sobota, 11 września 2021

Od Mikleo CD Soreya

Powoli podniosłem się z łóżka, cicho przy tym wzdychając, nie poruszając tematu mojej grzywki, w końcu nie była ona tak ważna, jak pakowanie się na naszą wspólną wyprawę.
- Weź ze sobą kurtkę, żebyś mi się tak przypadniemy, nie przeziębił - Odezwałem się, podchodząc do szafy, zmieniając tym samym temat na zdecydowanie ważniejszy.
- Miki nie jestem dzieckiem. Wiem, co powinienem ze sobą wziąć - Mój mąż zwrócił mi uwagę, podchodząc do mnie, by zabrać z moich dłoni kurtkę, którą zdążyłem wyjąć już z szafy, pakując ją do swojego plecaka, który zabiera ze sobą zawsze na każdą wyprawę.
- Wiem, że nie jesteś dzieckiem, tylko czasem lubisz zapominać o ważnych rzeczach - Przyznałem mu racje, przypominając o częstym zapominaniu najpotrzebniejszych rzeczy, podając inne potrzebne rzeczy, które spokojnie mógł spakować.
- I właśnie od tego mam ciebie - Stwierdził, chwytając moją dłoń, by ucałować jej wierzch, czym lekko mnie rozbawił. Ach ten mój wspaniały jedyny w swoim rodzaju człowiek nikt tak mnie nie zaskakuje, jak on i nikt też mnie tak nie cieszyło, jak on sam.
Rozbawiony pokręciłem głową na dźwięk słów mojego męża, nic już nie dodając, całkowicie skupiając się na pakowaniu, w końcu przed nami było jeszcze tyle pracy, jeśli chcieliśmy wyruszyć już jutro w podróż, pakowanie, rozmowa z Alishą, rozmowa z Yukim to wszystko trwa, nie mówiąc już o prowiancie, który musi przygotować służba i jak wiadomo i na to musi mieć czas, rany może trochę przesadziłem z tym jutrem z drugiej jednak strony to motywacja, by wyruszyć w drogę, a nie leniwie się w łóżku wylegiwać.
- Gotowe - Zadowolony Sorey zamknął torbę, rozciągając swoje mieście. - To, co idziemy do Alishy i Yuki'ego - Dopytał, podchodząc do mnie, by objąć mnie w pasie.
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli ty pójdziesz do Alishy, a ja w tym czasie pójdę do Yuki'ego. Gdybyś wcześniej skończył z królową, dołączysz do nas - Zaproponowałem, wiedząc, że rozmowa z władczynią może trochę potrwać, dlatego lepiej bym ja w tym czasie poszedł do naszego syna i o wszystkim go poinformować.
- Cóż muszę przyznać, że to nie najgorszy pomysł - Przyznał mi rację, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie, trwając tak kilka długich chwil, puki nie zabrakło nam tlenu.
- Ja zawsze wpadam na nie najgorsze pomysły, a teraz już pójdę, im szybciej to załatwimy, tym szybciej będziemy mieli jeszcze trochę czasu dla siebie - Wypowiadając te słowa do ucha męża, podgryzłem jego płatek, odsuwając się po chwili od jego ciała, by wyjść z pokoju. Robiąc to, o czym rozmawialiśmy, a mianowicie idąc do syna, z którym miałem zamiar porozmawiać, spędzając przy okazji wspólnie czas.

 Do pokoju wróciłem kilka godzin później, Sorey nie przyszedł jeszcze do chłopca, który ewidentnie chciał wyjść jeszcze na dwór, czego nie mogłem mu zabronić, w końcu sam bardzo chętnie wyszedłbym jeszcze na dwór, gdyby nie inna ważniejsza sprawa. A mianowicie podcięci grzywki, postanowiłem zrobić to nie tylko dla męża, ale i dla siebie samego w końcu ledwo co widziałem, a to znacznie utrudniało mi życie.
- Obyś tylko tego nie żałował - Mówiąc sam do siebie, zabrałem się za skracanie grzywki, która już po kilku dobrych cięciach została skrócona, całkowicie odkrywając moje lawendowe oczy, umożliwiając mi widoczność, której przez ostatnie miesiące nie miałem. - Nie jest aż tak źle - Stwierdziłem, przyglądając się uważnie swojemu odbiciu, które nawet odrobinkę mi się spodobało.
- Jest cudownie - Dopiero po chwili zorientowałem się, że w sypialni zjawił się mój mąż, który stał przy drzwiach, uważnie mi się przyglądając. - Zrobiłeś to dla mnie? - Na dźwięk tego pytania uśmiechnąłem się delikatnie, czekając aż mój ukochany zamknie drzwi i podejdzie do mnie.
- Powiedzmy, że po części i dla ciebie - Nie kłamałem, w końcu zrobiłem to także dla niego, by spełnić jego drobne marzenie.
- Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem? - Przy zadaniu tego pytania chwycił mnie mocno w pasie, okręcając wokół własnej osi, łącząc nasze usta w długim żarłocznym pocałunku.
- To wie chyba sam bóg - Wymruczałem, owijając nogi wokół jego pasa, dłonie kładąc na ramionach. - Załatwiłeś wszystko? - Dopytałem zaciekawiony.
- Tak, wszystko na jutro jest już przygotowane, wierzchowiec, prowiant, ubrania, mapa no i podcięta grzywka. Mamy wszystko a teraz mamy czas dla siebie - Po tych słowach położył mnie na łóżku, dając mi jasne sygnały, odnośnie do tego, co chciałby teraz ze mną zrobić. Nie narzekałem, w końcu uwielbiałem kochać się z moim mężem, a im więcej stosunków tym bardziej byłem zadowolony. Może i nigdy nie narzekam, na ich zmniejszoną iść co nie oznacza, że nie jest mi ich mało, nie mogę jednak powiedzieć tego mężowi, biedaczek przecież by się wykończył, starając się mi dogodzić, jest przecież dobrze, tak jak jest i tylko na tym warto się teraz skupić.

Następny dzień dla mnie zaczął się dość wcześnie, podekscytowany nie mogłem za dużo spać, mimo że po wczorajszej nocy byłem bardzo zmęczony. Już od samego rana cichutko krzątałem się po pokoju. Upewniając, że aby na pewno wszystko ze sobą zabraliśmy, nie chcąc później podczas podróży martwić się o brak najpotrzebniejszych rzeczy.
Upewniony, że mamy wszystko, zamknąłem się w łazience, by wziąć gorącą kąpiel musząc oczyścić ciało po pozostałościach ze stosunku, poza tym przed wyjazdem przyda mi się odprężająca kąpiel, której jeszcze może mi bardzo brakować w podróży.
Wykąpany, czysty i pachnący założyłem ubrania z długim rękawkiem, by czuć się komfortowo, krótkie ubrania były również bardzo ładne, jednakże niedostosowane do drogi, a to w końcu było najważniejsze.
- Sorey wstawaj już pora - Nie chciałem wybudzać męża ze snu, tym bardziej że wyglądał tak uroczo, gdy spał. Nie mając jednak wyboru, musiałem to uczynić, chcąc wyruszyć z samego rana, nie ma bowiem na co czekać.
- Jeszcze pięć minut - Wydukał zaspany, rozciągając się leniwie w łóżku.
- Czym się tak zmęczyłeś, że jeszcze pięć minut ci trzeba? Czyżbyś w nocy nie spał? - Uśmiechnąłem się złośliwie do męża, kładąc się obok niego by dać mu te przysłowiowe pięć minut, których tak bardzo mu było trzeba.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz