Nie za bardzo rozumiałem, o co chodziło Yuki’emu. Może źle zrozumiał Lailah? Albo ta się z nim jakoś droczyła? Przecież to było zwyczajnie niemożliwe, Miki był chłopakiem – o czym doskonale wiedziałem – i ja także byłem mężczyzną. Jak z tego mogłoby powstać dziecko...? Ale co, jeżeli Pani Jeziora powiedziała małemu prawdę? Miło byłoby mieć własne potomstwo, i to jeszcze z osobą, którą kocham nad życiem... Stop, nie powinienem tak bardzo ekscytować się tą myślą, skoro nawet nie wiem, czy jest ona prawdziwa.
- Porozmawiamy jutro o tym z Lailah, być może Yuki coś pokręcił – powiedziałem, rozciągając leniwie swoje obolałe mięśnie. Jak dobrze, że już wróciliśmy i będę mógł położyć się w tym wygodnym łóżeczku...
- Masz rację. To co, przynieść ci coś do jedzenia? – spytał, na co pokręciłem głową. Znaczy, byłem głodny, i to bardzo, przez ostatnie trzy dni jadłem tyle co nic, ale jednocześnie byłem strasznie zmęczony. Nie wiem, co bardziej mi doskwierało, głód czy zmęczenie, i chyba bardziej to drugie.
- Najpierw się umyję, a później idę spać. Rano coś zjem – odparłem, powoli zaczynając rozpinać swoją koszulę.
- Więc ja ci coś przyniosę – od razu zaproponował.
- Coś czuję, że zanim wrócisz, to ja będę dawno spał. Miki, wszystko w porządku, nie martw się o mnie – odpowiedziałem, całując go w czoło i dokładnie, w tym samym momencie rozległo się głośne burczenie. Mój organizm bardzo mnie kocha.
- Właśnie słyszę. Poczekaj na mnie tutaj, zaraz wrócę – nim zdążyłem zaoponować, Mikleo już wyszedł z pokoju. I co ja z nim mam, czemu on nie potrafi zrozumieć, że nie to znaczy nie?
Westchnąłem cicho i wszedłem do łazienki. I tak nie miałem nic lepszego do roboty, a porządna kąpiel by mi się bardzo przydała. Poza tym, musiałem także doprowadzić swoją twarz do porządku, ponieważ z tym zarostem wyglądałem okropnie, postarzał mnie o jakieś dziesięć lat. A jak stałem przy Mikim, który był taki młodziutki, słodziutki i kochany, dodawało mi to kolejne kilka lat. I pomyśleć, że z czasem będzie ze mną tylko gorzej.
Przyznam, bardzo korciło mnie to, by zrobić sobie bardzo długą kąpiel, ale coś czułem, że gdybym tylko sobie na to pozwolił, zasnąłbym w balii. Może jutro, kiedy będę w lepszym stanie. Po szybkiej, odświeżającej kąpieli zdecydowałem się ogolić twarz, by Mikleo już więcej nie musiał cierpieć przy pocałunkach. Rany, to musiało być dla niego naprawdę uciążliwe, kiedy za każdym drażniłem jego delikatną twarz. Faktycznie, może i nie narzekał, ale on rzadko kiedy na cokolwiek narzekał. Możliwe, że nie mówił, ponieważ nie chciał sprawić mi przykrości... to było bardzo w jego stylu. W sumie, w moim troszkę też. I chyba się tego nauczył troszkę ode mnie. To akurat bardzo do niego podobne.
Wróciłem do pokoju, gdzie Mikleo już był. Naprawdę się pospieszył, byłem pod wrażeniem. Podziękowałem mu delikatnym pocałunkiem, po czym od razy wziąłem się za jedzenie. Jednak byłem bardziej głodny, niż podejrzewałem, dobrze, że Mikleo postawił na swoim.
- Wreszcie – wymruczałem zadowolony, padając na łóżko. Porządna kąpiel, pełny brzuch i wygodny materac to wszystko, czego potrzebowałem. No dobrze, może nie wszystko, brakowało mi jeszcze jednej bardzo słodziutkiej i kochanej osóbki. Wyciągnąłem rękę w stronę Mikleo chcąc, by położył się obok, bym mógł się w niego wtulić i zasnąć. – No chodź do mnie.
- Momencik, tylko się przebiorę – odezwał się, ściągając swoje ubrania.
- Jak dla mnie nie musisz tego robić i możesz położyć się obok nagi – wyszczerzyłem się do niego głupkowato.
- Chciałbyś – w odpowiedzi pokazał mi język, narzucając na swoje ciało jedną z moich koszul. Oczywiście, w niej też wyglądał przecudnie i nie mam absolutnie na co narzekać, ale zawsze mogło być jeszcze lepiej.
Miki zgasił światło i już po chwili był obok mnie. Bez zastanowienia zsunąłem gumkę z jego włosów, po czym ucałowałem go w kark i wtuliłem się w jego ciało. Teraz było perfekcyjnie.
- Kocham cię. I mam nadzieję, że o tym wiesz – wymruczałem mu do ucha, wtulając nos w jego włosy, które tak cudownie pachniały.
- Nie, nie wiem, dobrze, że mi o tym powiedziałeś.
Niewątpliwie, humor go dzisiaj trzymał. Parsknąłem cichym śmiechem, ucałowałem go w ucho i zamknąłem oczy. Najwyższa pora, aby zakończyć ten i tak długi dzień.
***
Myślałem, że następnego dnia pośpię sobie odrobinkę dłużej, ale Yuki oraz Codi troszeczkę pokrzyżowali nasze plany, wskakując ranem do naszego łóżka. Przyznam, to nie było najprzyjemniejsze uczucie, kiedy kilkunastokilogramowy pies wskakuje ci na brzuch... Kto go tak właściwie nauczył wskakiwać na łóżko? Chyba będę musiał o tym porozmawiać z Yukim.
- Już się wyspaliście? – odezwał się chłopiec, kiedy otworzyliśmy oczy.
- Zdecydowanie nie. Codi, zejdź – powiedziałem stanowczo, wskazując palcem na podłogę. Pies na szczęście posłuchał i już po chwili znalazł się tam, gdzie powinien znajdować się od samego początku, nieprzerwalnie merdając swoim króciutkim ogonkiem.
- Ale już wystarczająco długo spaliście – odezwał się niezadowolony chłopiec, pusząc swoje policzki.
- Yuki, daj nam kilka minut, dobrze? Musimy się rozbudzić, a twój tata jeszcze musi coś zjeść. Nie wszystko naraz – odezwał się Miki, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Yuki z niechęcią się zgodził mówiąc, że gdy tylko wróci, mamy być gotowi.
- Yuki ma dopiero wyczucie czasu – wymamrotałem zaspany, kiedy zostaliśmy sami. Która tak właściwie była godzina...? Jak dla mnie, było zdecydowanie za wcześnie.
- Naprawdę powinniśmy się zbierać, skoro chcemy jeszcze porozmawiać z Lailah – myślałem, że Miki weźmie moją stronę, ale miał trochę racji.
- Tak, jeszcze jej muszę opowiedzieć jej o tym, co nam się przydarzyło – wyburczałem, leniwie się przeciągając.
- Czekaj, czemu chcesz jej o tym mówić?
- By mogła mi jakoś pomóc i sprawić, by to się więcej nie powtórzyło. Nie chcę znowu stwarzać dla ciebie zagrożenia, w końcu omal cię nie zabiłem – wytłumaczyłem, nie rozumiejąc jego zaskoczenia. To chyba było normalne, że będę starał się zrobić wszystko, by to się więcej nie powtórzyło. Byłem w stanie posunąć się do wszystkiego, by już więcej nie postawić go w niebezpieczeństwie.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz