sobota, 21 sierpnia 2021

Od Taiki CD Shōyō

Naprawdę nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę coś takiego z jego ust, myślałem raczej, że nawet welon będzie dla niego dużym problemem, w końcu doskonale wdziałem jak się wstydzi, gdy o tym mówi, a co dopiero będzie, gdy to zrobi, obawiam się, jak bardzo może z tego powodu zostać naruszone zdrowie psychiczne mojego liska.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, to znaczy może inaczej, bardzo chciałbym, abyś założył welon, nie chce jednak aby odbiło się to na twoim zdrowiu psychiczny, możemy obejść się i bez tego, jeśli nie będziesz czuł się z tym najlepiej - Przyznałem, nigdy w życiu nie chcąc jego krzywdy lub poczucia wstydu. Nasz ślub ma być wyjątkowy dla nas, nie dla gości dlatego nie mogę pozwolić, by w tak ważnej chwili czuł się gorzej.
- Do naszego ślubu jeszcze sporo czasu zdążę się psychicznie do tego przygotować - Stwierdził, tak słodko się do mnie uśmiechając, aż ciężko mi było się z tym nie zgodzić, on zawsze doskonale wiedział co zrobić lub powiedzieć bym się z nim zgodził, nie mogąc, a nawet nie chcąc dyskutować na ten lub inny temat.
- Jeśli tego jesteś pewny, bardzo chętnie zobaczę cię w welonie - Przyznałem, delikatnie całując jego usta, uważając na swoje usta, które niestety bolały i z tym nic nie mogłem zrobić, oberwało mi się za swoją głupotę i głupotę mojego brata. Rany my zawsze musimy sprowadzić na siebie i innych problemy.
- Zobaczymy, co da się zrobić - Wymruczał, delikatnie się do mnie przytulając, uważając na moje ciało jak na porcelanową figurkę, którą nie byłem, mógł odważnie mnie dotykać, nawet mimo bólu w końcu poboli i przestanie, ze szkła nie jestem, rozpaść się nie mogę.
- Trzymam cię za słowo i w najodpowiedniejszym momencie ci o tym przypomnę - Wyznałem, cicho ziewając, odczuwając tym samym nieprzyjemny ból rozchodzący się po mojej wardze, rany to jednak boli bardziej, niż na początku przypuszczałem.
Cicho wzdychając, pokręciłem lekko głową, zamykając swoje oczy, byłem zmęczony nieprzespaną nocą a teraz dzięki tabletce, które dostałem. Czułem, że mogę zasnąć, nie odczuwając bólu, który mimo wszystko cholernie mnie męczył, ja to jednak jestem upartym osłem, który zawsze musi postawić na swoim, koniec końców i tak ulegającą ukochanemu, który zdecydowanie mądrzej ode mnie podchodzi do wielu spraw.

***

 Przez następne kilka dni tylko leżałem w łóżku, sporadycznie z niego wstając, by załatwić te najpotrzebniejsze czynności nie mając na nic siły ani ochoty, ciało dopiero po tygodniu zaczęło coraz to mniej boleć, dając mi odetchnąć od bólu i męki, który przyniósł mi ból, mam nadziei, że więcej tego nie powtórzę, a zresztą koga ja oszukuję, przy pierwszej lepszej okazji znów się obije, chociażby nawet w pracy taki już jestem i nic z tym nie mogę zrobić, najbardziej tylko współczuje mojemu narzeczonemu, który musi z mojego powodu non stop się martwić, ja na jego miejscu chyba bym już osiwiał, on to ma nerwy ze stali lub cierpliwość, oj tak zdecydowanie o cierpliwości tu mowa.
- Jak się czujesz? - Karotka przynosząc mi śniadanie do łóżka, jak zwykle musiał wypytać o wszelakie szczegóły mojego samopoczucie mimo tego, że godzinne temu też o to pytał.
- Dobrze, nie musisz cogodzinne pytać, przecież już jestem ze mną dobrze, mogę już sam wszystko robić - Przyznałem, dumnie wypinając pierś, no może wszystko to przesada większość, ale to zawsze coś.
- Czy to źle, że się martwię? - Spytał, unosząc jedną brew ku górze, uważnie mi się przyglądając.
- Nie, w życiu bym tak nie powiedział broń boże po prostu. Zdaje mi się, że zdecydowanie za bardzo się mną przejmujesz, kiedy tak naprawdę nie musisz - Wyjaśniłem, nie chcąc, aby moja karotka źle mnie odebrała, nie zniósłbym w końcu, gdyby jeszcze się na mnie przypadkiem obraziła.
- Jesteś moim narzeczonym i osobą, którą kocham więc to naturalne, że będę się o ciebie martwił- Wyznał, uśmiechając się do mnie słodko, ach za dobry dla mnie jest, zdecydowanie za dobry.
- Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem? - Spytałem, uśmiechając się do niego szeroko, w duchu ciesząc się z powodu braku rany na ustach, która zdążyła już na szczęście zniknąć.
- Sam nie wiem chyba tym samym czym i ja - Poruszony słowami mojego narzeczonego położyłem tace z jedzeniem na bok, chwytając jego dłoń, by przyciągnąć do siebie, sadzając na swoich nogach.
- Wiesz, że bardzo cię kocham? - Spytałem, by mu o tym przypomnieć, mocno się do niego przytulając, potrzebując jego bliskości, która była dla mnie bardzo ważna jak nie najważniejsza, tak bardzo go kochałem, że życie i serce bym za niego oddał bez względu na to, czy czasem się pokłócimy, co jest naturalne w każdym związku, nie ma co, czasem kłótnie zbliżają przynajmniej niektóre z nich, ale to szczegół ważne, że zawsze po burzy wychodzi słońce, tylko to ma znaczenie.

<Karotka? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz