Słysząc, jak mój narzeczony wrócił do domu, szybko otarłem łzy, wziąłem kilka głębokich oddechów i zszedłem do niego na dół. Ta sytuacja zdecydowanie wpłynęła na mnie zdecydowanie bardziej, niż podejrzewałem, a nie chciałbym, aby Taiki musiał oglądać mnie takiego oglądać. Lekka iluzja na twarz, by ukryć czerwone policzki oraz oczy, i wszystko będzie dobrze. Całkiem przydatna ta sztuczka i jeżeli nie zdradzę się swoją beznadziejną grą aktorską, Taiki niczego nie dostrzeże i wszystko będzie dobrze. Po drodze wziąłem na ręce Łatkę, która wraz z Vivi nie odpuszczały mnie na krok. To było naprawdę urocze z ich strony, ich zachowanie odrobinkę poprawiało mi humor.
- Wszystko w porządku? Czego chciał król? – od razu zapytałem, kiedy tylko zszedłem na dół. – I co to za kwiaty? – spytałem zdziwiony, kiedy już wszedłem do kuchni, gdzie znajdował się mój narzeczony. W rękach trzymał bardzo duży i przepiękny bukiet czerwonych róż. Skąd on je miał...? Może je dostał od jakichś wielbicieli? W sumie, to wcale bym się nie zdziwił, jak już zauważyłem, był bardzo był popularny.
- Dla ciebie, oczywiście – odpowiedział z szerokim uśmiechem, podchodząc do mnie i podając mi ten cudowny bukiet. Spojrzałem na niego zaskoczony, nie za bardzo rozumiejąc, o co chodzi.
- Ale... nie za bardzo rozumiem, z jakiej to okazji – powiedziałem zaskoczony, niepewnie przyjmując ten cudowny prezent.
- Z żadnej, po prostu chciałem sprawić ci przyjemność. Udało mi się?
- Tak, zdecydowanie, są piękne – powiedziałem, zaciągając się zapachem kwiatów. – Ale... wiesz, że nie musiałeś.
- Nie musiałem, tak. Ale chciałem. Cieszę się, że ci się podoba – uśmiechnął się do mnie, po czym ucałował mnie w czubek głowy uważając, by nie zniszczyć kwiatów.
- Wezmę wazon i zaniosę je do twojego pokoju – odparłem, od razu szukając jakiegoś naczynia, do którego mógłbym włożyć kwiaty.
- Chyba naszego. W końcu oboje tam śpimy – zauważył, na co pokiwałem głową. Fakt, miał trochę racji, ale nadal tak odrobinkę dziwnie było mi myśleć o tym jak o naszym pokoju. W końcu to on tam mieszkał przez tyle lat, a ja tylko się do niego wprowadziłem.
Po niecałych pięciu minutach wróciłem do kuchni, mój ukochany bawił się ze zwierzakami. Oczywiście, te zawsze muszą wyżebrać od kogokolwiek troszkę atencji. Uśmiechnąłem się na ten widok, ponieważ był to prześliczny obrazek. Prawie już nawet zapomniałem o tym, jak potraktowała mnie mama. Rozumiem, że nigdy nie mieliśmy dobrych relacji, bo kiedy tylko okazywała mi dobroć, tata od razu to zauważał i strasznie się złościł, ale przecież jak byłem niemowlakiem, chciała mnie ratować. Co się stało, że nagle tak bardzo zmieniła o mnie zdanie? To dlatego, że, zakochałem się w chłopaku? Mam nadzieję, że Natsu nie wyrośnie na taką kobietę, jak ona. Nie mogę na to pozwolić.
- Nie odpowiedziałeś mi na moje wcześniejsze pytania – odezwałem się, wieszając się na jego ramieniu.
- Mam się rozejrzeć w miasteczku na wschodzie i upewnić się, czy nikt tam nie spiskuje przeciwko królowi. I mam nadzieję, że pójdziesz ze mną – słysząc jego słowa, zmarszczyłem brwi.
- Ale czy powinienem? To nie wydaje się bezpieczne. Ani dla mnie, ani dla ciebie – odezwałem się niepewnie, odsuwając się od niego, by móc usiąść na ziemi obok niego.
- Od razu niebezpieczne. To tylko zwyczajny zwiad, nic wielkiego, a tobie przyda się taki drobny wypad i zmiana otoczenia – dalej próbował mnie przekonać. – Razem będziemy świetną przykrywką.
- A król nie będzie na ciebie zły za to, że mówisz komuś o swojej super tajnej misji? – dalej dopytywałem, chcąc mieć sto procent pewności, że nie będzie miał żadnych problemów.
- Króla będą obchodzić rezultaty, więc martwić się nie musisz.
- Skoro tak, to pójdę z tobą. Muszę pilnować, by nic głupiego ci nie strzeliło do głowy. I by nikt się obok ciebie nie kręcił – bąknąłem, pokazując mu język. Skoro mam możliwość, aby iść z nim, to z niej skorzystam. Nie wiem, ile czasu miałby tam spędzić, a ja nie chciałbym znowu być z dala od niego. Jeszcze nie nadrobiłem tego czasu, który straciliśmy przez moje porwanie.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz