środa, 11 sierpnia 2021

Od Soreya CD Mikleo

 W łazience nie spędziłem za dużo czasu. Byłem bardzo zmęczony i jedyne, czego chciałem, to położyć się do łóżka i wtulić się w ciało mojego męża. Dlatego szybko się umyłem, opróżniłem balię i przebrałem się w ubrania, które służyły mi za piżamę. Kiedyś wystarczały mi jedynie luźne spodnie, ponieważ nie krępowałem się spać bez koszulki, ale od niedawna z wiadomych powodów zmieniłem to przyzwyczajenie. Przeczesałem dłonią włosy, umyłem twarz i wyszedłem z łazienki. Obym jutro mógł pospać tak do dziesiątej, albo jedenastej, to byłoby piękne...
Kiedy wróciłem do pokoju, mój mąż już spał, wtulony w poduszkę. Biedaczyna był wymęczony dzisiejszym dniem i ja mu się wcale nie dziwię, i miał jeszcze gorzej ode mnie. Ja miałem za sobą przespaną noc, w przeciwieństwie do niego, a i ta drzemka za wiele mu nie pomogła. Wygląda na to, że przynajmniej dzisiaj prześpi całą noc, a na tym bardzo mi zależało. Zgasiłem palącą się świeczkę, a następnie położyłem się obok Mikleo i wtuliłem się w jego drobne ciałko. Nim zasnąłem, pocałowałem go delikatnie w policzek. Miki wymamrotał coś cicho pod nosem i wtulił się mocniej w poduszkę, co niekoniecznie mi się podobało. Wolałbym, aby wtulił się we mnie, ale najwidoczniej mocno się spóźniłem i wybrał poduszkę. Jakoś będę musiał się z tym pogodzić. 

***

Późnym rankiem obudziło mnie silne poczucie bycia obserwowanym, chociaż z początku nie za bardzo wiedziałem, o co chodzi. Dopiero kiedy otworzyłem oczy i ujrzałem siedzącego przed naszym łóżkiem szczerzącego się Zaveida. Ta sytuacja była tak irracjonalna, że przez kilka sekund leżałem w bezruchu wpatrując się w Serafina mając nadzieję, że zaraz zniknie, ale... on nadal tam siedział. To było lekko przerażające. 
- Słodziutko razem wyglądacie – odezwał się nagle, a do mnie dotarło, że to nie jest żaden sen. A miało być dzisiaj tak pięknie... 
- Co ty tutaj robisz? – wymamrotałem zaspany, podnosząc się do siadu i tym samym budząc Mikleo. Coś czułem, że mój mąż nie będzie zadowolony z takiej pobudki. 
- A chciałem was dzisiaj zaprosić na małe ognisko wieczorem, ale że was nie było na śniadaniu, to postanowiłem was odwiedzić – Zaveid wzruszył ramionami, jakby nie zrobił nic złego. Mikleo, zauważając nieproszonego gościa, speszony zakrył się kołdrą, jakby nic na sobie nie miał. A przecież miał, moją niebieską koszulę, więc kompletnie nie powinien się tym przejmować. 
- Ale nie musiałeś wchodzić do naszego pokoju i gapić się na nas, jak śpimy. To trochę niepokojące – odparłem, drapiąc się po głowie. Byłem lekko zaskoczony samym sobą, że jestem tak spokojny. Chyba byłem jeszcze za bardzo zaspany. 
- A co, miałem was obudzić? Przecież tak uroczo spaliście, nie miałem serca was budzić, więc postanowiłem poczekać, aż obudzicie się sami – wyjaśnił, podnosząc się z krzesła. – No to co, widzimy się wieczorem? Muszę koniecznie usłyszeć, jak nasz kochany, spokojny Miki złamał pasterzowi rękę, albo jak Sorey mu przywalił tak, że złamał nos. Bardzo się stoczyliście, moi drodzy, tak bić biednych, niewinnych ludzi...
- Jak zaraz stąd nie wyjdziesz, to złamię coś tobie – zagroziłem, już powolutku mając dosyć. 
- Spokojnie, mój przyjacielu, już sobie idę, i tak już dużo czasu wam poświęciłem, do zobaczenia wieczorem – powiedział i w końcu opuścił nasz pokój. 
Westchnąłem cicho i przeczesałem dłonią włosy, czując jeszcze większe zmęczenie niż wczoraj wieczorem. Czy ja naprawdę tęskniłem za tym idiotą...? Najwidoczniej, i przez takie akcje powoli przestawałem. Naprawdę byłbym o wiele lepiej nastawiony na to ognisko, gdyby zaprosił nas w jakichś normalnych warunkach, a nie wchodził nam do pokoju bez pytania i bez pukania, czekając, aż sami się obudzimy i gapiąc się, jak śpimy... słyszał o czymś takim, jak prywatność? Poza tym, to o jakim ognisku on mówił? Gdzie ono się odbywało, o której i z kim, nie wiem. W sumie, nawet lepiej, dzięki temu mamy doskonałą wymówkę, aby tam nie iść, chyba, że sami do nas przyjdą... dobra, może nie będzie tam tak źle. W końcu, już się przekonałem, że Edna i Zaveid nie są tacy źli, więc może i na tym całym spotkaniu zachowają się przyzwoicie. 
- Co się właśnie stało? – spytał po dłuższej chwili Mikleo, niepewnie puszczając kołdrę. 
Zerknąłem na niego i w tym momencie zrozumiałem, dlaczego zakrył się kołdrą aż po samą szyję: cały czas miał na sobie obrożę. Czy Zaveid ją widział...? Zapewne, to dlatego się tak głupkowato uśmiechał. Całe moje nadzieje na miło spędzony czas wieczorem właśnie w tamtym momencie umarły. Mojemu biednemu aniołkowi nie dadzą teraz żyć, a to wszystko przez moje dziwne upodobania. Więc dlatego będę musiał to naprawić i jak jedno z nich zacznie głupio gadać na temat mojej Owieczki, to... jeszcze nie wiem, co, ale na pewno nie pozwolę im szydzić z mojego męża. 
- Dostaliśmy zaproszenie na ognisko wieczorem. Ale nie wiem, gdzie i o której konkretnie godzinie, więc chyba możemy sobie spokojnie leżeć w łóżku – wymruczałem, po czym pocałowałem go w policzek. 
- Rany, mam już ich dosyć – bąknął, opadając na poduszki. 
- Spokojnie, przecież jeszcze nic nie odwalili – zauważyłem, uśmiechając się do niego delikatnie. 
- A to niby co takiego miało znaczyć? – burknął, wskazując na puste krzesło. 
- Fakt, Zaveid zachował się teraz troszkę jak idiota, ale to dla niego raczej nie nowość – zauważyłem, kładąc się tak, by się do niego przytulić i móc położyć głowę na jego brzuchu. 
- Wydajesz się być bardzo spokojny. I w ogóle niezrażony jego zachowaniem – zauważył zaskoczony, kładąc dłoń na moich włosach i zaczynając je ostrożnie układać. 
- Dobrze powiedziane, gdyż faktycznie tylko ci wydaje. Po prostu byłem jeszcze zaspany – wytłumaczyłem, całując go w brzuch. 
- W ogóle mam wrażenie, że nawet się cieszysz się na ich obecność – dodał, na co westchnąłem cicho. 
- Fakt, stęskniłem się za nimi, chociaż po tej dzisiejszej akcji Zaveida już trochę mniej. Bardzo mi pomogli, kiedy ciebie nie było i nasze relacje się poprawiły, przynajmniej z mojej strony – wyjaśniłem pokrótce, raczej nie zdradzając mu szczegółów. W końcu, nie ma co opowiadać, to były czasy, które żadne z nas nie chciało wspominać. – To co, ja się idę ogarnąć i może zajrzymy to Yuki’ego? Jestem zaskoczony, że to nie on nas obudził, a ten idiota. 
- A ja proponuję, byśmy skorzystali z wolnego czasu jaki mamy. Yuki pewnie w tym momencie świetnie bawi się z Emmą, a jeżeli będzie chciał, to sam do nas przyjdzie – jego słowa bardzo mnie zaskoczyły, kompletnie się tego po nim nie spodziewałem. 
- Jeszcze wczoraj bałeś się, że za bardzo spoufala się z Emmą, a teraz chcesz korzystać z wolnego czasu. Skąd u ciebie taka zmiana? – spytałem, przytulając się do jego ciała jeszcze mocniej. Nie, żeby jego propozycja nie była kusząca bo była, nigdy nie pogardzę spędzaniem wolnego czasu z moją najukochańszą Owieczką, tylko po prostu byłem ciekaw, dlaczego tak nagle zmienił zdanie. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz