Zdecydowanie za mało myślę o teraźniejszości, a za bardzo skupiam się na przyszłości. Nie dość, że kompletnie zapomniałem o bileciku, który dostałem jakieś pół roku temu, to jeszcze całkowicie wypadło mi z głowy to, że po powrocie miałem z Yukim przygotować Mikleo przyjęcie niespodziankę z okazji jego urodzin. Faktycznie, mówił nam, że on nie obchodził urodzin – nawet jeżeli chodzi o dzieciństwo to nie pamiętałem, abyśmy świętowali taką uroczystość – ale teraz to się zmieni. Yuki obchodził urodziny, ja obchodziłem urodziny, więc najwyższa pora, aby Miki chociaż raz w roku poczuł się jak dziecko. Dobrze, że chociaż nie zapomniałem o diamentach, za które chcę kupić mojemu ukochanemu aniołkowi malutki prezent.
Przygotowania do tej małej uroczystości zajęły nam resztę dnia i na wieczór wszystko było przygotowane: sala, tort, jakieś drobne przekąski, prezenty... jedyne, kogo brakowało, to samego jubilata. I to ja miałem go tu przyprowadzić. Podejrzewam, że na początku nie będzie za bardzo zachwycony, ponieważ na pewno będzie chciał wrócić do tego, co zostało nam brutalnie przerwane. Na to jeszcze znajdziemy czas, a tort czekać nie może. No i goście także. Nie wierzę, że Lailah mi nie powiedziała wcześniej, że Yuki planuje coś takiego. Chyba, że sama jeszcze o tym wtedy nie wiedziała.
- Wreszcie! Już się zacząłem martwić! – odezwał się Mikleo, kiedy tylko przekroczyłem próg w pokoju. W pośpiech odrzucił książkę na bok i wstał z łóżka, jego nadmiar energii troszkę mnie zaciekawił. Zazwyczaj był w końcu bardzo spokojnym i kochanym aniołkiem.
- Aż tak bardzo się za mną stęskniłeś? – spytałem rozbawiony, rozkładając ręce. Mikleo, trochę jak małe dziecko, od razu podbiegł i wskoczył na mnie, zarzucając ręce na mój kark i oplatając nogi wokół mojego pasa. Od razu położyłem dłonie na jego pośladkach, by przypadkiem nie upadł na ziemie, chociaż chyba nie za bardzo musiałem się tym przejmować. Mikleo bardzo mocno się mnie trzymał. – Po tej reakcji wnioskuję, że tak – zaśmiałem się cicho i pocałowałem go w policzek.
- Nie było cię pół dnia, oczywiście, że się stęskniłem – burknął, wyraźnie niezadowolony. – Mamy trochę czasu do nadrobienia – dodał, pusząc policzki.
- To zaraz wszystko nadrobimy, ale najpierw muszę ci coś pokazać – powiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Co takiego? – zapytał, marszcząc brwi.
- Coś ważnego, to nie zajmie nam dużo, obiecuję – teraz troszeczkę go okłamałem, ale myślę, że mi wybaczy, jak się dowie, co takiego mu przygotowaliśmy. Albo wręcz przeciwnie, będzie na mnie za to zły.
- Czy to ma związek z waszą dziwną tajemnicą? – spytał, wracając na ziemię.
- Może tak, może nie, zaraz się przekonasz – powiedziałem wymijająco, uśmiechając się do niego niewinnie. Gdybym powiedział nie, znowu bym go okłamał, gdybym powiedział mu tak, to raczej nie byłaby już tajemnica. Chociaż, ta odpowiedź też raczej wskazuje na odpowiedź potwierdzającą, ale mniejsza z tym. – Chwila, muszę ci zawiązać oczy.
- Po co?
- Byś nie podglądał – wyjaśniłem krótko, sięgając po apaszkę, by zaraz zakryć jego pole widzenia.
Miki już nic więcej nie mówił i pozwolił mi się prowadzić. To może nawet i lepiej, i tak nie mogłem z nim rozmawiać bez wzbudzania podejrzeń u strażników czy służących. Już i tak budziłem niemałą sensację, ponieważ rozmawiałem sam ze sobą. Albo trzymam powietrze. W sumie, to musi dla nich bardzo śmieszny widok, kiedy na przykład przytulam się do powietrza.
Po niecałych dwóch minutach znaleźliśmy się na miejscu. Przed wejściem pocałowałem go w policzek i otworzyłem drzwi, popychając go delikatnie do przodu. Przyznam, troszeczkę stresowałem się tym, że Mikleo się nie ta niespodzianka nie spodoba, w końcu wiedziałem, że nie za bardzo przepada za imprezami... chociaż, tego raczej nie można było nazwać imprezą, jedynymi gośćmi w końcu będziemy tylko ja, Yuki, Alisha oraz Lailah. Yuki jeszcze bardzo chciał zaprosić wujka Zavida i ciocię Ednę, ale nie było ich w zamku. Podobnie jak Arthura. Byłem trochę zdziwiony, że Lailah nie wyruszyła razem z nimi. Może dlatego, że zajmowała się Yukim...? Jeżeli tak, będę musiał jej podziękować.
Miki wszedł do środka, a ja zaraz za nim. Wszyscy czekali z niecierpliwością, a najbardziej Yuki, dlatego zdjąłem apaszkę i nim Miki zdążył się zorientował, co się dzieje, rozległo się głośne „wszystkiego najlepszego!”. Z miłą satysfakcją obserwowałem, jakie emocje przewijały się przez twarz mojego męża. Był zszokowany i nie za bardzo wiedział, o co chodziło.
- Ale co się dzieje? Sorey? – odezwał się niepewnie, patrząc to na tort ze świeczkami, to na gości i na mnie.
- To twoje urodziny, mamo. Powiedziałaś, że możemy ci je zorganizować – powiedział wesoło Yuki, podchodząc do Miki’ego i chwytając jego dłoń. – Musisz teraz nadrobić te wszystkie urodziny, których nie świętowałeś. Chodź.
Uśmiechnąłem się delikatnie widząc, jak chłopiec ciągnie chyba ciągle zszokowanego Mikleo do stołu, cały czas o czymś nawijając. Mimowolnie sięgnąłem do kieszeni upewniając się, że pudełeczko z prezentem jest na swoim miejscu i na szczęście było... Za te dwa diamenty udało mi się kupić pierścionek z białego złota z szafirem. Mam nadzieję, że mu się ten drobny upominek spodoba, bo jak nie to... to nie wiem, to po prostu się zbłaźnię, tak, samo jak z tym bilecikiem.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz