środa, 11 sierpnia 2021

Od Mikleo CD Soreya

Mój mąż miał świętą rację, martwiłem się o naszego syna, a nawet powiem więcej, wciąż się bardzo martwię, co nie oznacza, że będę trzymał go z dala od dziewczynki, bo wiem, że takim zachowaniem skrzywdziłbym ich oboje, już ktoś kiedyś próbował rozdzielać inną parę dzieciaków, a mimo to odnalazły się i są razem, czasem lepiej nie ingerować w los zapisany w gwiazdach, który lepiej wie czego nam od życia potrzeba.
- Martwię się i będę martwiłem jeszcze bardziej, długo nie mógłbym jednak postąpić w sposób tak podły, jak dziadek, celowo nas rozdzielił, czym bardziej nas skrzywdził, nie chcę, by Yuki przechodził przez to samo, nawet jeśli się zakocha, lepiej by był przy niej, nawet jako przyjaciel niż cierpiał z powodu jej nieobecności - Wyjaśniłem, kładąc dłoń na głowie męża, delikatnie go po niej głaszcząc.
- Moja mądra owieczka - Uśmiechając się, zbliżył usta do tych należących do mnie, łącząc je w długim i namiętnym pocałunku.
Zadowolony z takiego obrotu sprawy nie mogłem się oprzeć, by dłonie położone na jego plecach, skierować w dół zatrzymując się na gumce od spodni, które z największą przyjemnością zsunąłbym z jego bioder.
Mój mąż nie miał chyba nic przeciwko, niby to przypadkiem drażniąc moje ciało swoim dotykiem.
- Ktoś tu jest bardzo spragniony - Usłyszałem gdy jego usta oderwały się od moich, dając nam szansę na zaciągnięcie się świeżym powietrzem.
- Nie pogardzę seksem z rana, w końcu jak sam kiedyś powiedziałeś, obojgu nam to na dobre wyjdzie - Wykorzystałem słowa, które kiedyś usłyszałem z ust męża, dając mu do zrozumienia, co chodzi mi po głowie.
- Cfana z ciebie owieczka - Wymruczał, wślizgując dłonie pod koszulę, którą miałem na sobie. - Zaczekaj chwilę, zamknę drzwi, nie wiadomo czy ktoś nie będzie chciał nam przerwać - Jak powiedział, tak zrobił, wracając do mnie z zadziornym uśmiechem na ustach, który mówił mi więcej niż tysiąc słów. Bez słowa złączyliśmy usta w pocałunku, zdejmując tylko najpotrzebniejsze ubrania, które mogłyby nam w tej sytuacji przeszkodzić, przechodząc do pieszczot cielesnych, których mi wiele nie było trzeba, aby moje ciało drżało, z niecierpliwością oczekując swojego pana, który je zaspokoi. Ciężko łapiąc powietrze do płuc, cichy jęk podniecania wydostał się z moich ust, gdy poczułem w moim wnętrzu przyjaciela męża, nabrzmiały i pulsujący wywołał u mnie kolejną falę podniecenia, wywołująca drżenie moich rąk wbijających się w jego ramiona kochając się z nim bez opamiętania.
Zmęczeni za to bardzo zadowoleni opadliśmy na poduszki, musząc odpocząć po tak intensywnym poranku.
- Wiesz, że cię kocham prawda? - Wymruczałem zadowolony, przytulając się do gorącego ciała męża.
- Wiem, a czy ty wiesz, że ja ciebie też kocham? - Gdy zadał to pytanie, uśmiechnąłem się szeroko, mając ochotę na podrażnienie się z mężem.
- Po takim stosunku z rana jak mógłbym pomyśleć inaczej - Te słowa nie tylko rozbawiły mojego męża, ale i wywołały zabawną wymianę zdań, kończącą się po kilku minutach bawiąc nas jak zawsze, prawie że do łez oczywiście tylko w przenośni nie na poważnie.
- To, co kąpiel i śniadanie? - Zaproponowałem, gdy skończyliśmy nasze drobne przekomarzanie się. - Nie martw się, weźmiemy ją z osobna, aby zbytnio nie narażać cię na stres - Dodałem, zauważając to zaniepokojenie wymalowane na jego twarzy.
- To znaczy, nie zrozum mnie źle, ja lubię nasze wspólne kąpiele tylko... - Zaczął, nie do końca potrafiąc skończyć tego tematu, który tak mu ciążył.
- Tylko że twoja ręka nie wygląda tak, jak wyglądać powinna, z powodu czego się jej brzydzisz, bojąc się, że i ja zacznę, tak wiem. Rozumiem, że źle się z tym czujesz jednakże sadze, że przesadzasz. Chyba mnie dobrze znasz nie patrzę na takie rzeczy jak rany czy twoim, zanim obrzydliwe blizny, to co się stało, to się nie ostanie, a lęk, który masz w sobie, krzywdzi tylko i wyłącznie ciebie, ja naprawdę uważam, że twoja blizna jest piękna, powstała na skutek poświęcenia się dla ukochanej osoby powinieneś być z niej dumy, nawet jeśli dla ciebie nie jest atrakcyjna - Wyjaśniłem, wciąż nie poddając się w próbie przekonania go do akceptacji swojej blizny, która nie jest niczym złym.
- Mam być dumny? Z czego? Z blizny, która mnie oszpeciła? - Po tych słowach zrozumiałem, jedno mój mąż za bardzo przejmuje się tą blizną, patrząc na nią oczami nie sercem, postanowiłem więc wykorzystać to w inny sposób, aby zobaczyć, jaka będzie, jego odpowiedz.
- Dobrze więc powiedz mi czy zrobiłbyś to drugi raz. Wiedząc, jakie będą tego konsekwencje? - Spytałem, patrząc prosto w jego oczy, powoli podnosząc się do siadu.
- Oczywiście, że bym to zrobił ponownie by ratować naszego syna - Na te słowa uśmiechnąłem się delikatnie, poprawiają grzywkę Soreya.
- Właśnie, dlatego teraz zastanów się nad tym, czy masz się czego wstydzić, a ja zostawiam cię samego, pójdę wziąć kąpiel i przyniosę śniadanie. W razie, gdybyś czegoś chciał wiersz gdzie mnie szukać - Po tych słowach ostatni raz złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, poprawiając koszulę znajdującą się na moim ciele, kierując się do łazienki, gdzie miałem zamiar wziąć relaksacyjną kąpiel w balii, niestety sam, z czym musiałem się pogodzić, nie mogłem do niczego zmusić męża i nawet nie chciałem, jeśli nie chce, nie musimy, sam też przyjemnie spędzę czas w nie ciepłej a chłodnej wodzie.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz