Byłem zaskoczony zachowaniem mojego męża, ale w tym pozytywnym znaczeniu. Zazwyczaj nie zachowywał się w ten sposób, a tylko wtedy, kiedy była pełnia. Z tego, co kojarzyłem, to nie jest ten dzień, chyba, że coś mi się w głowie pomieszało. Położyłem dłonie na jego biodrach przyglądając się mu uważnie, ale wszystko wyglądał całkowicie normalnie. Był tylko przemoczony do suchej nitki i lodowaty, co dla mnie było odrobinkę niekomfortowe. Zwłaszcza, że już powoli czułem, jak moje ubranie również staje się mokre. Takiemu Serafinowi to jest dopiero dobrze, nie musi się martwić o niską temperaturę ani o to, że jest całkowicie przemoczony.
- Coś czasem wspominałeś, ale te wspomnienia są nieco zamglone, chyba nie mówisz o tym za często – wyszczerzyłem się głupio, po czym chwyciłem jedną z jego dłoni, która tak usilnie próbowała rozpiąć guziki mojej koszuli. – Czemu nie dałeś mi znać, że gdzieś wychodzisz? Martwiłem się – spytałem, po czym ucałowałem wierzch jego mokrej, lodowatej dłoni. Gdyby nie moc paktu, pewnie zacząłbym panikować, a tak to wiedziałem, że jest gdzieś w pobliżu.
- Nie chciałem cię budzić. Więc jak będzie? Pomożesz mi? – wymruczał, uśmiechając się do mnie słodziutko, wolną dłoń wsuwając pod moją koszulę. Kiedy ją poczułem na swojej rozgrzanej skórze, sam zadrżałem. Gdyby był człowiekiem, natychmiast wygoniłbym go pod koc i przyniósł coś ciepłego do picia... chociaż, nadal miałem ochotę to zrobić. Tak wychłodzone ciało nie jest czymś normalnym, nawet jak na anioła.
- No nie wiem, czy powinienem. Nie zachowałeś się grzecznie, bym miał ci pomagać – odparłem, decydując się zagrać w jego grę. Troszeczkę się podrażnimy i na końcu wyjdzie tak, że mój mały Miki dostanie to, czego tak bardzo chce, bo jakim byłbym mężczyzną, gdybym mu tego nie dał?
- Hmm... – Mikleo zrobił zamyśloną minę, ale doskonale widziałem, że tylko udaje, a zdradzały go uniesione kąciki ust, co było również niezwykłym zjawiskiem. Każdy jego uśmiech był dla mnie niezwykle cenny, ponieważ doskonale wiedziałem, jak ciężko było go nakłonić do czegoś takiego. – Masz rację. Czyli wychodzi na to, że powinieneś mnie ukarać.
- Chyba jesteś pierwszą osobą, która tak bardzo cieszy się z kary – zauważyłem rozbawiony, po czym przekręciłem się tak, bym to ja był nad nim, nie odwrotnie. Nie było to jakoś szczególnie trudne, w końcu mój mąż był drobniutki i nie ważył za wiele.
Mikleo zaśmiał się głośno na moje słowa – był to jeden z najcudowniejszych dźwięków, jakie kiedykolwiek usłyszałem – a następnie zarzucił mi ręce na kark. Nim się zorientowałem, Miki przysunął mnie do siebie, by złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. Nie czekając na żaden cud, zacząłem zajmować się moim malutkim aniołkiem. Musiałem w końcu dać mu należytą karę, którą tak bardzo chciał dostać.
***
Sądząc po ciężkim oddechu mojego ukochanego, wykonałem dobrą robotę. Uśmiechnąłem się sam do siebie, a następnie ucałowałem go po raz ostatni i położyłem się obok niego, by zaraz nakryć nas obu kołdrą i się przytulić. Teraz, po stosunku, jego ciało było przyjemnie ciepłe i do takiego mogłem się przytulać, a mokre były jedynie jego włosy. I ubrania, ale tych nie miał na ciele, a na podłodze.
- Jeżeli tak mają wyglądać twoje kary, to chyba powinienem częściej być niegrzeczny – usłyszałem rozbawiony głos mojego męża.
- Lepiej uważaj, bo jeszcze następnym razem nie będę miał tak dobrego humoru – odparłem, szczerząc się do niego głupkowato.
- Czyli teraz miałeś dobry humor, to dopiero ciekawe – Miki uśmiechnął się delikatnie, a następnie pocałował mnie w czubek nosa. – Byłeś na obiedzie?
- Byłem na śniadaniu i to mi wystarcza – wymamrotałem, zamykając oczy i przytulając się do niego mocniej. Nie lubiłem takiej pogody, bo jedyne na co miałem ochotę, to leżenie w łóżku i spanie. Czy to już jest starość, czy może lenistwo...? No nic, nad tym zastanowię się później, na przykład jutro, o ile będzie ładna pogoda. Albo żeby chociaż nie padało, przez deszcz mogę niewiele robić.
- Nie, nie wystarcza. Wstawaj, musimy iść na obiad. I nie marudź mi tutaj, musisz jeść, by nie schudnąć – dodał, kiedy zacząłem mamrotać jakieś wymówki pod nosem. Zaraz także podniósł się z łóżka, zostawiając mnie samego.
Nie lubiłem wylegiwać się samemu, dlatego po nieco dłuższej chwili sam podniosłem się z łóżka, chociaż z wielką niechęcią. W międzyczasie Mikleo już zdołał się ubrać i nawet wysuszyć swoje ubranie, podczas kiedy ja leniwie zacząłem poprawiać swoją koszulę. Kiedy podniosłem się do siadu, przypadkiem zobaczyłem swoje odbicie w lustrze. Miki rzadko kiedy zostawiał malinki na moim ciele, a kiedy już to robił, to raczej w miejscach, gdzie mogłem je łatwo ukryć. Zwykle to ja lubiłem go drażnić, zostawiając czerwone ślady na jego szyi, co nawet zrobiłem tym razem, ale Miki też nie próżnował.
- Nie przesadziłeś przypadkiem? – wymamrotałem, starając się poprawić kołnierzyk w taki sposób, by cokolwiek zakryć, no ale było to niewykonalne. Słysząc, jak Mikleo cicho odchrząka, spojrzałem w jego kierunku. Fakt, jego szyja była pokryta większą ilością malinek niż moja, ale to była zupełnie inna sprawa. – A w twoim przypadku jest to część kary, więc bądź tam cicho – odpowiedziałem, podchodząc do niego i przytulając się do niego od tego. – Szkoda, że nie mogę wyjść na dwór – odezwałem cicho, mocniej oplatając swoje ręce wokół jego pasa i kładąc podbródek na jego ramieniu.
- A czemu miałbyś chcieć to zrobić? – w głosie mojego męża usłyszałem zaskoczenie.
- Bo wolisz być na dworze, niż kisić się tutaj ze mną – wyjaśniłem, całując go w skroń. Doskonale wiedziałem, że Mikleo cieszył się z takiej pogody, w końcu bez powodu tylu godzin nie spędziłby na zewnątrz. I nie wróciłby stamtąd taki zadowolony. Szkoda, że nie mogłem mu dać tyle szczęścia, na ile naprawdę zasługuje. – Jeśli chcesz, możesz jeszcze wyjść na dwór. Tylko nie siedź tam za długo i uważaj, aby się nie wychłodzić. Nie chcę, byś przypadkiem znowu zachorował – dodałem, poprawiając jego włosy. Widziałem ten błysk w jego oczach, kiedy wyglądał przez okno, najwidoczniej przebywania na dworze jeszcze mu mało, a ja raczej nie mogłem z nim wyjść. Znaczy, pewnie bym mógł, ale mógłbym być tak długo, jak on i ryzyko przeziębienia w moim przypadku było całkiem wysokie, a na to Mikleo by mi nie pozwolił.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz