Nie do końca uśmiechał mi się rozmowa z moim narzeczonym a temat tego, gdzie byliśmy i co się stało, wolałbym jednak aby to zostało między nim a mną. Niestety Karotka ma racje, powinienem powiedzieć, przynajmniej mu co się stało, nie ukrywając przed nim prawdy. No dobrze raz się żyje, powiem mu, bo i tak prędzej czy później się dowie.
- Mój brat wpadł na genialny pomysł jak szybko zarobić a się nie narobić, ty sobie wyobrażasz, że on zaczął domy okradać? Najpierw walki a kasę a teraz to, co ja z nim mam - Ciężko wzdychając, starałem się nie ruszać, gdy mój narzeczony opatrywał moje rany. - Pewnie, gdyby nie ja okradłby następny dom i nie zostałby pobity, chyba w złości go wydałem i mnie też wzięto za złodzieja, za co nam się oberwało, no Shingo trochę mocniej, ale nie tego dla niego chciałem. - Dodałem, nie dowierzając w to, co zrobił mój własny brat.
- Słucham? Skąd wiesz, że walczył za pieniądze i okręcanie ludzi? Dlaczego on to zrobił? - Mój narzeczony był tak samo zaskoczony, jak ja, co w żadnym wypadku mnie nie zaskakiwało, nie tego spodziewałem się po moim bracie, z drugiej strony ja go prawie w ogóle nie znam to nie ten sam Shingo, z którym się wychowywałem i dobrze o tym wiem, a mimo to nie rozumiem i nie akceptuje jego zachowania.
- Może i nie ma mnie za często w domu, jednakże głupi nie jestem mam wielu zaufanych ludzi, którzy mówili mi, że widzieli mojego brata tu czy tam, na początku im nie wierzyłem, jednak teraz po tym, co zobaczyłem. Wiem, że nie kłamali, a ja za bardzo bratu ufałem - Wyznałem, chwytając drżące dłonie mojego skarba. Czując, że dziś już nie opatrzy moich ran, z resztą ich nie trzeba opatrywać, same się zagoją, najważniejsze, że mój brat jest cały i zdrowy nic więcej nie ma dla mnie znaczenia. - Wszystko już jest dobrze, nic mi nie jest, nie musisz się martwić - Dodałem chcąc, aby się uspokoił, nie ma potrzeby się mą przejmować, jestem duży i silny poradzę sobie w każdej sytuacji bez względu na to, jak ona by się nie miała potoczyć.
- Nie ma potrzeby? Ty mogłeś tam zginąć, a nawet wy mogliście - Miał racje, mogliśmy, ale nie zginęliśmy więc w czym problem? Wszystko jest dobrze i tego się trzymajmy.
- Mogliśmy, ale nie zginęliśmy, jesteśmy tylko ranni, wyluzuj i najlepiej się połóż, wydaje mi się, że możesz być bardziej zmęczony ode mnie - Nie przejmowałem się sobą, jak zawsze bardziej martwiąc się o rannego brata i zmęczonego narzeczonego, ja zaraz coś na siebie założę i pójdę spać, kąpiel dziś sobie dokładniejszą odpuszczę, nie mam siły jeszcze o tym teraz myśleć.
Shōyō westchnął z irytacją, finalnie jednak pomagając mi coś na siebie założyć, by wspólnie położyć się spać tym razem nie przytulając się do siebie z powodu mojego pobijanego ciała, którego wolałbym, by nikt nie dotykał, już i tak wszystko okropnie boli, gdy się ruszam, nie musi boleć jeszcze bardziej już i tak za przyjmie nie jest, chociaż staram się udawać, że jest.
Cała noc nie była dla mnie za przyjemna, wciąż budziłem się z powodu bólu całego ciała, które dopiero po tych kilkunastu godzinach uświadomiły mi, co się wydarzyło i jak strasznie wszystko boli.
Rano, gdy pierwsze promienie pojawiły się na niebie. Poczułem, że leżenie nie ma sensu, dlatego też wstałem powoli z łóżka, idąc do mojego brata, by zobaczyć jak się czuje i czy już się obudził. Wczoraj mocno oberwał więc i skutki tego uboczne mogą być różne.
Na szczęście mój brat już nie spał i z tego, co zauważyłem, czuł się lepiej niż ja, to dobrze omal w końcu wczoraj nie umarł, nie wiem, co by się z nim stało, gdyby mnie tam nie było.
- Jak się czujesz? - Spytałem, chcąc wiedzieć, w jakim stanie był, niby wyglądał dobrze, ale może wcale się tak nie czół.
- Czułbym się dobrze, gdyby ktoś wczoraj mnie nie wydał, po coś w ogóle za mną lazł? - Mój brat obwinił za wszystko mnie, gdy tak naprawdę sam sobie był winien, nikt mu nie kazał kraść ani włamywać się do domów obcych ludzi, co on sobie w ogóle myślał, gdy to robił?
- Słucham? Gdyby nie ja zabiliby cię tam - Zauważyłem, nawet nie ukrywając zirytowania jego głupim gadaniem, gdyby się w to wszystko nie wpakował, żadne z nas by nie cierpiało w tej chwili. - Z resztą co ci w ogóle do łba przyszło? Okradać ludzi? Po co? Nie mogłeś iść do normalnej pracy? - Wkurzony na brata może trochę przesadziłem, nie musiałem od razu wytykać go palcami, może próbować coś znaleźć, tylko nie potrafił, powinienem być bardziej wyrozumiały dla niego, miał ciężkie życie, o czym doskonale wiem, a mimo to jeszcze na niego tak naskakuje, nie powinienem tak był.
- Nie twoja sprawa robię co chce, jestem dorosły, a ty pilnuj sam siebie, gdybyś tam nie przylazł, nic by się nie stało to wszystko twoja wina - Syknął na mnie, wyrzucając mnie z pokoju, czym jeszcze bardziej mnie zdenerwował, co za głupek ile on ma lat, by tak się zachowywać? Czy go już do reszty porąbało?
Zły na brata jak osa postanowiłem z nim już nie rozmawiać, miałem to wszystko w nosie tak jak i on, jak chce, tylko niech później do mnie nie przychodzi, już mu nie pomogę.
- Kretyn - Warknąłem pod nosem, wchodząc do kuchni, byłem zmęczony i obolały musiałem sobie zrobić kawę, by jakoś rozpocząć ten pieprzony, rany co za przeklęty rok, co jeszcze się wydarzy nim wreszcie zapanuje spokój?
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz