sobota, 4 grudnia 2021

Od Soreya CD Mikleo

 Zaśmiałem się cicho na jego słowa, chwytając jego dłoń i zaczynając ją delikatnie gładzić. Nie musiał tak od razu wyśmiewać mojej słabej pamięci, jest ona beznadziejna, ale ważne, że jakkolwiek działa. O najważniejszych rzeczach pamiętałem, i to jest najważniejsze. 
- A ten bilecik ma jakąś ważność? – spytałem niewinnie, nie przestając się bawić jego biżuterią, która była sprezentowana ode mnie. Jednak ja to mam gust, ten dzisiejszy prezent wyglądał na jego dłoni bardzo ślicznie. I jeszcze przy tej obrączce prezentował się ślicznie. Chociaż, gdyby obrączka również była z białego złota... Szkoda, że wtedy nie miałem tyle pieniędzy, by kupić inne obrączki. Wtedy jego dłoń wyglądałaby jeszcze ładniej. 
- Jest bezterminowy, o to nie musisz się martwić – wymruczał, wolną dłonią przeczesując moje włosy. 
- W takim razie z niczym nie muszę się spieszyć – wyszczerzyłem się do niego głupkowato, po czym ucałowałem wierzch jego dłoni. 
Na tym się jednak nie skończyło. Powoli szedłem coraz to bardziej do góry, nie omijając żadnego kawałeczka skóry. Nie spieszyłem się z niczym, ponieważ mieliśmy dużo, ale to bardzo dużo czasu. W końcu to nie był jeszcze koniec prezentów ode mnie, w końcu ten pierścionek to tak trochę za mało. Miki może i mówił, że ta sukienka jest dla mnie, ale szanujmy się, oboje wyciągniemy z tego bardzo dużo przyjemności, już moja w tym głowa, aby dobrze zająć się jego ciałem, które już przyjemnie drżało pod wpływem dotyku moich ust. A jeszcze nawet nie zająłem się nim porządnie. Chyba to w nim uwielbiałem najbardziej, nie przeszedłem do niczego konkretnego, a on już szalał. 
Po intensywnych zabawach Mikleo niemal od razu zasnął, pozostawiając wszystko na podłodze. Ja też bym sobie poszedł spać, ponieważ byłem odrobinkę zmęczony, ale najpierw zdecydowałem się troszkę tu posprzątać. Wcale się nie zdziwię, jak jutro Yuki wbiegnie nam do pokoju i obudzi nas o jakiejś wczesnej porze. Nie chciałbym, aby mój kochany aniołek spalił się ze wstydu. Schowałem tę przepiękną suknię do szafy mając nadzieję, że to nie jest ostatni raz, kiedy go w niej zobaczę, położyłem przy łóżku jedną z moich koszul, by kiedy się przebudzi miał się w o ubrać, odłożyłem resztę jego prezentów na szafkę z nocną z zaciekawieniem przyglądając się małemu pudełeczku od Alishy. Korciło mnie, by już teraz je otworzyć, w końcu i tak mieliśmy to zrobić wspólnie, ale finalnie się powstrzymałem. Jaki prezent mogłaby zrobić królowa mojemu ukochanemu... albo raczej nam. Troszkę się tego obawiałem, nie wiem, na co Alisha mogłaby wpaść, a sądząc po jej minie, była z tego prezenciku bardzo dumna. 
Przykryłem moją słodziutką owieczkę cienkim kocem, ucałowałem go w czoło i udałem się do łazienki, by do łóżka wejść czysty i świeży. Byłem troszeczkę zaskoczony, że mój mąż tak szybko padł. Może to tamto wino z urodzin? Pamiętałem, jak bardzo mu zasmakowało, kiedy był na balu, więc razem z Alishą dopilnowałem, by i oprócz szampana znalazło się i to. Czy anioły mogą się upić... tego pewien nie byłem, ale Miki tak odrobinkę zachowywał się, jakby był pod lekkim wpływem. Ale takim leciutkim, jak był człowiekiem, był w znacznie gorszym stanie. 
Po niecałych piętnastu minutach wróciłem już do pokoju, zgasiłem wszystkie światła i położyłem się do łóżka, mocno przytulając się do mojego męża. To był bardzo długi dzień i miło było w końcu położyć się do łóżka i to jeszcze obok mojej Owieczki. Ten dzień nie mógł się lepiej skończyć. 

Następnego dnia od razu po otworzeniu oczu zauważyłem jedną, bardzo ważną rzecz – mojego Miki’ego nie było w łóżku. To wystarczyło, abym od razu podniósł się do siadu i zaczął rozglądać się nerwowo po pokoju. Gdzie on poszedł i czemu mnie nie obudził...? Nie lubiłem, kiedy otwierałem oczy i mojego aniołka nie było w pobliżu, zdecydowanie lepiej się czułem, kiedy wiedziałem co robi i gdzie jest. 
Dokładnie w tym samym momencie Mikleo wyszedł z łazienki, w wilgotnych włosach i w mojej koszuli. Więc jedynie wziął sobie kąpiel... czasem chyba za bardzo się o niego martwię, ale zbyt dużo razy mogłem go stracić, by teraz tak po prostu być o niego spokojny. Od razu wyciągnąłem ręce w jego stronę chcąc, by do mnie podszedł i się przytulił. Na szczęście mój Miki od razu zrozumiał aluzję i już po chwili był przy mnie. 
- Dobrze się czujesz? – spytałem, kiedy ponownie opadłem na poduszki. Co jak co, ale dla mnie to jeszcze była za wczesna pora i jeszcze odrobinkę bym sobie troszkę pospał, a teraz, kiedy wiem, że Miki tu jest, mogę spokojnie pójść spać. 
-- Pewnie. A czemu miałbym się źle czuć? – spytał, poprawiając swoje włosy. 
- Całkiem sporo wczoraj wypiłeś – zauważyłem, przyglądając się jego plecom.
- Jestem aniołem, nic mi nie jest – odparł dumnie, patrząc na mnie kątem oka. – Myślę, że teraz moglibyśmy otworzyć ten prezent od Alishy – na tę drugą wiadomość troszkę się ożywiłem i zacząłem zwracać na niego jeszcze większą uwagę. – To... klucz. 
- Klucz? – powtórzyłem, podnosząc się do półsiadu i zerkając mu przez ramię. Faktycznie, w pudełku znajdował się prosty, chyba mosiężny klucz. – O boże, ona to zrobiła. Myślałem, że ona tylko żartuje. 
- O co chodzi? – spytał zdziwiony Miki, patrząc to na mnie to na prezent. 
- Wydaje mi się, że to jest klucz do naszego nowego domu – wyjaśniłem, przytulając się do jego pleców. Ja rozumiem, że ona jest królową i może wiele rzeczy, ale to chyba była lekka przesada. Albo to delikatna aluzja, że już za długo siedzimy w jej zamku i mamy się stąd wynosić...? Nie mam pojęcia. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz