Moja mała słodka Karotka niepotrzebnie przejmowała się pieniędzmi, stać nas na to, by kupić mu nowe ubrania, stać nas również na to, by zakupić mu nowe książki, zarobiłem uczciwie na to, aby pieniądze wydać, nieważne w końcu, jak i na co je wydam ważne, że są one teraz potrzebne mojemu narzeczonemu, nie może iść do szkoły w gorszym ubiorze lub bez książek zostałbym wtedy pośmiewiskiem w całej szkole, a tego przeżyć by nikt nie chciał. Wystarczająco rodzice go już upokarzali, nie pozwolę, by ktoś inny również uczynił, mu tak wielką krzywdę.
- Za bardzo się przejmujesz to tylko pieniądze, mogę taką samą sumę zarobić w jeden dzień, to naprawdę nie jest majątek - Wyznałem, nie rozumiejąc mojego narzeczonego, powinien się cieszyć, że ma wszystko a zamiast tego tylko wszystko komplikuje, nie jest to potrzebne ani mu, ani mi, mógłby wyluzować i cieszyć się tym, co ma.
- Przejmuję się, ponieważ nie będę w stanie oddać ci tych wszystkich pieniędzy - A on dalej swoje oddać i oddać a czy ja go prosiłem o ich zwrot? Nie więc po co wciąż porusza ten temat, eh Karotka to naprawdę czasem potrafi niepotrzebnie się odezwać, przejmując się tym, czym przejmować się nie powinien, jak na razie to moje pieniądze i to ja zdecyduję, na co je przeznaczę.
- A ty jak zawsze swoje - Westchnąłem z rezygnując, poprawiając torby noszona w rękach, postanawiając skupić się na drodze, by nie słuchać tłumaczeń Karotki odnośnie jego nastawienia do wydawania pieniędzy na niego samego, to było głupie nie stać go na kupno książek i ubrań więc ja mu je kupuje, dlaczego we wszystkim, co jest związane z nim, samym widzi problem? Czasem naprawdę go nie rozumiem i chociaż bardzo się staram, nie jestem w stanie zrozumieć.
Kiwając głową na słowa Karoci, tak naprawdę w ogóle go nie słuchałem, to znaczy słuchałem tak troszeczkę, jednym tak zwanym uchem wciąż nie rozumiejąc jego negatywnego nastawienia do kupowania mu czegoś za moje pieniądze, jak już zostanie moim mężem to też mam mu nic nie kupować? To trochę dziwne podejście, chyba właśnie dlatego nie chcę tego komentować ani z moim narzeczonym już na ten temat dyskutować to i tak nie ma najmniejszego sensu, on uparcie trzymał się swojego ja swojego i nic z tego nie wyniknie.
- Dobrze, już rozumiem, co nie oznacza, że to zmienię - Wyznałem, nie chcąc mu obiecać czegoś, czego mogę nie być w stanie dotrzymać. - Najlepiej to zmieńmy temat, jest wiele ciekawszych rozmów od pieniędzy - Dodałem, trochę już znudzony ciągnącym się tematem pieniędzy.
Lisek postanowił odpuścić ten temat, przynajmniej na razie zaczynając opowiadać mi o odczuciach, które nim targały z powód pójścia do szkoły, jak mogłem się spodziewać była radość, lęk i zaciekawienie, wszystko to, co przeżywa, uczeń, idąc pierwszy raz do nowej szkoły, później to wszystko mija i zaczyna się nudna monotonia, jeszcze się przekona, co mam na myśli.
Temat szkoły ciągnął się aż do powrotu do domu, tam natomiast temat się zakończył a przyszły inne sprawy, poukładanie książek i ubrań do szafy, pomoc cioci w ogarnięciu kuchni, ta kobieta niedawno rodziła, a już nie może usiedzieć na miejscu i chce sprzątać, jakby mi to kogoś przypominało.
Dzień pełen pracy upłynął nam bardzo szybko i o dziwo przyjemnie, nie zdaliśmy sobie nawet sprawy, kiedy to nastała noc i czas na sen, by już dnia następnego zabrać się do pracy.
Następny piękny dzień nastał równie szybko, co zakończył się dzień poprzedni, słonce już od rana przez okno wchodziło do pokoju, wybudzając nas ze snu, nie podobało mi się to, dlatego nakryłem się kołdrą, mając nadzieję na jeszcze kilka a może nawet kilkanaście minutek snu, nim wstaniemy i będziemy musieli rozpocząć nowy dzień, nie mówiąc już o tym, że musimy dziś iść do szkoły, by oddać dokumenty i zapisać mojego skarba do szkoły. Już nie mogę się doczekać jego rozpoczęcia roku szkolnego, to dopiero będzie dla niego przeżycie.
- Taiki, już dziesiąta powinniśmy chyba wstać - Słysząc głos narzeczonego, poniosłem głowę do góry, przecierając ręką oczy, rany jak ja nie mam siły na to, by wstać a co dopiero na to, by gdzieś iść.
- Wiem, powinniśmy, ale mi się tak nie chce - Wyznałem, zgodnie z prawdą nie mając na to najmniejszej ochoty.
- W takim razie nie musimy nigdzie iść, możemy posiedzieć sobie w domu i poleżeć w łóżku - Odparł chyba zadowolony z tego pomysłu, w sumie to bym się zgodził, gdyby nie to, że o godzinie jedenastej musimy być w szkole, nie możemy się spóźnić, nie wypada już tak pierwszego dnia nawalić.
- Oj nie, trzeba wstać, nie możemy się spóźnić na spotkanie, pani dyrektor byłaby zawiedziona naszą postawą - Uznałem, szybko wstając z łóżka, idąc do toalety, aby się ogarnąć, przeczesać włosy, umyć twarz i zęby, ubrać się i już w ciągu dwudziestu minut wszystko było gotowe.
W czasie gdy ja szykowałem się do wyjścia, moja mała Karotka zrobiła nam śniadanie, byśmy wspólnie je zjedli przed wyjściem. Dobrze, że szkoła nie znajduje się zbyt daleko, zdążymy do niej spokojnie dość.
- Zmykaj się ubierać, ja posprzątam - Wygoniłem Karotkę do łazienki, zabierając się za sprzątanie, które zajęło mi kilka minutek i już mogłem iść do pokoju po dokumenty, właśnie coś sobie przypominając. Wczoraj nie wypisaliśmy drugiego kierunku, rany trzeba to zrobić na spotkaniu pytanie tylko, czy Karocia już wie, czego chce.
- Już jestem, możemy wychodzić - Chłopak ubrany w nowe ubrania prezentował się bardzo ładnie. Wiedziałem, że to najlepszy zakup mojego życia.
- Nie wybrałeś drugiego kierunku, w drodze do szkoły zastanów się, co chcesz wybrać, by nie spędzić tam jeszcze więcej czasu niż to konieczne - Przypominałem mu o jego wczorajszym zadaniu, o którym zapomniał, ja zresztą też idąc do holu, gdzie oboje musieliśmy się szybko ubrać i wyjść, gdybym tak długo nie spał wcale byśmy, spieszyć się nie musieli a tak cóż moja wina. - Mamy wszystko? - Zapytałem narzeczonego, nie będąc w stu procentach tego pewny, pośpiech jak on strasznie źle na mnie działa.
<Karocia? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz