Niezadowolony i do tego zmęczony nakryłem swoje ciało kocem, potrzebując kilku chwil, aby dojść do siebie. Po odejściu pełni moje ciało zawsze szalało i nagle przeszkadzało mu wszystko, jak zawsze lubiłem zimno, tak dziś strasznie mi ono przeszkadzało, naprawdę z każdą pełnią robi się coraz to dziwniej.
- Pomogę ci - Odparłem, wpierw zakładając swoje ubrania, by ogrzać skórę, której nie odpowiadała temperatura, którą zawsze tak uwielbiała. Rany chyba się starzeje.
- Nie musisz, jesteś zmęczony i jest ci zimno - Mój ukochany człowiek jak zawsze martwił się bardziej o mnie, niż o siebie to było naprawdę słodkie, a jednocześnie niepotrzebne, jestem dużym chłopcem i dam sobie radę nic mi nie będzie, naprawdę powinien martwić się o siebie a nie o mnie.
- Nic mi nie jest, fakt przez pełnię jestem zmęczony, a moje ciało straciło trochę z tego powodu na odporności, ale to nie oznacza, że to Ty cały dzień będziesz coś robił, a ja leżał i patrzył - Oczywiście że nie mogłem się zgodzić, to było niemożliwe, bym się zgodził, miałem takie się obowiązki, jak i on. I żadne zmęczenie tego nie zmieni.
- Nie będziesz mógł leżeć cały dzień, musimy ruszać w drogę - Poprawił mnie, powoli zaczynając przygotowywać wszystko do naszej dalszej podróży.
Westchnąłem cicho, kiwając głową, nie miałem siły na podróż ani na wstawanie z koca a mimo to musiałem się przemoc i coś z tym zrobić, aby nazbierać siły, by nie być dodatkowym ciężarem dla męża.
Mimo problemów ze wstaniem w końcu udało mi się to zrobić, powoli pomagając mężowi, w czym tylko się dało, nim ponownie ruszyliśmy w drogę.
Podróż trwała kilka następnych dni nim udało nam się wreszcie dostać do zamku mimo trudności, które sprawiła nam nadchodząca dużymi krokami jesień, ciągły deszcz utrudniał nam podróż, dlatego też wróciliśmy później niż planowaliśmy, z powodu czego mojemu biednemu mężowi zabrakło pożywienia. Miałem tylko nadzieję, że pożywi się do syta w zamku, nim oboje pójdziemy spać zmęczeni podróżą.
- Nareszcie - Usłyszałem zmęczony głos Soreya, gdy wreszcie znaleźliśmy się na placu królewskim. - Padam z nóg - Dodał po chwili, schodząc z konia, który zapewne tak jak i my miał wszystkiego serdecznie dosyć. Nic w tym też dziwnego i on w ten podróży nieźle musiał się z naszą dwójkę namęczy.
- Zaraz coś zjesz i będziesz mógł odpocząć - Zapewniłem, zaskakując z konia z łagodnym uśmiechem na ustach.
Sorey w odpowiedzi kiwnął jedynie głową, nie mówiąc nic z powodu stajennego, który pojawił się przy nas, zamieniając kilka słów z mężem, nim zabrał wierzchowca do stajni.
- Mamo, Tato - Nim się obejrzeliśmy, za wielkich drzwi zamkowych wyskoczył Yuki, podbiegając do nas, jak na tek późną godzinę chłopiec wciąż był bardzo żywy, a jednocześnie tak jakby troszeczkę na nas obrażony a może tylko mi się tak wydaje.
Przytulił się do nas mocno, by po kilku chwilach, odsuwając się od nas, napuszyć policzki mówiąc. - Dlaczego mnie oszukaliście?- Gdy zadał to pytanie, oboje z mężem spojrzeliśmy na siebie, niczego nie rozumiejąc.
- Kiedy i w jakiej sprawie? - Pierwszy odezwał się Sorey, kładąc dłonie na głowie chłopca, chcąc zrozumieć, co siedzi mu na sercu i dlaczego uważa, że został przez nas oszukany.
- Mówiliście, że no możecie mieć dzieci, bo takie małżeństwa nie mogą mieć dzieci - Nie do końca rozumiałem naszego syna, w jakiej sprawie został przez nas oszukany? Przecież nie możemy mieć biologicznych dzieci i to był fakt nie kłamstwo.
- Yuki nie możemy mieć dzieci, dlatego nie rozumiem, w jakiej sprawie dostałeś oszukany - Wyznałem, bardzo chcąc zrozumieć, o co mu chodzi i dlatego posądza nad o kłamstwo.
- To nie prawda ciocia Lailah powiedziała, że możecie mieć dzieci, ponieważ anioły są bez płciowe cokolwiek to znaczy - Nie spodziewałem się usłyszeć takich słów mój mąż chyba też nie bo wyglądał, jakby ducha zobaczył.
- Yuki, porozmawiajmy o tym jutro dobrze? Dziś z tatą oboje jesteśmy bardzo zmęczeni - Chłopiec nie był zadowolony, chociaż mimo to odszedłem, grzecznie dając nam spokój. Pozwalając tym samym w lekkim oszołomieniu wrócić do pokoju.
- Wiedziałeś o tym? - Pierwszy odezwał się Sorey, siadając obok mnie na łóżku, przyglądając mi się z uwagą w oczach.
- Nie, naprawdę nie miałem pojęcia - Wyznałem, również patrząc na męża tym zaskoczonym spojrzeniem, które wyrażało więcej niż tysiące słów, będąc ciekawym czy to naprawdę możliwe, że gdybym chciał, mógłbym stać się kobietą, chyba będę musiał porozmawiać jutro z panią jeziora, by zrozumieć zarzuty naszego syna...
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz