Spojrzałem niepewnie na mojego narzeczonego, nie będąc za bardzo przekonany do jego pomysłu. Spacer jeszcze nie był taki zły, chociaż i tak według nie najlepiej by było, gdyby leżał w łóżku i powoli dochodził do zdrowia, ale restauracja...? Chyba nie za bardzo nadawałem się do takich miejsc, w końcu byłem jedynie prostym chłopakiem, to po pierwsze, a po drugie... nie miałem na sobie adekwatnych ubrań. Właściwie, to w żaden sposób nie byłem przygotowany, nawet się przecież za bardzo ogarnąłem, bo mieliśmy iść tylko na krótki spacer.
- Nie wydaje mi się, że to dobry pomysł – zacząłem, nieufnie patrząc do środka.
- Masz rację, nie jest dobry, jest najlepszy, a teraz chodź – dodał szybko, szczerząc swoje zęby. Chciałem jakoś zaoponować, ale Taiki nie pozwolił mi na to, chwytając mnie w pasie i przysuwając mnie bliżej siebie, wprowadzając mnie do środka.
Nie mając innego wyboru grzecznie szedłem obok chłopaka, rozglądając się dookoła co sprawiło, że tylko poczułem się gorzej. Wszyscy goście mieli na sobie ładne stroje pasujące do tego miejsca, nawet Taiki wyglądał dobrze, a ja miałem na sobie raczej proste ubrania. Mógłby chociaż dać mi znać, że idziemy w jakieś wystawne miejsce czy coś. Może i nie mam żadnego odpowiedniego stroju w szafie, ale wszystko inne byłoby lepsze od tego, co mam aktualnie na sobie.
- Mogłeś mi chociaż dać znać, że mam się lepiej ubrać – bąknąłem cichutko do Taiki’ego, kładąc po sobie uszy, co oczywiście nie było dla niego, jak i innych osób widoczne. Chociaż, mogłem się domyślić, że planuje coś głupiego, bez powodu sakiewki nie brałby ze sobą.
- Nie wiem, dlaczego miałbym, przecież wyglądasz cudownie – odparł, całując mnie w czoło. Jak dobrze, że wszyscy byli zajęci sobą i jedzeniem, dzięki czemu nie zwracali uwagi na nas.
- Cudownie to wyglądają wszyscy tutaj zebrani, tylko nie ja – wymamrotałem czując, jak moje policzki pokrywają się czerwienią.
- Przesadzasz. Poczekaj tutaj chwilkę, dobrze? – Taiki przeprosił mnie na moment i podszedł do kelnera, pozostawiając mnie samego na środku sali.
Zagryzłem nerwowo wargi, jeszcze raz szybko rozejrzałem się po pomieszczeniu i utkwiłem wzrok w swoich palcach, którymi zaraz zacząłem się bawić. Czemu akurat restauracja? Faktycznie, ostatnio troszkę mało czasu ze sobą spędzaliśmy, a to z powodu jego powrotu do zdrowia. Nie przeszkadzało mi to i nie miałem do niego żadnych pretensji, a jeżeli chciał spędzić ze mną trochę czasu, to nie musieliśmy iść do restauracji. Znaczy, to był bardzo miły gest, który doceniałem, to po prostu ja nie pasowałem do takich miejsc.
W końcu poczułem, jak Taiki chwyta mnie za nadgarstek i pociągnął gdzieś, wyciągając mnie tym samym z zamyślenia. Ku mojemu zaskoczeniu, zaczął mnie prowadzić do stolika, który znajdował się na uboczu, z dala od wszystkich innych i jeszcze dodatkowo odgrodzony drewnianą ścianką. Chyba mieliśmy najwięcej prywatności, za co byłem mu bardzo wdzięczny, dzięki temu będę się czuć trochę lepiej. Zauważyłem także, że na naszym stoliku stały nie tylko świeczki, ale i butelka wina wraz z dwoma kieliszkami. Kiedy to zostało przyniesione? Bo przecież Taiki nie mógł zrobić żadnej rezerwacji, nie miał przecież na takie rzeczy czasu, przez ostatni tydzień leżał w łóżku i wychodził jedynie do łazienki, a tak z domu wyszedł dopiero teraz. Chyba, że zostało zaniesione to wcześniej, kiedy ja patrzyłem się na swoje palce, a ile się tak patrzyłem, to nie wiem.
- Proszę – odezwał się Taiki, podchodząc do jednego z krzeseł i odsuwając je, dając mi tym samym znak, bym na nim usiadł, co zaraz uczyniłem. – Za chwilę przyniosą nam jedzenie. Zdecydowałem się, że zamówię za ciebie, byś nie zaczął mieć wyrzutów sumienia z powodu pieniędzy, jakie wydaję – dodał, siadając naprzeciwko mnie i uśmiechając się do nie przepraszająco. Miał bardzo dużo racji, pewnie gdybym dostał do rąk kartę dań i zobaczył ceny od razu chciałbym wyjść, a tak jestem pewien, że Taiki zamówił mi coś, co lubię. – Wszystko w porządku? Nie podoba ci się tutaj? – dopytał zauważając pewnie, że czuję się niekomfortowo.
- Nie, jest bardzo fajnie, tylko mam wrażenie, że po prostu nie pasuję do tego miejsca – wyjaśniłem, posyłając mu delikatny uśmiech, nie chcąc by czuł się przeze mnie źle.
- Nonsens, pasujesz tutaj o wiele lepiej, niż ja – odpowiedział, po czym chwycił moją dłoń i ucałował jej wierzch. Zmarszczyłem delikatnie brwi na jego słowa, dlaczego tak twierdził? – Nie myśl już o tym, rozluźnij się i ciesz się chwilą. Zasługujesz na to po tym ciężkim tygodniu opieki nade mną – dodał, otwierając wino i nalewając nam po lampce.
- To nie było nic ciężkiego – zauważyłem, przyglądając się mu uważnie. Przez ostatni tydzień tylko się nim opiekowałem; przynosiłem mu posiłki, jeszcze w tych pierwszych dniach pomagałem mu się ubierać, by za bardzo nie cierpiał oraz pilnowałem, by w jego rany nie wdało się zakażenie, a to nie są przecież jakieś ciężkie rzeczy. Fakt, w międzyczasie musiałem wypełniać inne obowiązki, ale nie narzekałem i nie czułem się źle.
- Tylko tak ci się wydaje, ale zrobiłeś bardzo dużo, za co jestem ci wdzięczny – powiedział, podając mi kieliszek pełen wina, który przyjąłem.
Kolejne godziny spędziliśmy bardzo miło. Jeszcze na początku czułem się nieswojo nawet pomimo tego, że byłem chroniony przed wszystkimi niechcianymi spojrzeniami, ale dzięki winu i mojemu narzeczonemu, który starał się z początku podtrzymywać rozmowę. Jedzenie również było bardzo dobre, nawet jeżeli było ono zamawiane w ciemno. Nie spieszyliśmy się i po prostu cieszyliśmy się wolny czasem, względną ciszą i spokojem, którego w domu przez małe dziecko raczej nie zastaniemy. Znaczy, mnie to nie przeszkadzało, ale Taiki miał inne zdanie na temat tego niemowlaka. Mam nadzieję, że wkrótce mu to minie i zmieni swoje nastawienie do najmłodszego członka swojej rodziny.
Wróciliśmy do domu dopiero wieczorem, oboje w świetnych humorach. Może i wyjście na spacer i do tej restauracji nie było aż takim złym pomysłem...? Tylko teraz Taiki będzie musiał odpocząć i nabrać sił, bo dzisiaj zdecydowanie przesadził. Jeszcze nie doszedł do siebie, powinien najpierw poczekać, aż te wszystkie siniaki i rozcięcia całkowicie się zagoją, czas na przyjemności na pewno kiedyś znajdziemy. Zdecydowanie wolałbym, aby był cały i zdrowy i poświęcał mi mało uwagi, niż żeby codziennie zabierał mnie na spacery i do restauracji.
- Mam do ciebie drobne pytanie – odezwał się nagle Taiki, kiedy już znaleźliśmy się w jego pokoju. Nie słysząc żadnego sprzeciwu z mojej strony, kontynuował. – Pamiętam, jak na początku naszej znajomości mówiłeś mi, że chciałbyś pójść do szkoły, bo nigdy w niej nie byłeś. Nadal tego chcesz?
Jego pytanie bardzo mnie zaskoczyło. Po pierwsze nie sądziłem, że o tym jeszcze pamiętał, a po drugie, dlaczego o to pytał? Usiadłem na materacu obok mojego narzeczonego, przyglądając się mu z uwagą, ale wydawał się być całkowicie poważny. Pijany też być nie mógł, fakt faktem wypił więcej ode mnie, ale z nas dwóch to on ma mocniejszą głowę, więc może sobie pozwolić na wypicie sobie tych kilku kieliszków więcej.
- Chcę, ale moje zdanie w tej kwestii jest raczej mało znaczące – odpowiedziałem, kładąc się obok niego.
- Dlaczego niby? – Taiki przybliżył się do mnie, by móc mnie spokojnie objąć i zacząć głaskać mnie po głowie.
- Ponieważ nie spełnię tego marzenia. Nie pójdę do szkoły z powodu mojego nazwiska i też raczej bym tam nie pasował. Ale to nic, już się przyzwyczaiłem – wyjaśniłem, cicho wzdychając. – Ale to nie jest ważne, ważne jest to, jak się czujesz. Nic cię nie boli? Dzisiaj chyba troszkę mogłeś przesadzić – odezwałem się, przyglądając się mu uważnie. Może i się nie skarżył na żaden ból, ale czasem widziałem na jego twarzy przelotny grymas, który zapewne świadczył o tym, że jeszcze nie jest z nim najlepiej.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz