Mój narzeczony jak zwykle przesadzał, pieniądze to nie wszystko w końcu już prawie wychodzimy na prostą, dzięki mojej pracy stać mnie na kupno książek, które będą potrzebne mojemu narzeczonemu i na inne tak zwane przyjemności, na które nie było mnie stać jeszcze całkiem niedawno.
- Pieniędzmi to ty się nie przejmuj, jestem w stanie utrzymać całą rodzinę ponadto w razie co wciąż mamy zawieszkę z herbem twojej rodziny, gdyby w ostateczności pieniędzy nam zabrakło, myślę jednak, że do tego nie dojdzie, nie teraz gdy mam tak dobrą pracę - Przyznałem, ciesząc się z pracy, którą mam, fakt, faktem za bezpieczna ona nie jest. Jednakże bardzo opłacalna i tylko to ma znaczenie przynajmniej na razie.
- A tak właściwie to kiedy będziesz rezygnował z tamtej pracy? - Na to pytanie westchnąłem cicho, wzruszając ramionami, szczerze nie wiedząc prędzej, czy później na pewno jednakże nie teraz to pewne.
- Nie wiem, może pod koniec tego roku, zobaczymy jak się wszystko nam ułoży - Wyjaśniłem, uśmiechając się do mojego narzeczonego. Wiedząc, że się martwi, musi jednak zrozumieć, że robię to wszystko dla nas, by żyło nam się dobrze a dom nigdy nie został nam odebrany.
- Mam tylko nadzieję, że do tego czasu nic ci się złego nie stanie już i tak za wiele poświeciłeś dla tej pracy - Troche miał rację, a trochę jej nie miał, bowiem nie poświęciłem aż tak dużo raz czy dwa razy tylko lekko mi się oberwało, za ratowanie życia Konan jednak nie wiem, czy można nazwać to poświęceniem, po prostu musiałem to zrobić, bo tak było trzeba nic poza tym.
- Nic nie poświęciłem, zrobiłem tylko to, co musiałem - Odparłem, niewzruszony tym, co mogło mi się stać, w końcu nic się nie stało, a więc nie ma się totalnie czym przejmować prawda? Prawda, zawsze mogło być gorze, na przykład mogłem umrzeć, a nie umarłem, więc nie ma o czym mówić.
- To robienie tylko tego, co trzeba, kosztowało cię prawie życie - Zauważył, lekko oburzony moją nazwijmy to lekkomyślnością, no cóż, zna mnie, nie przejmuje się tym, czym przejmować się nie muszę, a wiadomo, że tamtym zdecydowanie nie muszę.
Ani słowem się nie odezwałem, doskonale wiedząc, że to nie ma sensu, po prostu się nie dogadamy, w tej sprawie mamy dwa odmienne zdania i nic ani nikt tego nie zmieni.
Pogrążenie we własnych myślach wróciliśmy do domu, gdzie w kuchni znajdowała się ciocia z synkiem, przygotowując obiad, najwidoczniej zgłodniała lub zaczęło jej się nudzić, dzieciak był już znacznie spokojniejszy i dawał nam wszystkim w nocy spać, z powodu czego zacząłem go tolerować, troszkę, bo troskę, ale zawsze coś.
- Cześć ciociu - Przywitałem się, nie chcąc tak bez słowa wchodzić do kuchni, trochę kultury wypada mieć.
- Dzień dobry pani - Mój narzeczony wciąż mówił do mojej cioci pani, to zabawne tyle ją zna, a i ciągle panią ją nazywa.
- Cześć chłopcy co dziś porabialiście? - Z szerokim uśmiechem na ustach kobieta przywitała się z nami, na chwilę odwracając się w naszą stronę, by powrócić do przygotowywania obiadu.
- Byliśmy w szkole, Shōyō już niedługo rozpocznie swoją edukację w szkole - Przyznałem, chcąc szczerze powiedziawszy, pochwalić się cioci, że mój ukochany skarb będzie się uczył w szkole i to nie byle jakiej szkole a szkole, do której ja kiedyś uczęszczałem.
- O to cudownie, nie będziesz musiał sam przesiadywać w domu, czekając na Taiki'ego - Ciocia zwróciła się tym razem do mojego narzeczonego, zwracając mu uwagę na spędzanie samotnie czasu, na tak, gdy mnie nie ma, nie ma z kim rozmawiać to naturalne, że się nudzi, nawet jeśli tego nie okazuje, a tak pójdzie do szkoły i zajmie się czymś interesującym, nie myśląc o tym, o czym myśleć nie musi.
- Ja, to nie prawda w domu również mam co robić - Bronił się speszony, czym lekko rozbawił i mnie i ciocię, no ta oczywiście zawsze ma co robić, na przykład sprzątać, w tak młodym wieku powinien zająć się czymś innym, pasje, znajomi, dobra zabawa, a nie tylko dom, sprzątanie i zwierzaki.
- Oczywiście - Ciocia chyba tylko dlatego, że nie chciała bardziej go zawstydzać, przyznała mu rację. Wspaniała kobieta, czasem mało rozumna, lecz wspaniała.
- Pomóc ci w czymś? - Spytałem, zmieniając temat, by dać spokój narzeczonemu.
- Nie, za piętnaście minut będzie obiad - Wyznała, dając nam czas, byśmy poszli do pokoju, porozmawiać o na przykład szkole, w końcu dobrze byłoby wiedzieć, na jakie zajęcia dodatkowe chciałby uczęszczać mój narzeczony, sport, biologia, może coś innego ciekawego jego wybór w końcu tam jest tego dużo, a on może skorzystać, z czego chce.
- Dobrze więc, skoro jutro zapisujemy cię do szkoły, dobrze byłoby wiedzieć, jakie wymyślimy ci nazwisko, no i najważniejsze czego chcesz się uczyć, w szkole jest duży wybór, więc musisz się już dziś zastanowić, nad tym, co chcesz robić - Wyznałem, wyciągając z torby drobną ulotkę reprezentującą szkołę, na której były zapisane wszystkie zajęcia dodatkowe i niestety lub staty dwa z nich byłby obowiązkowe, więc czy mój narzeczony chciał, czy nie i tak musiał na nie uczęszczać, mając to szczęście, że mógł sobie coś wybrać, sam nie każde szkoły to oferują, a wiem, bo w nie jednej byłem, nim zacząłem uczęszczać do tej konkretnej. - Wybierz sobie dwa zajęcia dodatkowe, nim jutro pójdziemy - Dodałem, o wręczeniu mu ulotki.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz