Chyba jednak odrobinkę przesadziłem, strasząc moja małą Karocię, dobrze przecież wiem, że bierze wszystko do siebie i teraz będzie przeżywał lub nawet się bał pójścia do szkoły, a przecież nie jest ona aż taka zła, to znaczy najlepsza też nie jest pod warunkiem, że jesteś w stanie się w niej odnaleźć i zdobyć znajomych tyle wystarczy, by czuć się tam dobrze.
- Nie, ja tylko żartuje, na początku fakt nie będziesz umiał się odnaleźć i wszystko będzie dla ciebie dziwne i obce jednak myślę, że to minie, a ty polubisz szkołę i wszystko to, co z nią związane - Musiałem naprostować woje wcześniejsze słowa, by nie nastawiać go zbyt negatywnie, teraz gdy jest to w ogóle niepotrzebne.
- Wciąż się zastanawiam czy dobrze robię, zgadzając się na to całe pójście do szkoły - Przez moje słowa najwidoczniej zaczął się martwić czy aby na pewno powinien tam w ogóle pójść. Cały ja zawsze coś chlapnę tym ozorem swoim, a potem się dziwie, że wszystko idzie nie po mojej myśli, a gdybym tyle nie gadał, wszystko byłoby dobrze. Następnym razem pomyślę, zanim coś powiem.
- Karocia ty się w ogóle nie przejmuj, tym co ja gadam, w szkole jak w życiu raz lepiej raz gorzej musisz tam iść z nastawieniem, że wszystko będzie, jak być powinno, będziesz miał fajną klasę, fajnych kolegów i koleżanki nic więcej nie jest ważne, no może prócz nauki, ale i z tym myślę sobie, świetnie poradzisz - Byłem pewien za mojego liska, może i to będzie bardzo stresujące, jednak jestem pewien, że znajdzie tam bratnie dusze i na pewno pokocha to miejsce jak ja kiedyś z wyjątkami takimi jak matematyka, w dni, gdy ona była szkoła, była straszna, szare i smutne, lecz i do tego się przyzwyczai.
Shōyō trochę się uspokoił, kiwając delikatnie głową, zwracając uwagę na chłopaków grających w siatkówkę, najwidoczniej coś go tam ciągnęło i, mimo że wciąż uważał, że tak nie jest, chciał grać w siatkówkę, by lepiej poznać grę i ja doskonale to rozumiałem, sam kiedyś byłem na jego miejscu, pragnąc poznać grę, która teraz jest moją pasją.
- No idź, widzę, że chcesz - Zwracając się do narzeczonego, delikatnie popchnąłem go, by ruszył w stronę nowo poznanych kolegów i świetnie się bawił, ja poczekam, w końcu nigdzie mi się nie śpieszyło. Karocia dziś pewniej niż wczoraj ruszył w stronę chłopaków, zatrzymując się tylko na chwilę, by oddać mi wszystkie cenne dla siebie przedmioty, idąc do chłopaków, by grać z nimi w siatkówkę, w której troszeczkę lepiej się odnajdywał niż wczoraj, może nie był jakiś fenomenalny w tę grę, jednakże dopiero się uczy prędzej czy później będzie w tym lepszy i mogę to przyznać po własnym doświadczeniu, z czasem będzie coraz to lepszy, tylko musi ćwiczyć, a szkoła na pewno mu w tym pomoże...
Ostatnie dni przed rozpoczęciem szkoły Karotki były szalone, przygotowanie wszystkiego, co było mu potrzebne, było trudniejsze, niż podejrzewałem, jakoś prostsze to było, gdy ja chodziłem do szkoły, z tą różnicą, że ja w tej chwili pracuję i muszę pogodzić kilka rzeczy, by nie zawieść pracodawcy i mojego narzeczonego. Nie było to proste jednakże wykonalne, wszystko udało się kupić i przygotować na pierwszy dzień szkoły, który nadszedł szybciej, niż podejrzewałem, rany jak ten czas szybko leci, dopiero co byliśmy w szkole, składając papiery, a już jutro mój narzeczony rozpocznie swoją edukację w nowej szkole. Jestem z niego mega dumny.
- Jesteś gotowy na jutrzejszy dzień? - Zadałem ważne pytanie, gdy po powrocie z pracy zjadłem pyszny obiad, przygotowany przez mojego skarba chcąc wiedzieć, jak czuje się w całej tej sytuacji.
- Trochę się stresuję, nie wiem, jak się ma zachować na jutrzejszym rozpoczęciu roku szkolnego - Wyznał, siadając na moich kolanach, przytulając się do mnie.
- W pełni cię rozumiem, nowe miejsce, nowi ludzie każdego ucznia to stresuje, rob jednak to, co robią wszyscy i niczym się nie przejmuj, szybko zrozumiesz, na czym to wszystko polega, ważne jest tylko to, byś się nie wydał, musisz być człowiekiem nie wygnańcem, gdy dobrze będziesz udawał, wszystko będzie tak, jak być powinno - Starałem się podnieść go na duchu, nie chcąc, by się niepotrzebnie stresował, pójściem do szkoły.
- Obiecujesz? - Na to pytanie nie mogłem opowiedzieć negatywnie, w końcu byłem pewien, że wszystko będzie dobrze i nic złego się nie stało.
- Obiecuje, nie martw się na zapas, jeszcze będziesz miał na to czas, teraz skup się na ostatnim wolnym wieczorze i nie myśl o tym, co będzie, dopóki nie wiesz, jak będzie. Negatywne nastawienie w niczym ci nie pomoże - Wytłumaczyłem mu, starając się nastawić go jak najlepiej na rozpoczęcie roku szkolnego.
- Postaram się, a jak tam w pracy? - Zmienił temat, uważnie mi się przyglądają.
- Jak to w pracy raz lepiej raz gorzej, nic ciekawego wolałbym spędzić ten czas na czymś przyjemniejszym niż rozmowa o pracy i szkole, tym przejmować będziemy się jutro - Wymruczałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, mając ochotę na spędzenie czasu z moim narzeczonym, nim każde z nas straci większości czasu na pracę lub naukę.
<Karocia? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz