Nie za wiele myśląc, odwzajemniłem jego pocałunek, zarzucając ręce na jego szyję. Gdzieś z tyłu głowy nadal miałem ten strach przed jutrzejszym pójściem do szkoły, ale teraz postanowiłem się skupić na moim narzeczonym, bo chyba tego najwidoczniej bardzo mu brakowało. A może chciał w jakiś sposób pomóc mi zapomnieć o tym jutrzejszym, feralnym dniu...? Nawet jeżeli tak, nie miałem mu tego za złe.
Taiki od razu odebrał to jako zaproszenie do dalszej gry, ponieważ zaraz wsunął swoje dłonie pod moją koszulę, zaczynając badać moje ciało. Właściwie, to kiedy ostatni raz się kochaliśmy...? Minęło całkiem sporo czasu od ostatniego razu, a to wszystko przez moje rozpoczęcie roku szkolnego. Trzeba było zrobić bardzo wiele rzeczy, i jeszcze dodatkowo Taiki musiał chodzić do tej okropnej pracy, w której ryzykował swoim życiem. Przez to wszystko nie dość, że mieliśmy dla siebie bardzo mało czasu, to jeszcze później mój narzeczony był strasznie zmęczony i prawie że od razu szedł spać. Nie miałem mu tego za złe, w końcu sam byłem momentami tak zestresowany, że o takich rzeczach kompletnie nie myślałem. Tak w sumie, pewnie nadal bym nie myślał, gdyby nie ta sytuacja zainicjowana przez mojego ukochanego.
Nie widząc żadnych przeciwności pozwoliłem mu na wszystko, na co miał ochotę ze mną zrobić. Musiałem się tylko pilnować, by nie być za głośno, bo jednak całkowitej prywatności to my nie mieliśmy i jeszcze przez bardzo, ale to bardzo długi czas nie będziemy mieć. Nie mogłem jednak narzekać i nawet nie chciałem; dzięki ich dobroduszności miałem malutki kącik dla siebie i jedzenia pod dostatkiem, a przecież wcale żadne z domowników nie musiał się na mój pobyt tutaj.
Po bardzo miłych i upojnych chwilach jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy, po czym – z powodu zmęczenia Taiki’ego – poszliśmy się razem umyć i od razu do łóżka. Mój narzeczony zasnął bardzo szybko, już po kilkunastu minutach jego oddech stał się głęboki i równy, a puls znacznie zwolnił. Ja nie za bardzo potrafiłem spać. Na myśl o tym, że za niecałe dwadzieścia cztery godziny będę musiał do miejsca pełnego obcych ludzi ściskało mnie w żołądku. Jak nie miałem możliwości zaznania szkolnego życia, wydawało mi się, że taka forma nauki była naprawdę przyjemna. Teraz widziałem to troszkę inaczej. Owszem, byłem podekscytowany, ale bardziej chyba przerażony. W mojej głowie było bardzo wiele obaw, które teoretycznie miejsca mieć nie powinny, bo Taiki starał się rozwiać je wszystkie.
Przez noc całą noc nie zmrużyłem oka. W normalnych warunkach przekręcałbym się z boku na bok, ale przez to, że Taiki tulił mnie do siebie jak pluszowego misia, wczułby każdy mój ruch, a obudzenie go było ostatnią rzeczą, jakiej chciałem. Dlatego też grzecznie leżałem przy jego boku, a kiedy nastała pora, by zwlec się z łóżka, udałem, że dopiero się obudziłem. Cóż, najwidoczniej marnie, bo Taiki od razu dostrzegł, że coś jest ze mną nie tak.
- Spałeś w ogóle w nocy? – spytał z powątpieniem, patrząc na moją twarz.
- Oczywiście. Znaczy, tak troszkę – powiedziałem wymijająco, nie chcąc by się mną za bardzo przejmował. Ja sobie jakoś dam radę, bo nie będę miał tak jakby innego wyjścia.
- Jak bardzo troszeczkę? – dalej dopytywał, nie chcąc mi odpuścić. – Wyglądasz, jakbyś nie spał przez całą noc.
Czy smoki na pewno nie potrafią czytać w myślach? Mnie wydaje się, że jednak potrafią, a to jednak utrudnia mi życie. Chyba, że będę udawał głupka, że niby nie wiem, o co mu chodzi, ale... nie, to by podchodziło pod kłamstwo, a ja nie chciałem go okłamywać. Źle bym się z tym czuł.
- Możliwe, że złapał mnie w nocy mały stres – odpowiedziałem, nie chcąc powiedzieć mu wprost, jak było.
- Masz straszne cienie pod oczami – powiedział zmartwiony, kładąc dłoń na moim policzku i delikatnie głaszcząc kciukiem moją skórę.
- To nic takiego. Powinienem się zbierać, nie chciałbym się spóźnić – odparłem, spuszczając wzrok i odsuwając się od niego.
Teoretycznie, nie powinienem być tak bardzo przestraszony, bo dzisiaj nic takiego nie będzie. Tylko mam dojść do swojej klasy, posłuchać nauczyciela i tyle. Nauka rozpoczyna się od jutra, a dzisiaj jedynie sprawy organizacyjne. Nic wielkiego, prawda? Skąd więc we mnie tyle stresu? Mój umysł jest naprawdę straszny i niezrozumiały. Ja sam siebie nie rozumiem, więc jak miałby mnie rozumieć ktoś inny...? A jednak, Taiki dalej próbuje to zrobić, za co go podziwiałem. Ciekawe, kiedy się podda.
W łazience nie spędziłem za wiele czasu. Idąc za radą mojego narzeczonego, postanowiłem założyć nieco bardziej wyjściowy strój; jak to powiedział, pierwsze dobre wrażenie robi się tylko raz. Chociaż, nie jestem pewien, czy chcę robić jakiekolwiek wrażenie. Wolałbym pozostać niezauważony do czasu, do którego się nie odnajdę. Albo w ogóle, jakoś dałbym sobie radę. Przez kilka minut walczyłem ze swoimi włosami, starając się je jakoś ułożyć, ale że tak średnio mi szło, postanowiłem je zostawić samym sobie. W zestawieniu z tym strojem rozczochrane włosy nie prezentowały się najlepiej, ale nic lepszego wymyślić z nimi nie mogłem i jedynie, co mi pozostawało, to pójście do kuchni.
- Wyglądasz, jakbyś szedł na ścięcie – powiedział żartobliwym głosem Taiki, chcąc mmi poprawić humor. Jakoś tak średnio mu wyszło.
- Jeżeli zrobię coś nie tak i odkryją, że jestem wygnańcem, to najprawdopodobniej właśnie tam idę – wymamrotałem, zasiadając do stołu. Mój partner już przygotował mi śniadanie, ale nie wiem, czy będę w stanie cokolwiek przełknąć.
- Hej, nie mów tak, jestem pewien, że będzie wszystko w porządku – odezwał się od razu, siadając na krześle obok i chwytając moją dłoń, by zaraz przysunąć ją do swoich ust i ucałować jej wierzch. – To normalne, że jesteś zestresowany, każdy na twoim miejscu by był, ale nie musisz myśleć tak negatywnie. Nie powinieneś jednak myśleć tak negatywnie, ponieważ to ci w niczym nie pomoże, a tylko pogorszy sprawę. Pomyśl o tym jak o spełnianiu swojego marzenia, bo przecież tym to właśnie jest, prawda?
Słysząc jego słowa tylko pokiwałem głową, nie za bardzo wiedząc, co mu odpowiedzieć. Miał rację, to było moje marzenie, ale aktualnie bardziej mnie ono przerażało niż ekscytowało. Znaczy, może czułem ekscytację, ale było ono ukryte gdzieś pod tym całym strachem i minie dużo czasu, zanim to ona będzie górą. O ile w ogóle kiedykolwiek będzie.
- Więc teraz ładnie zjesz śniadanie, ja cię uczeszę, a później cię odprowadzę – odparł, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Odprowadzisz? Myślałem, że idziesz do pracy? – odezwałem się, patrząc na niego pytająco.
- Owszem, idę, ale najpierw muszę cię odprowadzić. A jak wrócę wieczorem, to o wszystkim ci opowiem.
- Wątpię, że będziesz miał siłę słuchać. Po całym dniu pewnie będziesz zmęczony i pewnie od razu będziesz chciał iść spać – wymamrotałem, z niechęcią zabierając się do jedzenia. Nie miałem za bardzo ochoty, ale chyba cokolwiek powinienem przegryźć dla spokoju mojego ukochanego.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz