Czemu ze wszystkich rzeczy, jakie mogliśmy porobić w ten piękny, burzowy wieczór, mój mąż wybrał akurat tę rzecz, której ja nie do końca chciałem. I jeszcze próbuje mnie wziąć na litość, co mu bardzo dobrze idzie. Odchrząknąłem cicho i odwróciłem wzrok, byleby nie patrzeć w jego błagające oczy, którym już powolutku ulegałem.
- Nie wydaje mi się, abyśmy się oddalali – powiedziałem cicho, zaczynając kreślić na jego biodrach niewielkie kółeczka. Przecież było między nami dobrze, o jakim oddalaniu się on mówi...?
- A powiesz mi, kiedy ostatni raz kąpaliśmy się razem? – spytał, na co pokiwałem głową. Oczywiście, że pamiętałem, to nie było trudne. To było przed tym, zanim zdałem sobie sprawę, że jednak nie wyglądam dla niego wystarczająco dobrze. Najgorsze w tym było to, że akurat w tym kierunku nie mogę zrobić niczego, aby się poprawić. Mięsień mi nie odrośnie, jedynie blizna może wyglądać troszkę mniej szpetnie... nie, nie jest to możliwe, aby to wyglądało lepiej.
- Kąpanie się razem nie jest takie ważne, możem przecież porobić razem wiele rzeczy – odpowiedziałem, chcąc go przekonać do czegoś innego. Czemu tak uparł się na te kąpiele? Przecież nie musiał się za bardzo kąpać, nie pocił się ani nic takiego, jedynie po stosunku zwykł się oczyszczać, co było całkowicie zrozumiałe. Ale teraz nie byliśmy po czymś takim, więc nie dość, że nie było za bardzo sensu, to nie chciałem go gorszyć. Fakt, mówił mi przed chwilą coś zupełnie innego, ale nie za bardzo to do mnie docierało. Może mówił tak, bo nie sprawić mi przykrości? Albo nie do końca wiedział, jak źle to ramię wygląda, w końcu widział to przez kilka minut, może nie zdążył się dobrze przyjrzeć. Owszem, też brakowało mi tych naszych wspólnych kąpieli, które były naprawdę przyjemne, ale teraz, z tą blizną, nie czułem się pewnie.
- Ale ja chcę najpierw udać się do łazienki, by tam zażyć gorącej, relaksującej kąpieli wraz z tobą, a później będziemy mogli przenieść się do łóżka – wymruczał, uśmiechając się do mnie tak strasznie uroczo. I co ja mam mu mówić, jak mnie nie słucha i dalej próbuje przekonać mnie do swojego zdania.
- Nie jestem pewien, czy to taki dobry pomysł – odpowiedziałem mniej pewnie, nerwowo zagryzając wargę.
- Najlepszy. Nie będę patrzył, obiecuję. No chodź – dodał i nim się zorientowałem, chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć mnie w stronę łazienki.
Niechętnie pozwoliłem mu się poprowadzić, nadal nie za bardzo przekonany do tego całego pomysłu. Nawet przez moment w głowie pojawił mi się pomysł, że może wejdę do balii w koszuli, ale zaraz uznałem to za jeszcze głupszy pomysł od wspólnej kąpieli. Naprawdę byłem gotowy na wszystko, no, może prawie wszystko, ale nie na to. Niepewnie obserwowałem, jak Mikleo przygotowuje gorącą kąpiel, a później ściąga swoje ubrania, ukazując swoje cudowne ciało, na które przez stres nie za bardzo zwracałem uwagę, co w normalnych warunkach miejsca by nie miało. Następnie wszedł do wody i zanurzył się w niej na tyle, że piana sięgała mu do klatki piersiowej, po czym zrobił to, co obiecał mi wcześniej, czyli zamknął oczy.
- Czekam na ciebie – powiedział, unosząc zachęcająco kąciki swoich ust.
Westchnąłem cicho po czym niechętnie i bardzo opornie zacząłem rozpinać guziki swojej koszuli. Niby mój mąż miał zamknięte oczy, ale i tak czułem się niepewnie. Tak właściwie, to chyba po raz pierwszy od zdjęcia bandaża rozbieram się przed moim mężem. Nawet kiedy przebierałem się do spania, wychodziłem do łazienki nie chcąc, by Mikleo mnie oglądał. Miałem wrażenie, że dziura w moim ramieniu za bardzo rzucała się w oczy, a ja nie chciałem, aby ktokolwiek ją oglądał. Nawet ja sam nie chciałem jej oglądać.
- Możesz już otworzyć oczy – powiedziałem, kiedy upewniłem się, że ta okropna dziura jest dobrze przykryta pianą, chociaż i tak nie czułem się jeszcze wystarczająco pewnie.
- Jesteś pewien? Ja tak mogę przez całą kąpiel, jeżeli to sprawi, że poczujesz się lepiej – odpowiedział, niepewnie otwierając oczy. Lepiej czułbym, gdybym miał na sobie jakiś kawałek materiału, który zakryłby bliznę, ale tą myśl postanowiłem zatrzymać dla siebie. Wiem, że próbuje sprawić, bym poczuł się lepiej i w końcu zaakceptował tę ranę, więc nie chcę sprawiać mu żadnej przykrości. Po prostu jeszcze nie przyzwyczaiłem się i nie wiem, czy kiedykolwiek zaakceptuję tę bliznę na tyle, by czuć się w miarę komfortowo chodząc bez koszulki jedynie przy moim mężu.
- Ale ty wtedy nie będziesz czuł się dobrze – zauważyłem. Jakoś dziwnie i przede wszystkim byłoby się myć z zamkniętymi oczami. Poza tym, czy miał zamknięte oczy czy nie, i tak czułem się obserwowany, więc dla mnie to nie miało większego znaczenia.
- Mną nie musisz się przejmować – odpowiedział, przybliżając się do mnie. Następnie położył mi ręce na ramionach i pocałował mnie w policzek. Czując jego dłonie na swojej skórze, i to jeszcze tak blizno tej obrzydliwej blizny, spiąłem ze stresu wszystkie mięśnie, co na bank nie uszło Mikleo. – Zrelaksuj się, a poczujesz się lepiej – dodał, odwracając się do mnie i oparł się plecami o moją klatkę piersiową.
W odpowiedzi westchnąłem cicho, a następnie sam przytuliłem się do jego ciała i wsunąłem w nos jego włosy, starając się choć troszeczkę zrelaksować. Przyznam, było to ciężkie, ponieważ miałem świadomość, że jeżeli Mikleo obróci głowę choć delikatnie w prawo, ujrzy szramę, dlatego aż do wychłodzenia wody siedziałem jak na szpilkach. Co najzabawniejsze, przez prawie całą naszą kąpiel nie zamieniliśmy ani słowa, ale chyba nam to nie przeszkadzało, a przynajmniej ja tego nie odczułem. A pomyśleć, że kilka lat temu w takiej sytuacji buzia by mi się nie zamykała...
Ulgę odczułem dopiero wtedy, kiedy na już suche ciało mogłem założyć koszulę. Widziałem w oczach mojego męża zaniepokojenie, przez co sam poczułem się źle, powinienem nauczyć się lepiej ukrywać swoją niepewność względem tej blizny. Nie chcę go krzywdzić a widzę, że bardzo się stara, za co bardzo jestem mu bardzo wdzięczny. Szkoda tylko, że nie za bardzo potrafię mu tego okazać.
- Było dobrze? – spytał, kiedy oboje położyliśmy się do łóżka. Przyznam, jego pytanie bardzo mnie zaskoczył, miałem wrażenie, jakby nie pytał o miłą kąpiel w gorącej wodzie, a o seks, którego przecież nie było.
- A co złego mogło być w przyjemnej kąpieli? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, uśmiechając się do niego szeroko, co przez panującą ciemność nie było widoczne, ale liczyłem na to, że Mikleo to w jakiś sposób wyczuł. – Nie martw się o mnie. Kiedyś się przyzwyczaję do tej blizny, ale to chyba jeszcze nie ten moment. Dobranoc – dodałem, całując go w czoło i zaraz wtuliłem się w jego ciało, zamykając oczy. Byłem nieco zmęczony psychicznie przez tę kąpiel, no i jeszcze wypadało wypocząć przed jutrzejszym dniem. Yuki trochę nas nie widział i pewnie będzie chciał nadrobić ten czas, co dla dziecka było naturalne. A jeżeli chcieliśmy się później we dwójkę wyrwać na samotną wyprawę, musieliśmy się najpierw zająć chłopcem, by nie było mu później przykro, czy coś.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz