Kiwnąłem głową, zgadzając się z moim najukochańszym mężem na świecie, łącząc jeszcze nasze usta w namiętnym pocałunku, nim podniosłem się z jego bioder, poprawiając swoje ubrania, by dobrze układały się na moim ciele, jednocześnie nie pozostawiając śladów zagniecenia, zerkając na męża, który również zdążył wstać już z łóżka gotowy do wyjścia z pokoju.
Chwilę później już wyruszyliśmy w drogę wprost do pokoju Yuki'ego, który bawił się z psem w ganianego, po pokoju uspokajając się, dopiero gdy weszliśmy do pokoju.
- Mamo, tato! - Zawołał radosny chłopiec, podbiegając do nas.- Co tu robicie? Coś się dało? - Dopytał zaskoczony naszym przybyciem, w końcu to on zawsze przychodził do nas, a nie my do niego.
- Nic się nie stało, chcieliśmy tylko z tobą porozmawiać - Odezwałem się jako pierwszy, siadając na łóżku syna, wołając go do siebie, chcąc by usiadł obok i porozmawiał z nami.
- O czym? - Dopytał, patrząc to na mnie to na męża siadającego obok mnie na łóżku.
- Chcieliśmy z twoim tatą wybrać się na wyprawę tylko we dwoje za tydzień może dwa - Wyjaśniłem, zerkając na chłopca, który nie przestawał się uśmiechać.
- Rozumiem, co mamo masz na myśli, chcesz bym miał na oku Zaveida i Edne by nic głupiego nie zrobili? Nie musicie się martwić, będę ich pilnował i dbał o to, by nic się nie stało - Yuki zrozumiał inaczej moje słowa, ale to i może lepiej w końcu nie musieliśmy go przekonywać, by został tutaj bez nas.
- Ym, tak, właśnie o to chodziło mamie - Tym razem odezwał się Sorey, uśmiechając się do naszego synka. - Jesteś duży i wiem, że przypilnujesz ciocię i wujka, by nie zrobili niczego głupiego - Dodał, czochrając jego włosy.
- Tato nie mów tak, bo się zawstydzę - Zaśmiał się, poprawiając swoje rozczochrane włosy, mocno się do niego przytulając. - To kiedy wyruszacie w tę podróż? - Dopytał, brzmiąc trochę tak, jakby nas poganiał.
- A co aż tak się ci śpieszy, abyśmy już cię zostawili? - Dopytał rozbawiony, Sorey nie spuszczając wzroku z dziecka.
- Nie, nie śpieszy mi się, po prostu myślę, że zasłużyliście na trochę prywatności i spokoju - Stwierdził, czym lekko mnie, a raczej nas zaskoczył, nie spodziewaliśmy się takiej odpowiedzi, Yuki tak szybko dorasta kochany z niego chłopiec i jak tu go nie kochać.
- Jesteś naprawdę wspaniałym dzieckiem - Pochwaliłem chłopca, przytulając go do siebie, naprawdę ciesząc się z jego cudownego zachowania, które z dnia na dzień coraz to bardziej mnie zaskakiwało, oczywiście w tym pozytywnym sensie.
- Wiem, jestem najlepszy - Po słowach dziecka wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Yuki doskonale wiedział co powiedzieć lub zrobić by wszyscy zaczęliśmy się śmiać, bardzo przypominał mi tym Soreya. I chociaż to nie nasz biologiczny syn ma cechy naszych zachowań, które tak w nim kochamy, wspaniałe dziecko.
- Oj tak, jesteś najlepszy - Przyznaliśmy, nie mogąc w końcu się z chłopcem nie zgodzić, w końcu miał racje, był nie tylko najlepszym synem, ale i dzieckiem pod słońcem.
- Jeśli już wszystko ustaliliśmy, pobawmy się - Chłopiec znudzony rozmową związaną z naszą wyprawą postanowił zmienić temat, byleby dalej nie rozmawiać, co w końcu mogło być bardzo nudne dla tak żywiołowego dziecka, jak on.
Nie mając wyjścia, a nawet go nie szukając, postanowiliśmy się pobawić z chłopcem w pokoju w chowanego czy na przykład budowanie bazy, w której chowając się, opowiadaliśmy sobie historie od tych najstraszniejszych po te najśmieszniejsze doprowadzające czasem do łez.
Tak i o to minął nam cały dzień z synem, który w końcu padnięty zasnął na swoim łóżku, pozwalając nam tym samym odpocząć, wracają do swoich czterech ścian.
- Nie było aż tak źle, w ogóle się nie spodziewałem, że tak to przyjmie - Przyznałem, gdy tylko znaleźliśmy się w naszej sypialni, gdzie mogliśmy spokojnie porozmawiać bez zwracania uwagi na siebie, co naturalnie tyczyło się mojego męża nie mnie.
- To mądry chłopiec od razu było wiadomo, że tak to przyjmie - Po jego wypowiedzi cicho się zaśmiałem, co spotkało się z jego niezadowolonym spojrzeniem rzucanym w moją stronę. - Co cię tak bawi? - Spytał, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Nic, nic, mój kochany mężu - Odparłem, podchodząc do niego, całując delikatnie jego policzek. - Idę zażyć ciepłej kąpieli - Dodałem, chcąc odejść od męża, który mi na to nie pozwolił, chwytając moją dłoń.
- Nie pójdziesz, dopóki nie powiesz mi, co cię tak bawi - Odparł, przyciągając mnie bliżej siebie.
- Bawi mnie wiele rzeczy, a już najbardziej twoja cudowna osoba - Odparłem, nie przestając się do niego uśmiechać.
- Nie rozumiem - Przyznał, kręcąc przy tym ta słodko nosem, czy ja już kiedyś mówiłem, że trafił mi się cudowny człowiek? Mówiłem tylko, że ten człowiek mi w to nie wierzy.
- Ależ nie musisz kochanie rozumieć, nie ma takiej potrzeby, najlepiej usiądź, a ja przed zażyciem kąpieli zrobię ci masaż, co ty na to? - Zaproponowałem, chcąc sprawić mężowi przyjemność, którą w końcu tak lubiłem mu sprawiać.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz