poniedziałek, 27 grudnia 2021

Od Shōyō CD Taiki

 Oczekiwanie na mojego ukochanego niemiłosiernie się dłużyło. Nie wiedziałem, co mam robić, by jakoś skrócić sobie ten czas. Najpierw zdecydowałem się na długą kąpiel w gorącej wodzie, by rozgrzać swoje ciało – jakbym to ja, nie Taiki, wskoczył całkiem niedawno do lodowatej wody – a później... cóż, robiłem wszystko, co mogłem. Leżałem trochę na łóżku, później z nudów zacząłem składać nasze ubrania, układać włosy, myśleć... następnym razem będę musiał wziąć książkę, czy coś innego. Albo mieć nadzieję, że już więcej nie będziemy musieli chodzić na takie wycieczki. Znaczy, wycieczki same w sobie są fajne, ale nie takie, gdzie Taiki musi szpiegować ludzi. 
W końcu jednak usłyszałem to zbawienne pukanie do drzwi. Niemalże natychmiast podniosłem się z łóżka i otworzyłem drzwi, nakładając na swoją twarz szeroki uśmiech. Wystarczyło jednak tylko jedno spojrzenie na mojego ukochanego by wiedzieć, że coś jest nie tak. Zmartwiłem się tym widokiem. Kiedy się żegnaliśmy, był całkiem zadowolony. Wpuściłem go do środka i na powrót zamknąłem drzwi, by przypadkiem nikt nam nie wszedł do pokoju. Taiki usiadł na łóżku, a ja doskonale wiedząc, czego potrzebuje, usiadłem na jego kolanach i przytuliłem się do niego. Nie musiałem długo czekać na jego odpowiedź; niemalże od razu poczułem, jak wsuwa swój nos w moje włosy i kładzie swoje dłonie na moich biodrach, mocno mnie do siebie przytulając. Zacząłem gładzić go uspokajająco po plecach, nic nie mówiąc i dając mu czas na zebranie myśli. Jak będzie chciał, to mi powie, a jak nie... no to nie. To była wyjątkowa sprawa, bo dosłownie wagi państwowej, dlatego zrozumiem, jeżeli będzie chciał zachować to wszystko dla siebie. Najważniejsze było dla mnie jego bezpieczeństwo, o które on nie za bardzo dbał. 
- Już ci lepiej? – spytałem cichutko po kilku dobrych minutach ciszy. 
- Zdecydowanie – wyszeptał, całując mnie policzek. – Nie wiem, co zrobić. Faktycznie jest tu ktoś, kto chce skrzywdzić króla. Ktoś, komu król odebrał rodzinę tylko dlatego, ze ten był wygnańcem. Dodatkowo, ten ktoś tak jakby zaoferował mi pomoc w jego zabiciu. 
- Dlaczego ktoś miałby oferować ci pomoc w zamordowaniu króla? – spytałem po chwili, kiedy sam to wszystko przetrawiłem. 
- Bo by odsunąć od siebie podejrzenia, że jestem szpiegiem, okłamałem go, że szukam kogoś do pomocy w zamachu. Nie sądziłem, że w to uwierzy, myślałem, że prędzej odbierze to jako żart. 
- Och, Taiki... w co ty się wpakowałeś? – wyszeptałem, gładząc go po policzku. W tym momencie mógłbym powiedzieć „a nie mówiłem”, ale to byłby cios poniżej pasa. W tym momencie potrzebuje pocieszenia, dobrej rady, a nie dobijania. Z jednej strony ma króla, z drugiej strony osobę, z którą mógłby się utożsamić i podzielić podobny los. W końcu, i on jest wygnańcem i przez samo to mógłby stracić rodzinę... 
- Miałeś rację z tym, że nie powinienem pracować u króla. A teraz mam za swoje – westchnął cicho, po czym ucałował mnie w czoło. 
- Tylko, że miałeś pracować jako jego strażnik, a nie jego szpieg. Skąd mogłeś wiedzieć, że tak to się potoczy – próbowałem go pocieszać mimo tego, że to była tak troszeczkę beznadziejna sytuacja. 
- Co mam teraz zrobić? – tego pytania obawiałem się najbardziej. To jest zbyt trudny temat, bym tak po prostu powiedział mu, co ma zrobić. 
- Wiesz... ja nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą do tego, by ci mówić, co masz robić. Sam ledwo się odnajduję w tej sytuacji. Przepraszam – wyszeptałem, uśmiechając się smutno. Jestem beznadziejnym narzeczonym, i będę jeszcze bardziej beznadziejnym mężem. Powinienem mu coś doradzić, powiedzieć, ale nie potrafię wskazać mu kierunku, który powinien obrać. Zabójstwo króla nie jest dobrym rozwiązaniem, ale skazanie grupy ludzi na śmierć tylko za to, że ich bliskim był wygnaniec... w pełni rozumiałem chęć zemsty tej osoby. 
- Nie przepraszaj, nie masz za co. Prześpię się, przemyślę wszystko i podejmę decyzję. A teraz... chyba obiecałem ci wrócić z obiadem, prawda? – zmienił sprytnie temat, uśmiechając się do mnie delikatnie. 
- Nie martw się, jakoś przeżyję. Teraz ty jesteś ważniejszy – powiedziałem, martwiąc się o niego. Mój brzuch jednak sprzeciwił się temu pomysłowi, wydając z siebie głośne burczenie. 
- A jeszcze ważniejszy jest twój głodny brzuch – odpowiedział, chwytając moją dłoń i całując jej wierzch. Czyli chyba już zostało to przesądzone... jakaś część mnie bardzo się z tego cieszyła, ponieważ naprawdę byłem głodny. 

***

Nie byłem pewien, co obudziło mnie w środku nocy; przeraźliwy chłód, czy może brak mojego partnera obok. Rozejrzałem się niepewnie po pokoju, dopiero po chwili dostrzegając Taiki’ego, który stał przy otwartym oknie. Mimo, że jeszcze kilka godzin temu starał się uśmiechać i śmiać widziałem, że troszkę się do tego zmuszał. Ta sprawa naprawdę nim wstrząsnęła... martwiłem się o niego. Niewiele myśląc wyszedłem spod kołdry i nie przejmując się tym, że mam na sobie tylko i wyłącznie odrobinkę za dużą koszulę, podszedłem bezszelestnie do mojego ukochanego i przytuliłem się do jego pleców. 
- Wybacz, że cię obudziłem. Po prostu... chciałem troszkę pomyśleć – odezwał się, kładąc swoje ręce na moich dłoniach. 
- Nic się nie stało. Uważaj, żeby się nie przeziębić – poprosiłem, opierając policzek o jego plecy. 
- Ze mną będzie wszystko w porządku, lepiej uważaj na siebie. Połóż się do łóżka, bo zaraz zmarzniesz, a ja zaraz wrócę – odpowiedział, jak zwykle za bardzo się o mnie martwiąc i za mało myśląc o sobie. 
- Przepraszam, że nie potrafię ci doradzić. Chyba nie jestem dla ciebie najlepszym partnerem – powiedziałem cichutko, czując się z tym faktem bardzo źle. Każdy wybór niósł za sobą duże konsekwencje, które mogą zagrażać jego życiu. Pomoże królowi, to na pewno narazi się drugiej, pokrzywdzonej stronie. Z innej strony zdrada króla nigdy nie wydaje się być rozsądnym posunięciem, wystarczy jeden rozkaz i może całkowicie zniszczyć życie Taiki’emu... Czemu on zawsze musi pakować się w takie dziwne rzeczy? Oby tylko wyszedł z tej sytuacji cało. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz