Nie miałem najmniejszej ochoty na żadne integracyjne spotkanie ani z nimi, ani z nikim innym chciałem zostać w pokoju i chociażby poleżeć w łóżku nie robiąc totalnie nic, to dużo ciekawsze zajęcie od tego, do którego chce nas zmusić Zaveid.
- Ja odpadam, nie interesują mnie integracyjne spotkania wolę zostać tu, ale wy sobie idźcie, jeśli bardzo chcecie - Odparłem, mówiąc szczerze to, co myślę, nie byłem w nastroju na spotkania, dlatego też na żadne iść nie chciałem to proste.
- Jeśli Miki nie idzie, ja również zostaje - Mój mąż bez zastanowienia postanowił zostać ze mną, mimo że wcale nie musiał tego robić, w końcu mógł iść się dobrze bawić, ja mu do szczęścia nie byłem chyba aż tak potrzebny.
- Sorey, jeśli chcesz, śmiało idź - Nie chciałem, aby mój mąż z mojego powodu czegoś sobie odmawiał w końcu i on ma prawo iść gdzieś sam, a ja nie mogę, a nawet nie chce mu tego zabronić.
- Bez ciebie nigdzie nie idę - Twardo postawił na swoim, a więc zadecydowanie nie idziemy, jeśli taka jest tego decyzja.
- Rozumiem, w takim razie zrobimy to inaczej - Nim zdążyłem zrozumieć, co Zaveid ma na myśli, chwycił mnie za rękę, przerzucając przez ramię jak worek ziemniaków. - I teraz możemy iść - Dodał, idąc w stronę wyjścia.
- Puszczaj mnie - Syknąłem, niezadowolony nie chcąc tam iść, dlaczego więc jestem do tego zmuszany?
- Zaveid, postawa go przecież możemy spotkać się innego dnia - Sorey idący za nami starał się przegadać temu głupkowi do rozumu, co niestety nie podziało.
- Nie narzekaj, będzie fajnie, a ty go nie broń, nie chcesz iść bez niego więc i on pójdzie o własnych siłach lub z drobną pomocą - Odparł, dając nam do zrozumienia, że mnie nie wypuści a spotkanie i tak się odbędzie.
Burknąłem, kilka niegrzecznych słów pod nosem z wielką nie chęcią musząc się poddać, tym bardziej że i mój mąż zaczął przekonywać mnie, że będzie fajnie. I nawet on przeciwko mnie jak miło.
Cały ten temat zakończył się, gdy dotarliśmy na miejsce, siadając na starych pieniach, które znajdowało się dokoła ogniska, przy którym siedziały już kobiety.
Rozmowa zaczęła się najpierw od tego, co robili i gdzie się podziewali Edna i Zaveid z jakiegoś powodu mojego męża bardzo to interesowało, gdy mnie tak szczerze ani trochę słuchałem tylko dlatego, że nie miałem innego wyboru. Oczywiście działało, to w dwie strony skoro oni opowiadali nam co gdzie i jak tak i my musieliśmy opowiedzieć im, co się wydarzyło, chociażby z Arthurem i dlaczego został tak przez nas potraktowany.
- Nigdy nie przypuszczałbym, że kolejny pasterz ma słabość do Mikleo, jak ty to robisz? - Na to pytanie wzruszyłem ramionami, nie wiedząc co mam im powiedzieć, po prostu coś im się we mnie podoba, a ja naprawdę nie wiem, co takiego ich do mnie przyciąga.
- Ja też nie - Przyznałem, wzruszając ramionami, nie przypuszczałem, a nawet nie chciałem, by ktoś oprócz Soreya patrzył na mnie lub pragnął mnie tak samo, jak mój mąż.
Rozmowa na szczęście szybko zeszła na inne tory a ja nie musiałem już z nimi rozmawiać, z czego bardzo byłem zadowolony, już i tak nie chciało mi się tu być a co dopiero prowadzić rozmowę.
Nasze spotkanie przy ognisku skończyło się bardzo późną nocą, a dość wczesnym rankiem było gdzieś około trzeciej w nocy lub nad ranem, gdy wróciliśmy do sypialni. Od razu kładąc się do łóżka, gdzie mocno do siebie przytuleni zasnęliśmy...
Kilka godzin później obudziliśmy się sami, bez niepotrzebnych pobudek, za co w duchu byliśmy wdzięczni Yuki'emu, który nie przyszedł do nas i nie wybudził nas krzykiem ze snu, gdyby tak zrobił, byłoby nam naprawdę ciężko wstać, z powodu tak późnego pójścia spać.
- Dzień dobry - Z uśmiechem na twarzy przywitałem się z mężem, całując jego usta.
- Dzień dobry, jak się ma mój aniołek? - Na to pytanie uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, czując się naprawdę dobrze jak na pogodę za oknem i duchotę w pokoju było całkiem nieźle.
- Dobrze tylko ten gorąc - Przyznałem, jak zawsze męcząc się, gdy na dworze bywa zbyt gorąco.
- W takim razie mam rozumieć, że idziemy nad jezioro? - Na to pytanie kiwnąłem głową, nie mając najmniejszej ochoty na nic innego, dziś spędziłbym całą resztę dnia w zimnej wodzie no, chyba że mój mąż wcale nie ma na to ochoty, a proponuje to tylko ze względu na mnie, w takim wypadku nie chce, aby się do czegoś zmuszał, w końcu mogę sobie przesiedzieć cały dzień w pokoju, tu też będzie fajnie.
- Idziemy nad jezioro, bo tego chcesz czy raczej dlatego, że z mojego powodu musisz? - Spytałem, aby się upewnić, czy nie jest to dla niego problemem, bo jeśli tak to ja naprawdę nie chce, aby się do czegoś zmuszał, w końcu ja sobie jakoś poradzę, a on może być zmęczony po wczorajszym dniu.
- Sobie nie żartuj, to czysta przyjemność iść z moim mężem nad jezioro a wieczorem może mi się za to odwdzięczysz - Z zadziornym uśmiechem wypowiedział to zdanie, kładąc dłoń na mojej tali.
- A w jaki sposób mam ci się odwdzięczyć? - Zapytałem, udając głupiego, by odrobinkę podrażnić się z moim ukochanym człowiekiem.
- Ty już najlepiej wiesz jak - Ze wciąż nieschodzący z jego twarzy uśmiechem wpatrywał się we mnie, wysyłają mi nieme sygnały które tak doskonale rozumiałem.
- A co jeśli nie wiem? - Spytałem, rozbawiony delikatnie całując jego usta.
- Wtedy będę zmuszony ci pokazać - Po tych słowach zaśmiałem się cicho, czochrając jego włosy, szybko przy tym wstając z łóżka by i on nie mógł mi zrobić tego samego.
- W takim razie się ubieraj, już nie mogę się doczekać oczywiście zimnej wody - Puszczając oczko mojemu ukochanemu, wszedłem do łazienki, by przebrać się z koszuli męża w swoje standardowe ubrania, w których zdecydowanie lepiej będę się czuł, wychodząc z bezpiecznego pokoju, w którym nikt nie może mnie zobaczyć...
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz