Na sam dźwięk pytania o przedmiot zwany królową nauk poczułem nieprzyjemny dreszcz przebiegający po moim ciele. Nigdy nie byłem za dobry z tego przedmiotu, dlatego też nie wspominam go najlepiej, do tego moja nauczycielka z matematyki była moją wychowawczynią, więc od początku do samego końca miałem kłopot i chyba tylko moją ładna buźka pomogła mi u niej zdać.
- Cóż ten przedmiot nie należy ani do najprostszych, ani do najprzyjemniejszych, ale czy od razu straszna to zależy od tego, czy ją umiesz i rozumiesz, czy też nie - Wyznałem, nie chcąc go od razu zniechęcać, jednocześnie nie chcąc go oszukiwać, matematyka nie jest prosta i to wie każdy, ale czy straszna? To już zależy od podejścia, nie dla każdego bowiem taka jest.
- A dla ciebie matematyka była straszna? - Na to pytanie delikatnie wzruszyłem ramionami, nie do końca wiedząc, co miałbym mu odpowiedzieć. Czy dla mnie ten przedmiot był straszny? Raczej męczący i niezrozumiały.
- Cóż straszna to ona nie była, była trudna i niezrozumiała za to moja nauczycielka, która była również moją wychowawczynią, była straszna, do tego nie najlepiej uczyła - Wyznałem, trochę obawiając się, że i on będzie ją miał, a to duże prawdopodobieństwo biorąc pod uwagę to, że w tej szkole jest tylko dwóch nauczycieli uczących tego przedmiotu.
- A kto cię uczył? - Pytając, wstał z łóżka, podchodząc do planu lekcji gdzie podane były inicjały nauczycieli.
- Kto mnie uczył? - Powtórzyłem jego pytanie, zerkając na inicjały, na planie lekcji. - I.L niestety ona. Isobel Long nie będziesz miał z nią łatwo, ale może cię polubi i dzięki temu będziesz miał u niej plusy - Wyjaśniłem, niestety nie mając dla niego najlepszych wiadomości. Nauczycielka zawsze miała ze sobą i innymi jakiś problem nikt jednak nie wiedział dlaczego, może nie lubiła swojej pracy, a może cieszyło ją znęcanie się nad innymi, cokolwiek to było nie było fajne.
- Wychodzi na to, że jutro naprawdę czeka mnie piekło - Westchnął cicho, wracając do łóżka, by znów nakryć się ciepłym kocykiem, nie ukrywając swojego przerażenia jutrzejszą lekcją, która wcale nie musi być taka zła. Kto wie może go polubi i dzięki temu będzie miał u niej plusy, nie można od razu tak negatywnie się do wszystkiego nastawiać.
- Może nie będzie tak źle, jesteś nowym uczniem, a to oznacza, że u większości nauczycieli będziesz miał taryfę ulgową, nie wiem, czy u niej też jednak nie warto od razu tak negatywnie do tego wszystkiego podchodzić. Poznaj ją, a dopiero później oceniaj, jaka jest dla ciebie - Uspokoiłem go, starając się, by nie odbierał jutrzejszych zajęć jako kary, szkoła naprawdę może być fajna i nawet ta straszna nauczycielka czasem potrafi sobie żartować.
Karocia nic nie powiedział, kiwając jedynie głową, w taki sposób zgadzając się z moją wypowiedzią lub zrobił to tylko dla świętego spokoju, abym nie drążył tematu, którego on już ewidentnie miał dosyć co w żadnym wypadku mnie nie dziwiło, też miałbym dosyć wiercenia dziury na temat, którym zdecydowanie za bardzo się przejął. Coś czuje, że z takim nastawieniem ciężko będzie mu się odnaleźć w szkole, mam tylko nadzieję, że to się zmieni i już za kilka dni lub tygodni z przyjemnością będzie tam chodził, nie przejmując się nauczycielami, którzy są po to, by go uczyć, a nie gnębić.
Nie ciągnąc dalej niewygodnego tematu dla nas chyba obu, podszedłem do narzeczonego, całując go w czoło, zbierając się do łazienki gdzie miałem na celu wsiąść długą relaksacyjną kąpiel przed pójście spać, mimo wszystko byłem zmęczony całym dniem i chętnie wypocząłbym w ciepłym łóżku przy boku ukochanego liska, który zmienił całe moje życie, które wreszcie nabrało sensu i radości, której brakowało mi przez ten cały czas. Dobrze, że go mam dzięki niemu jestem inny i za to jestem mu niezmiernie wdzięczny, nie wiem, kim bym był i co bym robił, gdybym go nie poznał..
Z takimi myślami odbyłem całą kąpiel, a gdy wróciłem do pokoju mój narzeczony już słodko spał, najwidoczniej był naprawdę zmęczony i nie miał siły na dalszą rozmowę, to nic najważniejsze, aby wypoczął przed jutrzejszym dniem, a i mi wypoczynek się przyda jutro czeka mnie ciężko dzień w pracy..
Rano jako pierwszy obudził się mój lisek, który przygotował wszystko, nim ja sam się obudziłem, najwidoczniej dzisiejszy dzień w szkole stresuje go na tyle mocno, by nie móc spać co w jego wypadku było normalne, zawsze się niepotrzebnie stresuje, a później odbija się to na jego zdrowiu.
- Od rana już nie możesz spać, czyżbyś aż tak bardzo się martwił dzisiejszym dniem? - Spytałem, przytulając się do pleców mojej słodziutkiej Karotki, która szykowała nam śniadanie i nawet drugie śniadanie, które miałem wsiąść do pracy a on do szkoły. Obrotny chłopak wszystko zrobi sam bez najmniejszej pomocy.
- Nie, po prostu się wyspałem, zasypiając wcześniej niż zwykle - Stwierdził, a mimo to nawet się nie uśmiechnął, może mówić co chce, jednakże ja wiem, że się stresuje i nikt ani nic nie zmieni tego, co myślę.
- I wcale się nie stresujesz dzisiejszą lekcją matematyki? - Drążyłem temat, odsuwając się od mojego partnera, by przygotować nam ciepły napój do śniadania.
- Troszeczkę się stresuje, jednakże nie ma to nic wspólnego z moim wczesnym wstaniem, sam również wcześnie czasem wstajesz - Odbił piłeczkę, odwracając głowę w moją stronę, delikatnie się przy tym uśmiechając, no i to jest mój słodki chłopiec, uśmiecha się i tyle wystarczy, by dzień stał się piękniejszy.
- Masz racje, nie mogę się z tobą nie zgodzić - Odwzajemniłem uśmiech, rozstawiając szklanki na stole. - Odprowadzić cię dziś też do szkoły czy dasz sobie radę sam? - Dopytałem, chcąc wiedzieć, czy mam iść z nim by było mu raźniej, czy raczej da sobie radę sam i nie chce być odprowadzany. Do pracy i tak mi się nie śpieszy, więc mogę z nim podejść pod szkołę, jeśli bardzo tego potrzebuje.
<Karocia? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz