wtorek, 30 listopada 2021

Od Soreya CD Mikleo

 Westchnąłem cicho na jego pytanie. Jak się czuję po rozmowie z Lailah...? Jestem zaniepokojony, podobnie jak Pani Jeziora. I ona była zaskoczona tym, co się wydarzyło, zadała mi szereg pytań, by ustalić, co tak właściwie to spowodowało, a na koniec obiecała, że przyjrzy się bardziej tej sprawie, a na razie mam postarać się „nie denerwować za bardzo”. 
- Nie ma pojęcia, co się stało i nie wie, jak mi pomóc. Boję się teraz, że znowu cię skrzywdzę – wyznałem, wbijając wzrok w kubek pełen gorącej herbaty. Za pierwszym razem zmieniłem go w smoka, za drugim omal nie zabiłem, co zatem stanie się za trzecim razem...? Aż strach pomyśleć. Tak bardzo boję się, że go stracę, a jeszcze wyjdzie na to, że odejdzie przeze mnie. W sumie, jak by się nad tym zastanowić i zebrać wszystkie moje akcje do kupy, to Miki już dawno powinien mnie opuścić.
Zaraz poczułem ciepłą dłoń mojego męża na swoim policzku, co lekko mnie zaskoczyło. Nie to, że ona się tam znalazła, ponieważ to normalne, że mój Miki będzie się starał mnie pocieszyć, ponieważ jest kochany i zdecydowanie nie zasługuję na tak uroczą istotkę, ale bardziej to, że była ona ciepła. W końcu zazwyczaj jego dłonie jak i całe ciało jest chłodne, chyba że wcześniej troszkę go podręczyłem i rozpaliłem, ale teraz niczego takiego przecież nie robiłem. Ale w sumie, herbata była gorąca. I to było na pewno od niej. 
- Nie musisz się martwić, dwa razy już sobie poradziliśmy, więc za trzecim też nam się uda – pocieszył mnie, gładząc mój policzek. 
- A co, jeżeli ten trzeci raz będzie tym ostatnim? Nie chcę cię stracić, nie mogę cię stracić, nie przeżyję tego – powiedziałem, patrząc wszędzie, tylko nie na niego. 
- Nie stracisz – obiecał, w co tak bardzo chciałem mu uwierzyć. Jakby na potwierdzenie swoich słów ucałował delikatnie moje usta. – Wszystko będzie dobrze. 
- A od kiedy ty jesteś taki optymistycznie nastawiony do wszystkiego, co? – zapytałem delikatnie rozbawiony przypominając sobie, że kiedyś było tak troszkę na odwrót. 
- Nie jestem. Po prostu w ciebie wierzę – odpowiedział, zabierając kubek z mojej dłoni. Patrzyłem, jak odkłada oba naczynia na stolik, po czym siada okrakiem na moich kolanach i wtula się w moje ciało. Niewiele myśląc, również go przytuliłem, oplatając ręce wokół jego talii i mocno wbijając palce w  jego skórę. – Kocham cię. 
- Ja ciebie też. I to bardzo – wyszeptałem, po czym ucałowałem go w szyję. 
Miki odsunął się ode mnie na tyle, bym mógł dostrzec na jego twarzy delikatny uśmiech, po czym podał mi z powrotem moją herbatę. W sumie już jej nie chciałem, teraz chciałem tylko przytulać się do Mikleo. Jak dobrze, że nie zszedł z moich kolan... znaczy, nie, żebym mu na to pozwolił. 
- Więc... Yuki miał rację. Moglibyśmy dać mu rodzeństwo – odezwałem się ostrożnie, delikatnie zmieniając temat. Jakoś znajdę sposób, by pozbyć się tego złego pierwiastka ze mnie, ale aktualnie nie jestem w stanie nic z tym zrobić, a teraz możemy zająć się rozmową na jakieś przyjemniejsze tematy. 
- A co? Chciałbyś? – spytał, a wnioskując po tonie jego głosu wiedziałem, że się droczył. 
- Tak sobie myślę, że miło byłoby mieć takie własne potomstwo, zwłaszcza, że do tej pory nie sądziłem, że jest to możliwe – powiedziałem, zachowując absolutną powagę. – Oczywiście, jeżeli ty także tego chcesz. I nie teraz, tylko w przyszłości, bo teraz to nie jest najlepszy moment – dodałem szybko, zauważając jego przestraszone spojrzenie. Najpierw musiałbym ogarnąć sam siebie, i jeszcze miejsce, w którym moglibyśmy wychowywać takiego bobasa, bo jednak zamek to już byłby lekką przesadą. Ale gdybyśmy mieli taką córeczkę... na pewno odziedziczyłaby urodę po Mikleo, bo tylko on z nas dwóch jest urodziwy. Stop, o czym ja tak właściwie myślę? Na razie powinienem skupić się na teraźniejszych problemach, mam ich w końcu bardzo dużo. No i nie mogę sobie pozwolić na planowanie dziecka, jeżeli moja Owieczka nie będzie tego chciała, w końcu to od niego wszystko zależy. To on będzie musiał zmienić swoje ciało, to on będzie musiał przez dziewięć miesięcy nosić w sobie dziecko i to on będzie musiał rodzić. To nie jest łatwe i zdaję sobie z tego sprawę, na pewno będzie to miało wielki wpływ na jego psychikę, dlatego nie obrażę się, jeżeli powie mi nie. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz