środa, 15 grudnia 2021

Od Soreya CD Mikleo

Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem widząc, jak bardzo podekscytowany jest mój mąż. Ale to dobrze, bardzo dobrze, zasługuje na chwilkę szczęścia. A nawet nie na chwilkę, a cały czas. Nie mogę mu teraz zniszczyć jego szczęścia, to byłoby okrutne z mojej strony. Tak więc czego mnie dzisiaj targanie choinki i świątecznych ozdób, oby wymagania mojego aniołka nie okazały się zbyt kosztowne, bo inaczej mój piękny plan spędzenia zimy w domu pójdzie w zapomnienie. Cóż, najwyżej pójdę do pracy wcześniej, niż podejrzewałem. 
- Na wszystko znajdziemy czas, spokojnie – powiedziałem, biorąc do rąk kubek z ciepłym napojem. Ja wiem, że się ekscytuje, widać po nim, że nie śpi od dawna, ale ja dopiero co wstałem. I jedyne, czego chciałem w tym momencie, to napić się czegoś ciepłego i zjeść śniadanie. I oczywiście ubrać się, ja nadal miałem na sobie tylko i wyłącznie piżamę. 
- Po prostu już chciałbym się zabrać do przyozdabiania domu jak najszybciej – wytłumaczył, siadając na krześle obok mnie. Podejrzewałem, że nie na długo, tak bardzo był podekscytowany. Pewnie zaraz wstanie i znowu zacznie chodzić wokół kuchni. 
- Będziemy kupować dzisiaj choinkę? I ozdoby? – Yuki, który do tej pory był zaspany i lewo kontaktował, na te dwa słowa nagle się rozbudził. Czyli będę musiał mieć na oku dwa bardzo podekscytowane anioły, by przypadkiem nie zaczęły straszyć ludzi. 
- Tylko pamiętajcie, by nie brać niczego do rąk. Nie chcę, by inni ludzie przerazili się lewitujących przedmiotów – przypomniałem im, zabierając się za jedzenie śniadania. Im szybciej zjem, tym szybciej będę mógł iść się przebrać i będę już gotowy do wyjścia, a chyba tego chciał zarówno jeden, jak i drugi anioł. – I pomyślcie, jakie ozdoby chcielibyście kupić. To też trochę oszczędzi nam czasu. 
- Kocham cię – odezwał się Mikleo, całując mnie w policzek i zaraz wstał z krzesła. Siedział tu niecałe... dwie minuty? No, może trzy. – Tylko się pospiesz. 
- Dajcie mi piętnaście minut – poprosiłem uważając, że jest to wystarczająca ilość czasu na rozbudzenie się i ogarnięcie. 
- A może być dziesięć? – spojrzałem na mojego syna z przymrużonymi oczami. Czy on chce się ze mną targować...? Naprawdę? 
- Przypominam ci, że ty także musisz się ubrać i coś zrobić z tymi włosami – odpowiedziałem, czochrając jego włosy i powodując tym samym jeszcze większy bałagan niż dotychczas. Teraz układanie włosów zajmie mu więcej czasu niż zwykle. 
- Mi wystarczy pięć minut – powiedział z dumą, wpinając pierś. 
- Liczone od teraz? – odrobinkę go podpuszczałem, całkiem dobrze się bawiąc. 
Yuki zmarszczył brwi, jakby intensywnie nad czymś myślał. Po chwili kiwnął stanowczo głową i zerwał się z krzesła, a Codi oczywiście od razu pobiegł za swoim panem. Ta dwójka jest niemożliwa. Aż się boję pomyśleć, jakby się czuli i zachowywali, gdyby zostali rozdzieleni. Mam nadzieję, że nigdy im się to nie przytrafi. Albo raczej nie dopuszczę do takiej sytuacji. 
Ja się nie spieszyłem. Dałem sobie piętnaście minut i skoro Mikleo mnie nie pospieszał, to nie czułem takiego obowiązku. Poza tym, Yuki’emu ogarnianie się zajęło znacznie więcej niż pięć minut, ponieważ kiedy skończyłem jeść, jego nadal nie było. Dobrze jednak jest mieć rację. 
Na zakupach byłem raczej cichy. Słuchałem tych wszystkich ochów i achów moich aniołków, kupowałem to, co im się podobało i później to wszystko dźwigałem. Moja prawa ręka nie była z tego powodu bardzo zadowolona, ale jakoś dotrwałem do powrotu do domu. To było trochę żałosne, by ręka bolała mnie tylko z powodu niesienia kilku torebek z ozdobami. I jak ja mam obronić swoją rodzinę, kiedy ledwo potrafię donieść zakupy do domu...? Lewa ręka była znacznie bardziej obciążona, bo w niej trzymałem choinkę w doniczce, a nie bolała mnie ani trochę. 
Podczas kiedy Mikleo i Yuki zajęli się przyozdabianiem choinki oraz domu także byłem cicho. Nie chciałem się wtrącać w plany mojego męża, w końcu to miały być jego święta i nie chciałem ich psuć. Ja zamiast tego zdecydowałem się znowu dołożyć do pieca, by w tym domu było choć trochę cieplej. A kiedy Mikleo się mnie o coś pytał, zwykle tylko kiwałem głową albo odpowiadałem coś w stylu „jak uważasz”. Po prostu nie chciałem mu niczego psuć, wszystko miało być po jego myśli. 

<Aniołku? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz