Spojrzałem na wręczone mi lotki, będąc odrobinkę zagubionym. Nie za bardzo jeszcze wiedziałem, co i jak. Nie miałem nawet za bardzo pojęcia, co mnie interesowało, albo w czym jestem najlepszy. Ostatnią lekcję, jaką miałem wraz z moją ciocią, była jakiś... rok temu? Chyba coś takiego, od kiedy zacząłem spotykać się z Taikim, coraz to mniej czasu spędzałem w domu, a mama bardziej niż moją edukacją interesowało to, czy nadal spotykam się z tym smokiem.
- A muszę to robić w tej chwili? – spytałem niepewnie, odrywając wzrok od ulotek i przenosząc go na mojego narzeczonego, który zdążył usiąść na łóżku.
- W tej chwili to nie, ale dobrze byłoby już dzisiaj ogarnąć te najważniejsze rzeczy – odpowiedział, wyjmując z torby kolejne papiery. To wszystko było ze szkoły? Zmrużyłem oczy, by móc ujrzeć pierwsze linijki: imię i nazwisko kandydata... tak, to zdecydowanie jakiś papierek ze szkoły. Kiedy on to wziął? Może na chwilkę gdzieś poszedł, jak grałem? To bardzo możliwe, podczas meczu bardziej niż na „trybuny” zwracałem uwagę na piłkę.
- To zastanowię się nad tym wszystkim po obiedzie. Teraz chciałbym się umyć i przebrać – powiedziałem, odkładając ostrożnie ulotkę na szafkę.
- Zrozumiałe, trochę się dzisiaj poruszałeś – odpowiedział rozbawiony, posyłając mi szeroki uśmiech. – Czekaj, nadal się nie przepakowałeś do szafy? – spytał zaskoczony, kiedy podszedłem do swojej torby, by wyjąć z niej świeże ubrania.
- No... nie? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, patrząc na niego niezrozumiale.
- Dlaczego? – dalej dopytywał, chyba nie chcąc odpuścić tematu.
- Bo to twoja szafa i nie chcę ci zajmować miejsca – wyjaśniłem nerwowo zagryzając dolną wargę. Miałem wrażenie, jakbym zrobił coś złego i powinienem się teraz za to wstydzić. A przecież nie zrobiłem nic niewłaściwego, to, że się nie przepakowałem, nie jest chyba żadnym grzechem. A może jest...? Niektóre rzeczy nadal mi tak trudno stwierdzić, jeszcze wiele muszę się nauczyć, by zacząć normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Swoją drogą, społeczeństwo jest straszne i fascynujące zarazem.
Taiki bez słowa wziął moją torbę do rąk, a następnie podszedł do szafy i zaczął mnie przepakowywać. Patrzyłem na niego niepewnie, nie za bardzo wiedząc, czy powinienem mu coś powiedzieć, czy może poczekać, aż skończy. A może sobie pójść do łazienki...? Czując, że to troszkę niestosowne zostawiać mojego partnera bez słowa, postanowiłem poczekać, aż skończy. Nawet nie wiem, po co to robi, przecież jakoś dawałem sobie przez tyle tygodni radę, może było to troszkę problematyczne, ale nie aż tak bardzo. Bym sobie z tym nie poradził.
- Ta szafa ma wystarczająco dużo miejsca dla nas dwóch – powiedział, kończąc wypakowywanie moich rzeczy, po czym położył moją torbę na najwyższej półce, gdzie mieściły się takie rzeczy jak moja pomarańczowa sukienka w czarne grochy oraz stój pokojówki... na samo wspomnienie o tych strojach poczułem, jak na moje policzki wkrada się rumieniec wstydu. – I jeszcze bez problemu zmieszczą się tutaj rzeczy, które zakupimy ci jutro – odpowiedział, odwracając się w moją stronę i jeszcze szerzej się uśmiechając.
- Poza książkami nie musisz mi nic kupować, mam chyba wystarczająco dużo ubrań – odpowiedziałem, chcąc go ten ostatni raz przekonać do zmiany zdania. Niby mówił, że ma wystarczająco dużo pieniędzy, ale i tak nie czułbym się dobrze z tym, że kupuje mi coś, co nie jest mi tak do końca potrzebne.
- Doprawdy? Ja bym powiedział coś zupełnie odwrotnego, już od jakiegoś czasu planuję cię zabrać na zakupy, a teraz w końcu mam trochę czasu i dobrą wymówkę – powiedział, podchodząc do mnie. – Karocia, nie masz się o co martwić, naprawdę – dodał, kładąc swoje dłonie na moich ramionach. – A teraz leć się wykąpać, lepiej abyś przyszedł na obiad na czas, ciocia nie lubi, kiedy ktoś się spóźnia na posiłek – odparł, po czym pocałował mnie w czoło.
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się do niego delikatnie, po czym opuściłem pokój. Nie miałem zamiaru spędzić dużo czasu w łazience, chciałem wziąć jedynie szybką kąpiel i umyć głowę, a za wiele czasu na to nie miałem, raptem jakieś dziesięć minut, więc będę musiał się streszczać. Nie chciałem spóźnić się na obiad, by ciocia mojego narzeczonego nie była na mnie zła.
Mimo, że bardzo się spieszyłem, nie byłem w stanie wyrobić się w dziesięć minut. Spóźniłem się całe pięć minut, ale w końcu zjawiłem się na dole, w czystych, pachnących ubraniach i mokrymi, roztrzepanymi włosami. Oczywiście przeprosiłem za spóźnienie, na co pani Kato machnęła ręką mówiąc, że nic się nie stało i podała mi pełen talerz. Na Boga, i ja mam to wszystko zjeść? Owszem, byłem głodny, ale nie jakoś bardzo, a zresztą, nawet gdyby tak było, to i tak nie byłbym w stanie tego wszystkiego zjeść. Mam mały żołądek, i nie potrzebuję dużo, aby być najedzonym, chyba już im o tym wspominałem.
- Shingo nie przyjdzie? – spytałem zaskoczony zauważając, że wcześniej wymienionego nie było przy stole.
- Niestety nie, byłam u niego w pokoju, ale spał, więc go nie budziłam, nadal nie wygląda najlepiej – odpowiedziała, patrząc na Taiki’ego z wyrzutem. Doskonale rozumiałem jej spojrzenie, chłopaki nie powiedzieli jej, dlaczego wrócili cali poobijani. Ja również, ze względu na obietnicę dyskrecji, jaką złożyłem mojemu narzeczonemu, nie pisnąłem ani słówka.
Taiki, nie chcąc wprowadzać złej atmosfery, sprytnie zmienił temat, dzięki czemu posiłek minął nam bardzo miło. Znaczy, prawie bardzo miło, ze względu na panią Kato i nalegania mojego narzeczonego musiałem zjeść wszystko, co miałem na talerzu, a tego przecież mało nie było, ale jakoś mi się udało, chociaż coś czułem, że do jutrzejszego popołudnia niczego nie zjem. Po skończonym obiedzie chciałem oczywiście pozmywać, bo w końcu tak właściwie niczego dzisiaj nie robiłem, a trzeba było przecież pomagać w domu. Niestety, kobieta mi na to nie pozwoliła twierdząc, że sama się z tym zajmie i wygoniła nas z kuchni.
- Więc teraz możemy trochę pomyśleć o twojej przyszłości – odezwał się zadowolony Taiki, kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju. Zaraz usiadł na łóżku, opierając się tym samym plecami o ścianę, wyciągając ręce w moją stronę chcąc, bym się do niego przytulił. Zgodnie z jego niemą prośbą podszedłem do łózka i zająłem miejsce obok niego, kładąc mokrą głowę na jego klatce piersiowej. – Myślałeś już nad swoim nazwiskiem i przedmiotami?
- Jeżeli chodzi o nazwisko, to może... nie wiem, Hoshino? Albo Ozaki? – zaproponowałem dwa pierwsze nazwiska, jakie wpadły mi do głowy. – A jeżeli chodzi o te przedmioty, to kompletnie nie mam pojęcia, co mnie interesuje albo w czym jestem dobry. Może ten sport, ale co do tego, to nie wiem. Może mógłbyś mi coś zaproponować? – poprosiłem ładnie, podnosząc głowę by móc spojrzeć w jego oczy.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz