Kiwnąłem delikatnie głową, zerkając ostatni raz do lustra, by upewnić się, że chusta, którą noszę jest dobrze zamieszczona na mojej szyi, zakrywając to, co zakryć powinna, nie chciałbym w końcu wysłuchiwać niestosownych słów wypowiedzianych z ust moich przyjaciół, którzy jeśli chcą, potrafią być naprawdę okrutni, drwiąc nie tylko ze mnie, ale i z mojego męża doskonale się przy tym bawiąc. Już zaczynam tęsknić za spokojem, który miałem nim wrócili, a przecież widziałem ich tylko kilka minut i chyba o kilka minut za dużo...
W milczeniu ciesząc się spokojem, który nastał, gdy Yuki na chwilę wyszedł, znaleźliśmy się w jadalni, gdzie na szczęście jeszcze nikogo nie było, dzięki czemu mieliśmy jeszcze kilka chwil dla nas samych. Co prawda mieliśmy dużo czasu dla siebie, gdy Yuki'ego nie było, co nie oznacza, że teraz też nie chcemy go mieć w końcu czasu sam na sam nigdy nie za wiele.
- Tak sobie myślę, kiedy chcemy powiedzieć o nasze wyprawie Yuki'emu? - Na pytanie mojego męża westchnąłem cicho, nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć. W końcu doskonale wiedziałem, że prędzej czy później zrobić to będziemy musieli, tylko raczej nie dziś dopiero przecież wrócił, musimy dać mu trochę czasu, aby nacieszył się naszym towarzystwem.
- Zdecydowanie nie dziś i nie jutro dajmy mu kilka dni, zanim uświadomimy go o naszej wędrówce i to jeszcze bez niego - Naturalnie powiedziałem to, co ja chciałem, zrobić co nie oznaczało, że mój mąż nie mógł mieć innego zdania na ten temat, jeśli chciał, mógł mu powiedzieć później lub wcześniej ja mogę się dostosować, byleby dziecko tylko na tym nie ucierpiało.
- Masz rację, w takim razie poinformujemy go o tym za kilka dni, a w tym czasie porozmawiam z Alishą, będzie mi potrzebny prowiant na drogę i może jeden koń co o tym myślisz? - Pomysł z koniem nie był taki głupi, w końcu droga wydawała się dosyć długa i mecząca a ja nie byłem do końca pewien, czy Sorey po tak długim okresie rekonwalescencji da sobie radę. Niby to rękę miał chorą, więc nogi nic do tego nie mają, jednakże nie miał on za dużo ruchu i to właśnie to może znacznie utrudnić mu drogę.
- Koń to może być nie najgorszy pomysł, może bowiem znacznie ułatwić nam drogę, a i dodatkowo ją skrócić po części i na tym nam zależy, by w końcu Yuki nie był aż nad zbyt długo sam - Przyznałem, zgadzając się z mężem, przysuwając się bliżej niego, by złączyć nasze usta w delikatnym pocałunku, który szybko został nam przerwany przez dźwięk otwierających się drzwi do jadalni, przez które weszli wszyscy nasi towarzysze, zasiadając przy stole, przerywając ciszę, którą szybko zmienili w chaos, zadając milion pytań od i do.
Oczywiście wszystkie pytania na początku krążyły wokół mnie, kiedy wróciłem, jak to się stało, jak odnalazłem Soreya i Yuki'ego, jak czułem się po powrocie i wiele, wiele innych pytań, na które raczej odpowiadał mój mąż, dając mi odetchnąć, tylko czasem zerkając na mnie, tym samym dają mi znać, że potrzebuje mojej pomocy przy odpowiedzi na konkretne pytanie.
Tym o to sposobem wspólnymi siłami opowiedzieliśmy zainteresowanym, jak to o to wróciłem na ziemię, dostając drugą szansę życia przy boku mojego ukochanego człowieka i anielskiego syna.
- Jestem tylko ciekaw, co zrobiłeś, że udało ci się, wróci na ziemię - Zaveid odezwał się, gdy Sorey z moją drobną pomocą zakończył historię tego, jak to o to wróciłem na ziemię, dostając drugą szansę od naszego stwórcy.
- Ja chyba nic, nie pamiętam tego, co stało się, gdy umarłem, to trochę tak jakbym zapadł sen, a gdy się z niego wybudziłem, znajdowałem się na ziemi w tym samym miejscu, w którym pasterz odebrał mi życie - Wyjaśniłem, nie mając zamiaru opowiadać im bajek, bo i po co miałbym to robić? Wróciłem na ziemię, dostałem drugą szansę, ale dlaczego? Nigdy się nie dowiemy.
Tą odpowiedzią zakończyłem temat o mnie i moim powrocie wracając do historii Yuki'ego, który bardzo chciał skończyć to, co zaczął, zajmując nam czas podczas śniadania, które dzięki niemu stało się znacznie przyjemniejsze, a śniadanie już dawno nie przyniosło aż tyle radości.
- Yuki gdzie idziesz? - Gdy tylko wyszliśmy z jadalni po zakończonym śniadaniu. Zauważyłem, że nasz syn kieruje się w inną stronę, czyżby nie szedł do naszego pokoju, by spędzić z nami jeszcze trochę czasu? Już ma nas dość? A może to, co innego, czyżby szedł do Emmy? W końcu i jej dawno nie widział, a z tego, co dostrzegłem, coś chyba do niej czuje, jeśli to prawda to szybko udało mu się zakochać w człowieku. Byleby z tego powodu nie cierpiał, ludzie potrafią krzywdzić bardziej, niż mógłby sobie to wyobrazić a tym bardziej, gdy są jeszcze młodzi i głupi, trochę martwię się o uczucia Yuki'ego. Co, jeśli zakocha się lub już się zakochał w Emmie, a ona go odrzuci? Anioły psychicznie dojrzewają szybciej od ludzi, a więc to może zadziałać na jego niekorzyść, a przecież żadni rodzic nie chciałby, aby jego dziecko cierpiało to normalne.
- Idę do Emmy, muszę ją zobaczyć i opowiedzieć o wędrówce przyjdę do was później - Zawołał, zabierając ze sobą psa, z którym już po chwili zniknął na drzwiami zamku, zostawiając nas samych.
Cicho wzdychając, pokręciłem jedynie głową, wracając z mężem do pokoju, gdzie od razu usiadłem na łóżku, odczuwając zmartwienie mieszane ze zmęczeniem.
- Miki spróbuj zasnąć, dobrze ci to zrobi widzę, że jesteś zmęczony - Mój ukochany człowiek podszedł do mnie, kładąc mi dłoń na policzku, uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Bardzo bym chciał, ale nie mogę, martwię się o naszego syna, co jeśli zakocha się w Emmie, a ona go odrzuci? Nie chciałbym, aby cierpiał i już zawsze był sam tylko dlatego, że źle ulokował swoje uczucia - Wyznałem, wtulając się w ciało męża, potrzebując w tej chwili jego bliskości i zapachu, by uspokoić się i przestać myśleć w sposób tak negatywny, o tym, co mogłoby się stać, przecież nic jeszcze nie wiadomo, a ja znów jak zwykle martwię się na zapas, nie mogąc po prostu inaczej, tak bardzo kochając swoją rodzie, dla której mógłbym oddać każde życie, które mam, byleby byli bezpieczni i szczęśliwi.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz