Łagodny uśmiech od razu pojawił się na moich ustach, gdy usłyszałem słowa męża kierowane do mnie, szczerze mówiąc, cieszyłem się z powodu możności posiadania dziecka, tym bardziej że jak widać, Sorey bardzo tego a czego on chciał, chciałem i ja mimo tego, że troszeczkę się bałem cała ciąża i poród prosta nie będzie, jednakże mam jeszcze czas oboje zabierzemy się do pracy.
- Jeśli bardzo tego chcesz, to tego chce też ja, jednak najpierw musimy przygotować się do dziecka, nie możemy cały czas siedzieć na głowie Alishy - Wyjaśniłem, uśmiechając się do męża.
- Oczywiście masz racje, jednak myślę sobie, że najpierw ty sam musisz się do tego psychicznie przygotować, by pod żadnym warunkiem się do niczego nie zmuszać - Sorey był naprawdę kochany, martwił się o mnie, gdy tak naprawdę nie musiał, przecież jestem już duży i nie musi, się o mnie martwił, szkoda tylko, że ja sam się tego nie trzymam, tak już chyba po prostu jest, gdy się kogoś kocha, martwi się o niego bez warunkowo.
- Myślę, że zanim w ogóle znajdziemy jakieś bezpieczne lokum dla dziecka i nas samych zdążę się już dobrze nad tym zastanowić - Wyznałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, pragnąc w tej o to chwili trochę atencji męża, mając ochotę na coś więcej niż tylko przytulanie.
Sorey szybko załapał mój pomysł, wkładając dłonie pod moją koszulę, uśmiechając się do mnie zadziornie.
- A czy moja kochana owieczka sobie zasłużyła? - I takie drobne droczenie się lubiłem, zawsze nakręcało mnie to do działania.
- Sam nie wiem, może tak może nie, sam zdecyduje - Wyszeptałem, kładąc dłonie na jego ramionach.
- Hym, to zależy, na ile mogę sobie pozwolić - Gdy to mówił, składał delikatne pocałunku na moim karku.
- To zależy od tego, czy użyjesz bilecik, tylko on pozwolić ci na wszystko - Mój słowa go zaskoczył, czyżby zapomniał? Cały Sorey głową w chmurach. - Zapomniałeś? - Spytałem rozbawiony jego spojrzeniem.
- Nie, może - Odparł, chowając twarz w moich włosach, nie chcąc pokazać sam, nie wiem zażenowania? Nie, może cos innego nie byłem pewien.
Rozbawiony uniosłem jego podbródek, aby uśmiechnąć się do niego ciepło, nie chcąc przerywać pieszczot, pragnąłem go jak zresztą zawsze, był istotą, której nie mogłem się oprzeć i dla której byłbym w stanie popełnić każdy grzech, byleby zawsze przy nim być...
Łącząc ponownie nasz usta w namiętnym pocałunku, zacząłem odpinać guziki jego koszuli, gdy to dobiegł do naszych uszu dźwięk pukania w drzwi. I tyle byłoby z przyjemności.
- Akurat teraz - Westchnąłem głośno zawiedziony, nie tego się spodziewałem, chciałem kulka upojnych chwil z mężem, które zawsze ktoś musi nim przerwać, powoli mam gościa tego zamku.
- Jeszcze to sobie odbijemy - Wymruczał mi do ucha, delikatnie je całując, nim zszedłem z jego kolan, by Sorey mógł podejść do drzwi, wpuszczając do środka, jak się okazało naszego syna.
- Tato, Tato chodź, musisz coś zobaczyć - Chłopiec pełen ekscytacji chwycił dłoń swojego taty, chcąc go gdzieś zaprowadzić.
- Yuki, spokojnie gdzie, co? - Sorey zaskoczony nie wiedział, co się dzieje i co nasz syn od niego chciał, nie żebym ja wiedział. To było dziwne, naprawdę dziwne.
- Nie mogę mówić przy mamie, no chodź - To było jeszcze dziwniejsze, dlaczego nie może przeze mnie mówić? Coś przede mną ukrywają? Mam nadzieję, że to nic poważnego, bo jeśli tak to już zaczynam się martwić.
- Dlaczego nie możesz? - Dopytałem, marszcząc brwi my spróbować zrozumieć zachowanie syna.
- Ponieważ to nasza tajemnica - To również było dziwne, tajemnica której nie mogłem poznać? Co oni kombinują, oby tylko nic sobie nie zrobili, bo tego boję się najbardziej.
Westchnąłem cicho, machając na to ręką, nie chcąc się w to wtrącać, niech sobie mają swoje sekrety mi nic do tego.
- W porządku, tylko nie róbcie niczego głupiego - Poprosiłem, nim Yuki wyciągnął tatę z pokoju, gdzieś go zabierając, zmuszając mnie tym samym do spędzenia może samotnej godziny może dwóch, no nic, jakoś sobie zajmę ten czas, jestem dużym chłopcem i mam tu dużo książek, które warto przeczytać i zająć sobie nimi wolną dłuższą chwilę.
Jak pomyślałem, tak też zrobiłem, zabierając ze stołu książkę o starożytnych artefaktach, by rozłożyć się wygodnie na łóżku i skupić na czytaniu, co jakiś czas łapiąc się na myśleniu o czymś zupełnie innym, raz sprawa dotyczyła dziecka, innym razem tajemnicy moich chłopaków a jeszcze innym demona, który jest we mnie a z którym nic nie mogę zrobić jak tylko się z tym pogodzić. I tak płynął mi czas, a mój mąż nie wracał, to musiała być ciekawa tajemnica, skoro tak długo go nie ma, no i znów myślę o wszystkim tylko nie o książce, rany jak tak dalej pójdzie, to nic z niej nie wyczytam. Spokój Mikleo skup się na tym, co nasz w rękach a później, jeśli Sorey długo nie będzie wracał, sprawdzisz, czy wszystko jest dobrze, a teraz masz co robić. I tak oto tym sposobem zmusiłem się do skupienia całkowita uwagi na książce, aby nie przesadzać tym dwóm kombinatorom w trzymaniu ich tajemnicy dla siebie.
< Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz