Nie do końca podobała mi się odpowiedź, jakiej udzielił mi Mikleo. Coś musiało być nie tak, a on po prostu starał się jakoś odwrócić moją uwagą od... właśnie, od czego? Co mogło być ze mną nie tak? Pewnie ten zarost, minęło już bardzo dużo czasu, od kiedy ostatni raz chwyciłem za brzytwę. Mogłem tylko podejrzewać, że wyglądałem okropnie i przynajmniej tak o dziesięć starzej. Kiedy tylko będę miał możliwość zgolenia tego zarostu, natychmiast to zrobię.
- Wolałbym się obudzić przy tobie – wyznałem wtulając swoją twarz w jego włosy tak, by już nie musiał na nią patrzeć. Muszę sobie w najbliższym czasie sprawić jakieś niewielkie poręczne lusterko, które pomogłoby mi właśnie w takiej sytuacji. Cóż, na następny raz będę lepiej przygotowany.
- Przepraszam, ale już nie mogłem spać – odpowiedział, a ja wyczułem, jak uśmiecha się pod nosem.
- Na ciebie nie mogę się długo gniewać – wymruczałem, po czym pocałowałem go w kark. Byłem ciekaw, czy od dawna nie śpi, była już całkiem późna godzina, co lekko mnie dziwiło. Miałem nie mieć taryf ulgowych, co bardzo mocno odczuwałem w ostatnich dniach. Wstawanie wczesnym rankiem nigdy do najprzyjemniejszych nie należało, nawet jeżeli spało się w cieplutkim i miękkim łóżeczku, a teraz nawet nie miałem nawet takich wygód. – To nie jest brzask słońca. Czemu mnie nie obudziłeś?
- Ponieważ w nocy bardzo dobrze się spisałeś i chciałem dać ci małą nagrodę – na te słowa zmarszczyłem brwi. Ale podczas wcześniejszych nocy też bardzo często się kochaliśmy, a pomimo tego i tak musiałem wcześnie wstać, więc co się zmieniło tym razem?
- Czyli podczas poprzednich nocy spisałem się źle i dlatego musiałem tak wcześnie wstawać. Dobrze wiedzieć, następnym razem będę się znacznie bardziej starać – obiecałem, naprawdę nie chcąc go zawieść. Co prawda nie miałem pojęcia, co złego robiłem źle podczas tych wcześniejszych razów, a co takiego zrobiłem dobrze wczoraj, ale i tak się poprawię. Tylko, co miałbym poprawić...? Zawsze staram się, aby mój mąż czerpał jak najwięcej przyjemności, na którą przecież zasługiwał. – To co? Ogarnę siebie oraz konia, przygotuję i zjem śniadanie i już możemy zwiedzać resztę – odpowiedziałem, po czym ucałowałem go w policzek. Troszkę sobie dzisiaj pospałem, a nadal przecież mamy do zwiedzenia jeszcze całkiem spory kawałek. A jeszcze jest możliwość, że może znajdziemy jakieś sekretne przejścia i to nie takie, które są nieskończonym korytarzem prowadzącym do nie wiadomo gdzie. Mam nadzieję, że Mikleo już nie myśli o tamtym podziemnym przejściu.
- Wystarczy, że ogarniesz siebie i zjesz śniadanie. Zdążyłem je już przygotować, a resztę sam ogarnę – odpowiedział, podnosząc się z siadu, przez co musiałem się od niego oderwać, niestety. Nie miałem na to wielkiej ochoty, mógłbym tulić do siebie Mikleo cały czas i nic więcej do szczęścia mi potrzebne nie było.
- Kocham cię najbardziej na świecie – powiedziałem, szeroko się do niego uśmiechając, kiedy zauważyłem już przygotowane śniadanie. Nie musiał przecież tego robić, mógł ten wolny czas wykorzystać na nieco bardziej pożytecznego, jak na przykład... nie wiem, czy cokolwiek jest tutaj do robienia.
- Ja ciebie też – odpowiedział, całując mnie w czubek głowy.
Nie czekając na żadne specjalne zaproszenie, zjadłem to, co przygotował dla mnie mój najukochańszy mąż i zacząłem robić wszystko, co wcześniej mu obiecałem. Najdłużej zajęło mi chyba ogarnianie swoich włosów, które po nocy były w strasznym stanie, chociaż jakim cudem, to ja nie wiem. Przecież to włosy mojej Owieczki powinny być w bardziej opłakanym stanie, ale te były idealne. Jego kosmyki tak ładnie się poddawały i nie trzeba było wiele czasu, by ładnie się prezentowały, w przeciwieństwie do tych moich. Swoją drogą, powinienem niedługo trochę skrócić swoje kosmyki, ponieważ już stawały się za długie, albo chociaż tylko moją grzywkę, gdyż powoli zaczęła mi przeszkadzać. Gdybym tylko wiedział, że Mikleo skraca swoje włosy, poprosiłbym również o przycięcie mojej grzywki. Cóż, jakoś sobie poradzę, nie jest jeszcze jakoś tragicznie, tylko troszkę denerwuje mnie ciągłe poprawianie włosów.
- Jestem gotowy – powiedziałem po trzydziestu minutach, będąc już w pełni ubrany i uczesany. Tylko twarz była troszkę nie ten tego, ponieważ nie miałem jak się ogolić, ale jeżeli nie będę o tym myśleć, to wszystko będzie dobrze.
Mój mąż pokiwał głową na moje słowa, po czym przywiązał konia i postawił barierę, która będzie go chronić przed drapieżnikami. Zacząłem się trochę o niego martwić, ponieważ tej umiejętności używa całkiem często. Wczoraj praktycznie była aktywna cały dzień, i teraz znowu ją stawia... to go nie wymęczy? Przecież to musi się jakoś odbijać na jego zdrowiu, a nie chciałbym, aby stało się mu coś złego.
- Miki... dobrze się czujesz? – spytałem dla pewności, kiedy weszliśmy do środka ruin.
- A czy sprawiam wrażenie, jakobym czuł się źle? – odpowiedział pytaniem, patrząc na mnie z niezrozumieniem.
- Chodzi mi o to twoje używanie mocy. Wczoraj bariera stała prawie cały dzień, dzisiaj będzie podobnie, nie czujesz się zmęczony? Może powinniśmy dzisiaj wrócić wcześniej, byś mógł sobie odpocząć? – zaproponowałem, mając na uwadze tylko i wyłącznie jego dobro. Wrócimy wcześniej, on odpocznie i zregeneruje siły... chociaż, w jednym miejscu też za długo nie będziemy mogli siedzieć. Zapasy kiedyś nam się skończą i na pewno podczas powrotu będziemy musieli skręcić do jakiejś wioski w celu ich uzupełnienia. Nad tym trzeba będzie też kiedyś pomyśleć, ale na to też będziemy mieć czas.
<Owieczko? c:>