Uśmiechnąłem się na jego słowa i pokiwałem głową. Mnie się ten pomysł bardzo podobał i jeżeli Taiki może sobie pozwolić na takie spędzanie czasu, to ja z chęcią skorzystam, zwłaszcza, że widziałem, jak mu się oczy zaświeciły, kiedy podawał mi propozycję. Bardzo miał ochotę, aby wyjść na ten spacer, więc kim bym był, gdybym mu odmówił.
- W sumie, to co nam zamówiłeś? – spytałem, poprawiając się delikatnie na krześle. Dobrze, że Taiki znalazł nam nieco spokojniejsze miejsce. Nie lubiłem, kiedy ludzie mi się przyglądali, czy to jem, czy stoję, czy oddycham... a odkąd tylko tutaj przyjechaliśmy, ciągle czuję na sobie czyjejś spojrzenia. Nic dziwnego, w końcu to nie było takie wielkie miasto, więc pewnie każdy tutaj każdego chociażby kojarzył, a my jesteśmy tutaj całkowicie obcy i na pewno rzucamy się w oczy. Chociaż, na Taiki’ego już nie zwracali takiej uwagi jak na mnie, ale to może dlatego, że już trochę z nimi rozmawiał.
- Jajecznicę na bekonie. Mam nadzieję, że będzie ci smakować – odparł, na co pokiwałem głową.
- A ja mam nadzieję, że będzie smakować nam obu – poprawiłem go, posyłając mu łagodny uśmiech. W końcu, oboje nie wiemy jak to będzie smakować. Brzmi dobrze, nawet bardzo dobrze i oby również tak smakowało. – Czy... coś jest nie tak z moją twarzą? Albo wyglądam jakoś nie tak? – spytałem cicho i zacząłem nerwowo bawić się swoimi palcami.
- Co? Nie. Wszystko jest z tobą jak najbardziej w porządku. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że wyglądasz rozkosznie uroczo. Skąd to pytanie? – zmarszczył brwi, przyglądając mi się uważnie.
- Po prostu mam wrażenie, że ten facet ze stolika pod oknem cały czas się na mnie patrzy. Tylko się nie odwracaj, proszę – dodałem szybko mając wrażenie, że mój narzeczony chce się przyjrzeć owemu jegomościowi, ponieważ to wtedy wyglądałoby dziwnie. Swoją drogą, czy to nie był ten sam mężczyzna, który się uśmiechał do mnie wczoraj wieczorem w gospodzie...? Nie, pewnie mi się wydaje, to dwie różne osoby, a teraz ten się na mnie patrzy, ponieważ jestem obcy. – Zresztą, zapomnij o tym, co ci mówiłem, po prostu mi się przewidziało – dopowiedziałem nie chcąc, by biedny mężczyzna miał problemy przez moją głupotę.
- Jesteś pewien? Zawsze mogę sobie z tym facetem porozmawiać – odparł, na co o razu pokręciłem głową. On przyszedł tutaj na zwiady, więc nie możemy tutaj robić sobie wrogów. Właściwie to w ogóle nie wypada mieć wrogów, bez nich życie jest o wiele prostsze i bezpieczniejsze.
- Jestem pewien, po prostu poczekajmy na śniadanie, a później pójdziemy na spacer – odparłem, przenosząc wzrok ze swoich dłoni na jego twarz i uśmiechnąłem się do niego uspokajająco.
Taiki przyglądał mi się jeszcze przez chwilę uważnie, po czym westchnął cicho, na szczęście szanując moje zdanie. Tyle dobrego, nie chciałbym, aby wybuchła wokół nas jakaś afera.
Na szczęście po krótkim czasie nasze śniadanie – wraz z kawą – zostało nam przyniesione. Taiki nic o kawach nie wspominał... zapomniał mi o tym wspomnieć czy może sam nie wiedział, że dostaniemy takowy napój do posiłku...? Sądząc po jego minie jestem bliższy ku tej drugiej opcji. Ja z kawy nie skorzystam, była dla mnie za gorzka niezależnie od tego, ile cukru do niej dodawałem, dlatego Taiki tego ranka będzie miał dwie.
Śniadanie było bardzo dobre. Muszę nawet przyznać sam ze sobą, że to śniadanie był o wiele lepsze niż ten wczorajszy obiad. A przynajmniej ja miałem takie wrażenie i sądząc po tym, jak jedzenie szybko znikało z talerza mojego narzeczonego, jemu również smakowało. Wszystko wskazuje na to, że posiłki będziemy jeść tutaj, a nie w gospodzie. Chyba, że znowu będzie padać tak, jak wczoraj, wtedy nie ma mowy, że wyjdę na zewnątrz.
Jajecznicę pochłonęliśmy bardzo szybko, dzięki czemu mogliśmy szybko opuścić budynek, z czego byłem całkiem zadowolony. Nie ma po co siedzieć tu dłużej niż to koniecznie. Taiki zapłacił za nasze śniadanie i skierowaliśmy się ku drzwiom; zauważyłem, że tuż przed wyjściem Taiki dyskretnie przyjrzał się mężczyźnie, o którym mówiłem mu wcześniej. Chyba niepotrzebnie mu o tym powiedziałem, w końcu samo patrzenie się niczego złego nie powoduje.
Tak jak Taiki wcześniej powiedział, wyszliśmy poza miasto. Kiedy zamiast murów i obcych ludzi zaczęły otaczać nas drzewa, poczułem się o wiele lepiej. Minie chyba jednak zdecydowanie bardzo dużo czasu, nim przywyknę do tego miastowego tłoku. Czując nieco większą ulgę, zacząłem luźną rozmowę z moim narzeczonym, ciesząc się swobodą oraz prywatnością, jaką zapewniał nam las.
Spokojnie sobie spacerowaliśmy i cieszyliśmy się sobą, wodospadu spadającego do rzeki. Sceneria była naprawdę przecudowna i to była jedyna myśl, jaka przyszła mi do głowy. W przeciwieństwie do mojego narzeczonego, który – ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – zdjął ubrania i wskoczył do wody. Czy on oszalał? Faktycznie, nie jest jakoś bardzo zimno, ale ciepło też nie jest.
- Nie przesadzasz troszkę? Rozchorujesz się – odezwałem się, siadając na brzegu. Jakoś nie spieszyłem się z wchodzeniem do rzeki. Po pierwsze, według mnie było jeszcze za zimno na takie rzeczy, a po drugie moje ostatnie wspomnienia związane z rzeką nie są za miłe.
- To wtedy będę miał najlepszą opiekę pod słońcem – odpowiedział, uśmiechając się głupkowato i podpływając do mnie. Właściwie, było tu chyba całkiem głęboko... kolejny powód, dla którego nie powinienem tam wchodzić.
- Jeżeli chcesz zachorować na własne życzenie, to w chorobie będziesz musiał sobie radzić sam – burknąłem, lekko pusząc policzki. Oczywiście to nie była prawda, opiekowałbym się nim zawsze i najlepiej, jak bym tylko potrafił, ale zwyczajnie wolałbym nie musieć tego robić. Choroba to nic przyjemnego i nie chciałbym, aby przez to przechodził.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz