Kiwając głową, zaciągnąłem go do kuchni, gdzie wydałem mu polecenie co i jak ma zrobić, by nie zrobić sobie krzywdy ani przypadkowo nic nie zepsuć, nie żebym od razu w niego nie wierzył, wolałem jednak go uprzedzić, aby na święta nie musieć się martwić z powodu nie daj borze odciętych palców, wierzę w jego umiejętności, ale wolę być przezorny w razie co zawsze lepiej dmuchać na zimno.
Mój mąż poradził sobie świetnie, a ja tak w niego nie do końca wierzyłem, trochę było mi głupio, mimo że z drugiej strony wiedziałem, jak to wygląda z jego gotowaniem, na szczęście tym razem poradził sobie doskonale, dzięki czemu nie wszystko było na mojej głowie, jednak organizowanie świąt jest trudniejsze, niż na początku mi się wydawało, podziwiam królową, która rok w rok potrafiła mieć nowe pomysły i chęci na święta z tą różnicą, że jej przygotowuje wszystko służba.
Przygotowując ostatnie świąteczne potrawy, które musiały znaleźć się na stole, rozmawialiśmy, śmiejąc się z żartów, które wplataliśmy między nasze rozmowy, ciesząc się spokojnym dniem, który w moich oczach był już idealny, Yuki z wielką chęcią pomagał nam, stawiając lekkie rzeczy na stole, ucząc się trochę, jak powinny wyglądać udane święta.
Przygotowywanie wszystkich potraf, zajęło nam trochę czasu, dlatego dopiero kilka minut przed piątą mogliśmy złożyć sobie życzenia i usiąść przy stole spożywając wspólnie świąteczny posiłek, który spożywałem nawet ja z rodziną, są w końcu święta, mogę się poświęcić..
- Mamo, Tato, możemy już odpakować prezenty? - Mały Yuki po zjedzeniu swojego posiłku już chciał oglądać prezenty, nie chcąc nam dać zjeść do końca.
- Yuki zaczekaj, zjemy - Sorey trochę go przystopował, co podziałało tylko na chwilę, nim chłopiec znów zaczął dopytywać, kiedy zjemy i kiedy on wreszcie będzie mógł otworzyć swoje prezenty. W takim wypadku nie mając już wyjścia, zgodziliśmy się na rozpakowanie prezentów, nie chcąc, aby nasz syn musiał jeszcze dłużej czekać.
Yuki za naszą zgodą z wielką radością i przyjemnością zabrał się za rozpakowywanie prezentów, najbardziej ciesząc się z broni, oby tylko nic sobie nie zrobił, nie wspominając już o tym, że mógłby zrobić krzywdę komuś innemu.
Chłopiec rozdał i nam prezenty od siebie też coś dając, a mianowicie ręcznie zrobione amulety mające przynieść nam szczęście, czyżby nasz syn nauczył się takich rzeczy od Emmy? Bardzo nam z tego powodu miło skromny prezent, ale od serca więcej nam nie trzeba.
Oboje bardzo zadowoleni podziękowaliśmy chłopcu, który bardzo się z tego powodu ucieszył, wracając do zabawy mieczem, dając nam chwilę dla siebie, byśmy wymienili się prezentami i wspólnie je otworzyli. Osobiście byłem bardzo zadowolony z ubrań, jak ostatnio wspólnie zauważyliśmy, nie mam ich za dużo, a coś jednak przydałoby się, aby nie chodzić w jednym i tym samym. Sorey natomiast od razu założył swój naszyjnik, uśmiechając się do mnie ciepło w podzięce.
Ten dzień był naprawdę cudowny, cały dzień spędziliśmy razem rodzinie, rozmawiając, śmiejąc się i nie przejmując nikim ani niczym ciesząc się tymi cudownymi chwilami, wieczorem kładąc syna spać, mając trochę czasu dla siebie.
Z tego też powodu wykąpany i ubrany tylko w koszulę męża przyszedłem do sypialni, odkrywając to i tamto, by bez słów zaprosić go do zabawy. Nadrabiając to, czego nie chciałem dać mu rano, by późną nocą paść ze zmęczenia w ramionach ukochanej osoby.
Rano, gdy otworzyłem oczy, zorientowałem się, że jest późno, nawet bardzo późno jak dla mnie a mimo to nie chciało mi się wstać, by zrobić cokolwiek, dobrze mi było, tak jak jest. Nie wstając z łóżka, a i po co, zacząłem bawić się moimi długimi rozpuszczonymi włosami, na których skupiłem całą swoją uwagę, nim mój mąż obudził mnie słodkim pocałunkiem.
- Jak miło mieć cię w łóżku, gdy się budzę - Wymruczał, wtulając się w moje ciało, w palcach bawiąc się moimi włosami.
- Są święta, nie mógłbym być nie miły - Odparłem, troszeczkę złośliwie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, odsuwając włosy, które troszeczkę mi przeszkadzały. - Wiesz, nad czymś się zastawiam? - Zacząłem, całkowicie zmieniając temat.
- Nad czym? - Spytał, zaciekawiony uważnie mi się przyglądając.
- Nad ścięciem włosów tak, sam nie wiem do ramion może do łopatek - Zacząłem, patrząc na twarz mojego męża.
- Dlaczego chcesz to zrobić? - Zaskoczony zamrugał oczami, chcąc zrozumieć, dlaczego chcę to zrobić.
- Sam nie wiem, tak zastanawiałem się nad jakąś zmianą - Wyznałem, oczywiście nie muszę tego robić, nie muszę obcinać włosów, tak tylko zapytałem, by dowiedzieć się co o tym wszystkim myśli mój mąż, mimo wszystko, jeśli zechce, to dla niego zostawię długie włosy, to znaczy, to nie tak, że sam nie chcę mieć długich włosów, bo chcę. Nie wiem tylko, czy mój mąż będzie miał cały czas cierpliwość i siłę, by je układać, gdy ja, cóż umiem zrobić tylko koka lub kuca, z czego ten drugi często i tak mi przeszkadza.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz