Zadziorny uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy Karorka zapytał o sposób na uwięzienie jego rąk, który był bardzo, ale to bardzo prosty. Wystarczyło związać jego ręce paskiem, niewiele roboty a uniemożliwia mu dotknięcie moich pleców, a mi daje dostęp do jego całego cudownego ciała, na które miałem teraz wielką ochotę tak jak i on, co doskonale wiedziałem po nim samym, może i chciał to ukryć, jednakże słabo mu to wychodziło, a także wiele innych rzeczy których myśli, że nie widzę.
- To dosyć proste pytanie, jak i prosta odpowiedź chciałbyś ją poznać? - Zadziornie się uśmiechając, przyciągnąłem bliżej narzeczonego, sadzając go po chwili na łóżku, by z szerokim uśmiechem zbliżył się do jego ucha. - Wszystko pozwolę ci zrozumieć, ale teraz zamknij oczy i grzecznie czekaj na ponowne ich otwarcie - Poprosiłem, poprawiając jego grzywkę, by nie zasłania jego pięknych oczu.
Chłopak chociaż nie do końca pewien zamknął swoje oczy, oczekując na mój ruch.
Spokojnie więc podszedłem do wysprzątanej szafy, w której nagle zrobiło się tak wiele miejsca i co ciekawsze wszystko zaczęło mieć swoje miejsce, co wcześniej miejsca nie miało, od razu milej się tu zagląda. Nie myśląc za wiele już o szafie, wyciągnąłem z niej mój ulubiony pasek, z którym podszedłem do narzeczonego, biorąc jego ręce przed siebie, mocno je unieruchamiając, tak by mój słodziak nie mógł się wydostać, jednocześnie uważając, by przypadkiem nie przesadzić, nie chciałem w końcu krzywdy mu zrobić, w końcu nie na tym polega ta zabawa, by krzywda stała się mojej perełce.
- Możesz otworzyć oczy - Gdy byłem pewien, że wszystko jest, tak jak być powinno, delikatnie położyłem moją Karotkę na łóżko, pozwalając jej otworzyć oczy, aby zobaczyć co wymyśliłem. Tak w sumie to mógł się tego spodziewać, w końcu sam wcześniej wspominałem, że można związać mu ręce zresztą, nawet gdybym tego nie powiedział on to wszystko czół.
- Pasek? - Zapytał, chyba bardziej siebie niż konkretni mnie przynajmniej tak mi się wydawało, jednakże pewien być nie mogłem, zresztą czy to ważne? Ani trochę istotne jest tylko to, że wygląda słodko i podnieca mnie jeszcze bardziej...
Mimo drobnego odczuwalnego bólu starałem się jak najlepiej zająć moją perełką, w końcu taki był mój obowiązek, aby dać mu wszystko to, czego pragnie, w końcu sobie na to zasłużył, a ja z tej wielkiej miłości do niego nie mógłbym go nie zaspokoić, dbając równocześnie o swoje dobre samopoczucie.
Zmęczony i z szybko bijącym sercem położyłem się obok mojej Karotki, uwalniając jej dłonie z uścisku paska, rzucając go gdzieś w kąt.
- Wciąż mnie zaskakujesz - Przyznałem, głaszcząc go po policzku, ciesząc się jego zmęczeniem wymalowanym na twarzy informującym mnie o tym, że dobrze wykonałem swoją robotę.
- Ty też, za każdym razem jesteś coraz lepszy - Wyczułem, że mi dogryza, co nie oznaczało, że miałem być na niego zły to zabawne, gdy stara się mi dogryźć i do tego takie słodziutki a może wręcz przeciwnie mówi poważnie, w końcu przy każdym następnym razem lepiej go poznaje, co pomaga mi jeszcze lepiej zaspokoić jego ciało, na czym najbardziej mi zależy.
- Jeśli tak uważasz, cieszę się bardzo - Wyznałem, przytulając go delikatnie do siebie, uważając na moje pobijane ciało, niby to tylko siniaki, ale bolą jak cholera, gdy się je dotyka. - Dobrano Karocka - Wyszeptałem, już na wpół śpiąc.
- Dobranoc - Tylko tyle usłyszałem, nim odpłynąłem do krainy snów wykończony całym dniem.
Kolejny dzień rozpoczął się dość leniwie a wszystko to dlatego, że nie poszedłem do pracy, bo po prostu zaspałem, świetnie byle tak dalej, nie żeby od razu bardzo chciało mi się do niej iść, jednakże to lepsze od siedzenia w domu, w którym siedzieć nie muszę tak naprawdę, może spacer? Tak to jest dobry pomysł, na dworze jest ciepło i przyjemnie żadnej nawet najmniejszej chmurki, która mogłaby zwiastować deszcz pogoda wręcz idealna.
- Idziemy na spacer? - Zaproponowałem, gdy wspólnie przygotowywaliśmy śniadanie dla wszystkich członków rodziny.
- To całkiem dobry pomysł - Przyznał mój narzeczony.
- Mogłabym iść z wami? Mnie i maluchowi przydałby się spacer - Na pytanie cioci nie mogłem się nie zgodzić, w końcu miała prawo iść z nami tylko dlaczego bierze ze sobą to dziecko? A no może dlatego, że to dziecko samo zostać nie może.
- Jasne, czemu nie a ty Shingo? - Zapytałem również brata, w sumie to chcąc spędzić z nim trochę czasu ostatnio bowiem mały go coraz to mnie.
- Ja odpadam, muszę coś załatwić - Odpowiedział, nawet nie racząc zjeść z nami śniadania, tak po prostu wyszedł, nic nie tłumacząc, co jest grane? Czy mój brat coś ukrywa? Zaczynam się o niego martwić a co jeśli wpakuje się w jakieś kłopoty? Muszę się mu przyjrzeć, by w razie czego zareagować, nie mogę pozwolić, aby coś mu się stało, tym bardziej że wiem, jak bardzo potrafi się narazić innym.
- Na spacer chyba pójdziecie sami, muszę się przyjrzeć bratu - Przyznałem, podchodząc do okna, by zaobserwować, w którą stronę idzie.
- Shingo jest dorosły, nie trzeba go pilnować - Wnet odezwała się ciocia, przerywając ciszę.
- Może i jest dorosły, jednak nikt nie powiedział, że mądry muszę za nim iść, przepraszam, ale coś jest zdecydowanie nie tak - Byłem bardziej niż pewien tego, dlatego bez zastanowienia wyszedłem za bratem, by upewnić się, że nie wpakował się w żadne tarapaty, w końcu nie ufałem mu na tyle, by być tego pewnym.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz