niedziela, 7 listopada 2021

Od Mikleo CD Soreya

Uśmiechając się łagodnie do męża, chciałem ukryć zmęczenie, nie chcąc martwić go swoją osobą, ja naprawdę sobie jakoś poradzę i prędzej czy później wyjdę z tego stanu. On natomiast będzie się obwiniał przez jeszcze długi czas, nie dając sobie wytłumaczyć niczego. Dlaczego jest taki uparty? Oboje dobrze wiemy, że gdybym Mormo to znaczy ja, gdybym ja nie zagroził mu odejściem, on nic by mi nie zrobił. To ja jestem winien wszystkiemu i wszystko to, co się stało to tylko i wyłącznie moja wina.
- Nie muszę odpoczywać - Uparcie trzymałem swojego, powoli podnosząc się z ziemi, aby przygotować coś do jedzenia mojemu mężowi. On musi jeść, czy mu się to podoba, czy nie jeść musi i ja tego dopilnuje, choćbym miał karmić go na siłę.
- Miki, proszę - Mimo cichych próśb męża, abym odpocząć, spokojnie bez pośpiechu przygotowywałem posiłek, całkowicie ignorując jego słowa, jeśli ja tego nie zrobię, to on nie zrobi tego tym bardziej. Już ja go dobrze znam i wiem, jak to z nim jest.
- Proszę, to ja ciebie, abyś zjadł - Odezwałem się, dopiero gdy przygotowałem posiłek, podając mu miskę z ciepłą zupą na rozgrzanie na pewno zmarzniętego organizmu. - No już jedz, chyba nie jest takie złe - Popędziłem go, gdy biorąc ode mnie miskę, zaczął bawić się jedzeniem, zamiast go jeść.
- Jest dobre jak zawsze - Zapewnił, mimo że jeszcze nawet nie spróbował.
- A stwierdziłeś to, patrząc na zupę? - Trochę nie do końca rozumiejąc, skąd to wie, zadałem proste pytanie, na które sądząc po jego minie, nie znał odpowiedzi, biorąc jedną łyżkę do ust, przełykając z trudem jedzeniem. To mogło, znaczy tylko jedno, zupa była niedobra, kurczę a tak się starałem. - Czyli niedobre - Westchnąłem, mimo wszystko nie przestając się uśmiechać.
- Słucham? Nie to nie prawda, twoje jedzenie jest bardzo dobre - Chciał mnie przekonać do swoich słów, nie chcąc najwyraźniej, bym poczuł się z jego powodu źle, nie żebym się tak czół, w końcu byłem świadom tego, że nie jestem mistrzem w gotowaniu więc i to mogło mi nie wyjść najlepiej.
- Spokojnie, ja wszystko rozumiem, nie przejmuj się - Uspokoiłem go, całując delikatnie w policzek. - A teraz proszę, po prostu jedz - Poprosiłem, najładniej jak tylko umiałem, co chyba podziałało, gdyż mój mąż od razu zabrał się za jedzenie zupy, a ja cóż patrzyłem na niego, tylko czekając, aż zje, pragnąc po prostu się do niego przytulić. Naprawdę tego potrzebowałem jak zawsze, czy był dobry, czy był zły, zawsze był moim mężem, moim jednym, którego pragnęło moje serce.
- Wyglądasz na bardzo zmęczonego, odpocznij - Teraz to on mnie poprosił, bym odpoczął, odkładając pustą miskę na bok, co od razu wykorzystałem, wtulając się w jego ciało, w głębi duszy ciesząc się, że do mnie wrócił, w momencie, gdy najbardziej go potrzebowałem i tak bardzo za nim tęskniłem.
Sorey bez słowa przytulił mnie do siebie, głaszcz po włosach, które w tej chwili były wszędzie a wszystko to dlatego, że spadła mi gumka, którą schowałem, nie mając siły bawić się włosami zresztą i tak nic mądrego bym nie wymyślił, jak zwykły koński ogon a przy tak długich i ciężkich włosach nie ma to zbyt dużego sensu, lepiej by to mój mąż coś z nimi zrobił, o ile tylko będzie miał na to ochotę i co najważniejsze siłę.
- Sorey - Cicho wypowiedziałem jego imię, nie mogąc spać, może wyglądałem na zmęczonego i nawet może trochę byłem, a mimo to spać nie umiałem.
- Tak? - Delikatnie drgnął, mimo wszystko nie przestając głaskać mnie po głowie, co było bardzo przyjemne.
- Kocham cię - Wyznałem, unosząc głowę, by spojrzeć w jego oczy. - I nigdy nie opuszczę - Dodałem, chcąc abyś wiedział, że mimo tego, co się stało, kocham go i to szczerze, chcąc przy nim zostać do końca życia, a gdyby się dało to i dłużej.
- Zasługuje na to, byś mnie opuścił - Wyznał ze smutkiem, patrząc w moje oczy.
- Nie, nie mów tak. Nie chce cię opuszczać ani tym bardziej nie chce, abyś ty opuścił mnie, nie poradzę sobie bez ciebie - Wyznałem, przerażony tym faktem, wróciłem na ziemie dla niego i tylko przy nim to wszystko ma sens, co zrobię, jeśli mnie zostawi? Moje życie straci sens, a ja umrę z tęsknoty za nim.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz