową z mamą również się stresowałem, nie dość, że dawno mnie nie było w domu, to jeszcze przyjdę do niech z informacją, że wychodzę za mąż, nie wiem, czy będzie ona z tego zadowolona. Ale w sumie, gdyby tak ona i pani Kato miały się spotkać na weselu, to chyba byłoby to trochę niezręczne. Może i lepiej, aby moja mama nie przychodziła na ten ślub...? Sam już nie wiem. Z jednej strony chciałbym, aby ona przyszła, ale z drugiej to nie zapowiada się dobrze.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz